Właśnie wróciłem z San Francisco. Nic specjalnego, bo musiałem sprawdzić stan mojej posiadłości i opłacić ogrodnika. Przy okazji zawitałem w okolice mojej ulubionej ulicy Castro, gdzie nad centralnym punktem nie góruje tęcza – ta w stylu z placu Zbawiciela – a jedynie powiewa flaga w tych samych kolorach. Wpadłem tam, bo lubię przyglądać się wybrykom natury. Bez żadnego wzmożenia, ot tak z ciekawości. Przy okazji odwiedziłem jedną z restauracji, gdzie serwują hipster posiłki. Trafiłem na niezwykle miłą obsługę – ojczyźnianą. Okazało się, że kelener (zrozumiałem, że mial na imię Danusia, choć mógłby równie rzec, albo zasugerować, że ‘da siusia’) jest z Polski i zatrudnił się na krótki czas, by zarobić na powrót do kraju. Rzecz jasna dałem mu suty napiwek, by ukrucić jego cierpienia na łonie cywilizacji śmierci. Przyszło mi to dość łatwo, bo byłem w dobrym humorze po otrzymaniu informacji, że przyznano mi nagrodę za całokształt mundialowej twórczości. Tuż przed wyjściem zapytałem ‘Danusię’, co zwabiło go do miasta nad zatoką. Okazało się, że chciał zakupić orginalne spacerówki, które staly się warszawskim hitem, po tym jak Helena zakochała się w wioślarzu, bo ten podarował jej obuwie lepsze i zdrowsze od waldburgowskich asfaltowych skarpetek. I to byłoby na tyle, gdyby nie konieczność wyrażenia wdzięczności moim miłośnikom...
Dziękuję administracji Salonu24 za nagrodę. Miło znaleźć się na pudle w tak doborowym towarzystwie. Szczerze jednak przyznam, że największą satysfakcję sprawiło mi samo uczestnictwo w konkursie, a zarazem zapoznanie się z twórczoscią autorów, których do tej pory nie czytałem... Dalej chciałbym podziękować:
-Mamie, która przez cały miesiąc z uporem kibicowała moim zmaganiom.
-Żonie, mojemu głównemu sponsorowi, bo zapewniała stałe dostawy prądu i posiłki.
-Dzieciom, które nie narzekły na brak rozmów z tatą, w końcu Mundial jest raz na 4 lata.
-Koleżankom i kolegom, którzy nie nalegali na organizowanie imprez.
-Laeni za pomoc w edytowaniu notek i worek przecinków.
-Helenie T. za motywację i czereśnie.
-Capie za to, że jest Capą.
-Anderowi za zajączka.
-Panamie za kapelusz.
-Pimpusiowi za nielegalny doping (bez Tullamore nie dojechałbym do mety).
-I wszystkim czytelniczkom i czytelnikom za liczne wizyty...
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości