Jakub Pacan Jakub Pacan
145
BLOG

Radykalizmy

Jakub Pacan Jakub Pacan Polityka Obserwuj notkę 2

Czy głęboko konserwatywni katolicy dobrze się czują w postmodernistycznej Polsce i Europie? Czego muszą w sobie dokonać, aby nie czuć się grupą wyobcowaną? I czy te zmiany w końcu będą dla nich korzystne?

Co najmniej od dekady Polska przechodzi przyspieszony kurs postmodernizmu. Polacy, naród w znacznej mierze konserwatywny, musieli się zmierzyć z całym dorobkiem ponowoczesnego abecadła. W ich poukładany świat wartości, nawyków, obyczajów, pozycji i ról całych grup społecznych, które były niezmienne niczym skalna opoka, wkradły się nagle ruchome piaski.

W sferze mentalnej i kulturowej zmieniło się dosłownie wszystko. Relatywizacji, czy też ponownemu przewartościowaniu, nie oparł się żaden wycinek otaczającej nas rzeczywistości. Zaszły w nas głębokie przemiany i dziś myślimy zupełnie inaczej jak choćby dziesięć lat temu. Człowiek jest jak gąbka i chłonie wszystko co go otacza. Inna sprawa, że to co nowe część z nas przyjmuje z radosną akceptacją, część z kolei z oburzeniem odrzuca.

Wyznawcy postoświeceniowego republikanizmu, ludzie o lewicowo-liberalnych poglądach przyjęli zmiany ostatniej dekady z radością a nawet oczekiwaniem. Więcej, mogą się nawet niecierpliwić, że dokonują się one wolniej, niżby sobie tego życzyli. Ale generalnie jest akceptacja co do dokonującego się na naszych oczach wielkiego projektu cywilizacyjnego.

No dobrze, a jak w takim razie owe zmiany cywilizacyjne przyjmują ludzie o konserwatywnych poglądach, hołubiący tradycyjnym wartościom, np. znaczący odsetek katolików i twardej, konserwatywnej prawicy? Tutaj sprawa nie jest już taka prosta. U większości z nich wcześniej czy później doszło do wewnętrznego rozdarcia tak na płaszczyźnie religijnej, przyjmującej postać konfliktu sumienia i na płaszczyźnie politycznej, polegającej na bardzo trudnych wyborach przysparzających często wyrzuty sumienia lub wręcz obwinianie się o zdradę najwyższych wartości. Jest to cały obszar od centrum w prawo. W podejściu tej części Polaków do dokonujących się zmian kluczowe znaczenie mają dwa radykalizmy. Radykalizm polityczny i religijny.

Radykałowie religijni rozumieją religię przede wszystkim w sposób kulturowy, zewnętrzny i obrzędowy. Bardzo ważna jest tutaj tożsamość grupowa, w której mieszczą się również sympatie polityczne. Dobrym przykładem takich religijnych i zarazem politycznych radykałów jest środowisko skupione wokół Radia Maryja (którego nie odbieram negatywnie). Problemem religijnego radykała jest niemożność odłączenia sfery politycznej od sfery religijności. Prawdy wiary i dogmaty polityczne zlewają mu się w jedno. W konsekwencji im ściślejszy jego związek z hasłami politycznymi odwołującymi się do tradycyjnych wartości, tym doskonalsza wydaje mu się jego religijność. Głosowanie takiego radykała na PO lub SLD jest równoznaczne ze zdradą wiary. Tak jakby przekaz Ewangelii nie był większy od jakiegokolwiek systemu politycznego lub nie przekraczał ideologii którejkolwiek partii.

Radykałowie religijni czują się obco we współczesnej Europie i Polsce. Są nieufni wobec nowoczesnego państwa republikańskiego, zbudowanego na filozofii nowożytnej, która w wielu punktach trzeba przyznać jest antychrześcijańska. Świat do tej pory im znany, w którym dominowały wartości katolickie, właśnie się skończył. Przyszło im żyć w erze poskonstantyńskiej, gdzie obowiązuje pluralizm światopoglądowy i sekularyzacja. To ogromna zmiana, która ich zaskoczyła i do której nikt ich nie przygotowywał. Toteż mają poczucie, że wielcy tego świata rozumiani często jako złowrodzy „obcy” ubrali ich w nie swoje buty i karzą grać według zupełnie obcych im reguł. Naturalną reakcją radykałów religijnych była więc frustracja, ostry sprzeciw i zamknięcie się w Okopach Świętej Trójcy i stosowanie radykalnej retoryki politycznej. Najwyraźniej uwidoczniło się to w akcji wyrażającej sprzeciw wejścia Polski do Unii Europejskiej.

PIS próbując pogodzić te dwa światy, tzn. postmodernistyczną Europę z głęboko religijnymi polskimi konserwatystami zaproponował stworzenie nowej formuły brzmiącej mniej więcej tak: nowoczesność – ok, skok cywilizacyjny – ok, UE – zgoda, nawet sekularyzacja jest do zaakceptowania. Ale sekularyzacja rozumiana w sposób pozytywny. Sekularyzacja nieagresywna i nie antyklerykalna. Politycy tego nurtu zdawali się mówić w imieniu religijnych radykałów: trudno godzimy się już na nowoczesność, ale nie według lewicowego klucza. Postęp wcale nie musi oznaczać przekreślenia religii, patriotyzmu i innych bliskich każdemu konserwatyście wartości.

Niestety projekt Kaczyńskich spalił na panewce. Za takie myślenie PIS i jego zwolennicy zebrali straszne cięgi od liberalno- lewicowej części. Zresztą obie strony były tutaj winne. Zamiast usiąść do konstruktywnego dialogu, antagoniści bardzo szybko zamknęli się w swoich grupach i zaczęli rywalizować we wzajemnych oskarżeniach, wyzwiskach i anatemach. Są więc prawicowi, antysystemowi i populistyczni oszołomy skupieni wokół PIS i Radia Maryja, i z drugiej strony antynarodowe lewactwo i liberałowie uczepieni PO i Krytyki Politycznej.

Co zatem muszą zrobić radykałowie religijni, by przestali się czuć banitami we własnym kraju i Europie, i zakończyć trwanie w ciągłym zawieszeniu? Muszą sobie przede wszystkim zdać sprawę, że nie ma powrotu do przeszłości. O wiele więcej zyskają, gdy przyjmą nowoczesność jako własną tożsamość i zaczną ją aktywnie wspierać. Życie w nieprzychylnych dla chrześcijan czasach, gdzie stanowią oni mniejszość nie jest dla członków Kościoła niczym nowym. Wystarczy poczytać listy Św. Pawła do Kolosan czy Rzymian, by zrozumieć, że dzisiejsi chrześcijanie są dokładnie w takim samym położeniu jak ich współbracia niecałe dwa tysiące lat temu. Co wtedy zalecał Paweł? Aby uczniowie Chrystusa otwarcie współpracowali ze współczesnym im światem, byli podlegli władzy świeckiej i nie obrażali się na hedonistyczną kulturę, lecz jeśli już, to próbowali ją zmieniać. Więcej Apostoł narodów zalecał wychodzenie na zewnątrz ze swoją wiarą i współpracę z wszystkimi współobywatelami, także poganami w budowaniu dobra wspólnego. W Pawłowych listach owszem, są przestrogi przed duchowymi niebezpieczeństwami, ale nie ma w nich fatalizmu i namawiania do zamykania się w oblężonej twierdzy.

Prawdy ewangeliczne są na tyle uniwersalne i w swoim przesłaniu pozytywne, że chrześcijanin może rozwijać swoją wiarę w każdych warunkach politycznych, praktykując jednocześnie cnoty obywatelskie. Mówił o tym JP II w słowach kierowanych do władz Chińskich „prawdziwy uczeń Chrystusa jako uczciwy obywatel szanuje władze swojego kraju a swoją pracą i uczciwą postawą przyczynia się do jego wzrostu i dobrobytu”.

W polskiej polityce są jeszcze chrześcijanie radykalni ewangelicznie, którym udało się odnaleźć w rzeczywistości ponowoczesnej. Swojej wiary nie utożsamiają z konkretną partią polityczną, gdyż wiara ma dla nich nade wszystko wymiar osobisty. Stąd szyldy polityczne są na dalszym planie i wielu z nich niekoniecznie utożsamia się z prawicą. Religijni radykałowie gorszą się ich partyjnymi wyborami. Pewna grupa ewangelicznych radykałów znalazła kiedyś miejsce np. w Unii Wolności a obecnie utożsamia się z PO. Są to np., Jarosław Gowin, Tomasz Arabski, Małgorzata Kidawa-Błońska, Kardynał Nycz i Abp Józef Życiński. Nawet Antoni Styrczula określający siebie jako ortodoksyjny katolik był rzecznikiem prasowym lewicowego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Do wielu z tych osób można mieć zastrzeżenia natury politycznej, nie można im natomiast zarzucić autentycznego przeżywania wiary.

Potrafili oni oddzielić osobiste życie Ewangelią od doraźnych działań politycznych. Oczywiście doskonale wiedzą sprawę, że wiara ma wpływ na decyzje polityczne i na odwrót. Jednak nie doszukują się wszędzie relacji przyczynowo skutkowych między tymi dwoma rzeczywistościami. Jest to trochę ryzykowne balansowanie między tym na co sobie katolik może pozwolić a na co nie. Mimo wszystko ma to swoją ewangeliczna podstawę w słowach samego Chrystusa „oddajcie Bogu co boskie a cesarzowi co cesarskie”. Jezus nie wskazuje tutaj żadnego systemu czy reżimu politycznego. Nakazuje za to szacunek dla każdej władzy z równoczesnym oddawaniem czci Bogu. A więc dobrym chrześcijaninem powtórzę jeszcze raz, można być w każdych warunkach.

Gdyby tych religijnych i głęboko konserwatywnych radykałów udało się pogodzić z ponowoczesnym liberalno-pluralistycznym światem, to następnym krokiem byłoby wprzęgnięcie ich w budowanie nowoczesnej Europy. A potem?... Potem możliwe stałoby się największe marzenie JP II względem nas: gdyby rzesze otwartych Europejczyków z Polski, poszłoby ewangelizować zagubionych współbraci ze starej Unii.

Jakub Pacan
O mnie Jakub Pacan

Od centrum w prawo - tu mi najlepiej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka