Dzień, jak codzień w głównym nurcie łatwo sterowalnych mediów.
Niejaki Owsiak (dyrygent niemej orkiestry) doradza Polakom, że najlepszą promocją głupoty jest jego kostrzyński Woodstock. Natomiast posła Macierewicza poprosił, by zostawił ich wszystkich qurwa w spokoju. Potem rzecz jasna przeprosił, tłumacząc, że był to wyraz jego „zajebistych emocji”. Dostał nawet za to medal od pokojowych noblistów, którzy uznali te zajebiste emocje i dwudziestoletnią kampanię uzdrawiania Ministerstwa Zdrowia, plus pompowanie złotego melona, za czyn równy walki o wolny Tybet. Cycki Sharon Stone podkreśliły rangę nagrody.
Żyjący z ciągnięcia łacha z Polski i Polaków, z imienia Kuba i do tego Wojewódzki, został o poranku oblany brunatną cieczą, do tego żrącą - podejrzewam, że był to końcowy produkt przemiany materii potraw spożytych w restauracji El Popo, zawierających dużą ilość ostrej papryki i chili - przez elegancko zamaskowanego, i chyba z dużym poczuciem humoru, warszawiaka. Podniosła się wrzawa o zamach na wolność słowa. Blady strach padł na wszystkich celebrytów ściekowego nurtu. Do tego stopnia, że red. Żakowski musiał poraz kolejny schować się razem z red. Paradowską w schronie przeciw-atomowym.
Jedyne remedium na te medialne furie, to ignorowanie negatywnych komentarzy, zachowanie pogody ducha i humor przenikniony miłościa do bliźniego. Najlepiej wziąć przykład z tego tatusia, który najwyraźniej miał już powyżej uszu wariactwa swojej córki i zastosował polecana przeze mnie metodę...
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości