Ksiądz Mądel powrócił na Salon24, nie w celu głoszenia słowa bożego, ale by sobie ulżyć i wylać nieco żółci na salonowe owieczki. Pretekstem był komentarz Henryka Szewczyka ubolewającego, że sprawa o. Mądela zohydziła wielkie święto Maryjne w Nowym Sączu; i uznał to za dzieło Lucyfera. W odpowiedzi, blogujący jezuita, zadrwił z sądeckiego parafianina i przyrównał go do fanatyka Al-Kaidy.
Żenujące. Nie tego oczekiwałbym od zakonnika, którego głównym zadaniem jest kochać Boga i kochać sąsiada. Mówiąc prościej – okazywać swoją miłość do Boga, poprzez poświęcenie się dla bliźniego swego. Ojciec Mądel powinien wiedzieć, o czym mówi pismo i podpowiada ludzka mądrość, że otrzymamy to czego potrzebujemy do życia, przede wszystkim oddając je innym. Jednym słowem, główną motywacją naszego życia, nie powinno być - Co tu zrobić, by dostać się do nieba? Albo, jak uniknąć piekła?, ale – Co mogę zrobić dla innych, a nie co dla samego siebie?
Gdybym zapytał ks.Mądela – Czy jesteś zbawiony?, to jestem przekonany, że odpowiedź nie byłaby w stylu – Ciągle szukam mojego przeznaczenia! Podobnie, jak na pytanie – Czy spotkał Jezusa?, nie krzyknąłby – Spotkałem! Ależ odmienił moje życie!, a raczej mruknąłby – Tak, ale są takie dni, kiedy tego żałuję...
Wydaje się, że popularny w mediach celebryta-jezuita nie osiągnął jeszcze pełnej dojrzałości, gdyż daleki jest od niesienia pomocy innym, wybierając publicznie ubolewanie nad własnym losem. Nie rozumie, że być z Jezusem, to więcej niż prywatne, romantyczne, pełne uczucia spotkanie. To wezwanie do wspólnoty, do kościoła, a na koniec kroczenie krwawym śladem stóp Chrystusa – pielgrzymka przepełniona chaosem i porażkami, nietolerancją i pogardą, anarchią i zmęczeniem. To poszukiwanie kamienia, na którym przyjdzie spocząć.
Ksiądz Mądel wybrał ciemność.
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości