Jedyne co zrobiła, to dodała nieco różu na policzkach, by ukryć bladą cerę i stworzyć kontrast do czarnej sukni, ale mąż stanowczo zaprotestował. Chwycił za ręcznik, rzucił ją na kolana i wytarł jej twarz. Dla Quincy Adamsa nie miało żadnego znaczenia, że kosmetyk był podarunkiem od pruskiej Królowej Luizy z zamysłem, że zostanie użyty przy pierwszej dogodnej okazji.
(fragment książki „Louisa Catherine, The Other Mrs. Adams” by Margery M. Heffron)
W nie tak odległej jeszcze przeszłości, w zdominowanym przez mężczyzn świecie - szczególnie biznesu i polityki, kobiety nie były w stanie wygrać zbyt wielu batalii. Poniżane, deptane, bezlitośnie wyśmiewane, wykorzystywane i cierpiące z rąk męskich oprawców, przez wieki musiały godzić się na granie podrzędnej roli. Niewolnice męskiego ego. Ten stan zmieniła epoka internetu, globalizacji i rosnącego w siłę feminizmu i liberalizmu. Dzięki nim runęły posady mentalnego betonu. Doszło do zmian w niekorzystnych dla kobiet układach, do tego stopnia, że coraz częściej w bezpośrednich starciach, ta niby słabsza połowa, zaczyna wychodzić ze zwycięską ręką.
Rzecz jasna nie obywa się bez ofiar, którymi stają się same kobiety. Bohaterki zmagań, do tej pory uznawane za piękne, oddane, a jednocześnie zwyczajnie nudne, naiwne i głupiutkie – mit blondynki (tak przynajmniej widziało je większość zakompleksionych własnymi ubytkami mężczyzn), z dnia na dzień, stały się potworami, i bez znaczenia jest fakt, że są jedynie lustrzanym odbiciem męskich atrybutów sukcesu. Przeżyty szok przyczynił się do powstania antidotum: skrzywionego obrazu silnej kobiety - nie w osobie krwiożerczego wampa, ale bezwzględnej, chorej na sukces egocentryczki. Za tym malowanym grubym pędzlem wizerunkiem ukryła się zwykła obawa o nową konkurencję – niezwykle zdeterminowaną i utalentowaną. Szybko okazało się bowiem, że siedem grzechów głównych, to nie jedynie męska domena, ale atrybut silnych kobiet, które do tego jeszcze potrafią lepiej radzić sobie w chwilach stressowych.
Chciwość, pożądanie, zazdrość, gniew i duma są walorami podbijającymi nie tylko korporacyjne i polityczne salony, a również te socjalne i interentowe... Dzięki nim, kobiety zdobywają nieosiągalne parnasy, zarezerwowane do tej pory dla męskiej elity. Mało tego, zaczynają na nich brylować, wykazując się mądrością, błyskotliwością, a niekiedy prawdziwym geniuszem. Mam nadzieję, że na tym się skończy, bo o ile wizerunek internetowej amazonki może pobudzić wyobraźnię, to jej widok w objęciach dwóch ostatnich grzechów głównych: lenistwa i obżarstwa, może doprowadzić do wymiotów i kastracji, tej salonowej, o czym przekonał się lokalny, sepleniący erudyta, niejaki pimpuś...
A skoro jesteśmy na naszych śmieciach, czy jak kto woli - blokowisku (by Helena), to warto przetrzeć okulary i rozejrzeć się wokół z należytą uwagą. I co my tu widzimy? Kto szarpie? Kto gryzie? Kto urąga z takim wdziękiem, przy którym nawet najbardziej wyrafinowani kuzyni, to chłopaczki w krótkich spodenkach? Wystarczy przewertować same nicki. Czy te nicki mogą kłamać? Czy nam serce mogą złamać? I te pe... Chyba nie? A jak nie, że tak!!! Patrzcie i drżyjcie. Tu nie ma żadnych Danusiek, Wandusiek, Jadwisiek, Marysiek czy Agnieszek. A jeśli już są, to dzierżą w dłoniach niezbyt białogłowe oręża: kula, piguła, blokowisko, beret, superwomen, uff –daj spokój, nic za darmo, rebela, pielgrzym, rewolucja, biskup w spódnicy, no i zwykła baba na pociechę - choć po łacinie. Narodziło się tego kąśliwego draństwa na tyle, że przy nich atak pospolitych komarów na mazurskim biwaku, to letnia dyskoteka.
Uważajcie blagierzy w bokserkach, z cygarami i tanim winem w dłoniach, utuskujący na salonowy matrix, bo tu same kapcie, nawet te czerwone, nie wystarczą...
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości