
Nie do śmiechu. Polska (50 tys. – głównie w Warszawie) jest trzecim, po Francji (300 tys.) i Niemczech (150 tys.) centrum imigracji wietnamskiej w Europie - w USA jest ich ponad 1,7 mln. Dla większości nasz kraj to tylko przystanek na drodze do Eldorado...
Dlaczego więc Polska? Dlaczego Warszawa? Kiedy odwiedza się Phu My Hung, jedną z najbardziej eleganckich dzielnic Sajgonu - obecnie Ho Chi Minh, rzuca się w oczy amerykański styl życia. Dom, równo skoszony trawnik, Jeep przed bramą, barbecue i Domino Pizza tuż za rogiem - marzenie każdego szanującego się Wietnamczyka z wyższej klasy średniej.
Jak to osiągają? Przecież Wietnam jest ciągle krajem rządzonym przez komunistów, choć działającym na dziwnych zasadach. Dominuje tu szara strefa i łapówkarstwo. Ten świat owija niewidzialna pajęczyna układów. A mimo to, na każdym kroku, widać determinację do osiągnięcia sukcesu na własną rękę. We wspomnianym Phu My Hung, obok gustownych kafejek reklamują się prywatne szkoły: „Mały Geniusz”, „Centrum Nauki”, „Akademia Sukcesu”. Zapewniają światłą przyszłość dla młodej latorośli i budowę podstaw do wielkiej kariery. Obok perfekcyjnej znajomości języka angielskiego, gwarantują wysokie wyniki w teście SAT – klucz do amerykańskich uniwersytetów.
Nikogo nie dziwi widok dzieci rozpoczynających naukę języków obcych jeszcze w żłobku. Najnowsza wersja komputerów i doskonale przygotowani nauczyciele dla... trzylatków. Dalej to prawdziwy kierat. Ilość godzin spędzonych nad podręcznikami dochodzi do 12-stu godzin dziennie. Po szkolnych lekcjach - obowiązkowe 6-ść godzin dodatkowych zajęć. Bo tu rzadzi stara azjatycka dewiza: Sukces młodego pokolenia jest najważniejszy. W świecie technologii, liczy się zapewnienie dzieciom dostępu do narzędzi 21-ego wieku, dzięki którym będą mogły zdobywać dalszą wiedzę.
Dla bogatych Wietnamczyków, celem tak wczesnej i drakońskiej edukacji dzieci, jest zapewnienie im dostępu do amerykańskich szkół wyższych. A jeśli, to nie wypali, to do australijskich, kanadyjskich, albo brytyjskich. Dalej, to stypendium finansowane przez państwo do najlepszych uniwersytetów... w Moskwie - Polska na szarym końcu. Podobno wietnamscy kupcy zrobili fortuny na sprzedaży makaronu ubogim Rosjanom – to tak na marginesie.
Dziwny jest ten świat. Niekontrolowany autokratyczny ultra-kapitalizm produkuje nowe azjatyckie elity - często w ścisłych związkach z komunistyczną władzą. Brzmi swojsko, nie? Marzeniem jest amerykański styl życia, czyli możliwość nabycia nieruchomości w Stanach, albo Wielkiej Brytanii. Z tej perspektywy, warszawskie „żółtki”, to nieudacznicy żerujący na polskiej naiwności i wierze w misję dziejową, nie wymagającą żadnego wysiłku, tylko silnej woli wyczekiwania... Skąd więc ta zawiść w narodzie: Hale targowe w Wólce Kosowej podpalano już trzy razy, a winnych nie ma...
PS.
Tekst napisany na bazie artykułu zamieszczonego w NYT: Little Genius, Vietnamese Style by Roger Cohen
http://www.nytimes.com/2014/05/06/opinion/little-genius-vietnamese-style.html?_r=0
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości