Wygląda na to, że same niebiosa podsunęły rozwiązanie smoleńskiego węzła gordyjskiego.
Otóż na Uralu, w mieście Czelabińsk spadł deszcz meteorytów, powodując serie wybuchów i zbiorową panikę – były obawy, że to początek wojny. Według niepotwierdzonych doniesień, dużej wielkości „meteoryt” został przechwycony przez jednostki obrony powietrznej. Kilka wystrzelonych rakiet rozbiło meteoryt na drobne części na wysokości 20 kilometrów, a dalej to już rozbite szyby, wielu rannych i spektakularne filmiki inwazji z kosmosu...
Nie zdziwiłbym się, gdyby po tym wydarzeniu specjaliści z komisji Millera zastąpili teorię pancernej brzozy i diabelskich 666 centymetrów, udokumentowanym na Uralu, atakiem Marsjan...
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości