Jan Popławski Jan Popławski
144
BLOG

Wybory Prezyenckie 2015

Jan Popławski Jan Popławski Polityka Obserwuj notkę 0

Mijająca kampania wyborcza jest jedną z bardziej jałowych kampanii wyborczych jakie miałem okazję oglądać. Jest kompletnie nie merytoryczna i bezsensowna. Wszyscy kandydaci bez wyjątku, prowadzili ją rzucają hasłami, które były jedynie PRowymi sztuczkami, a nie pogłębioną diagnozą problemów społecznych czy wyzwań stojących przed Polską. Kandydaci nie zadali sobie jednak trudu by przedstawić jakiekolwiek konkretne propozycje zmian, wszystko sprowadzało się do tzw. wrzutek medialnych. O tyle o ile od kandydatów typu Kukiz czy Korwin nie należało tego oczekiwać o tyle od kandydatów pokroju Komorowski i Duda już tak. Symboliczne jest przedstawienie rady programowej Dudy, która zebrała się raz by zrobić sobie fotki dla dziennikarzy a nie podjęła żadnej pracy programowej. Kampania była na tyle jałowa i bezsensowna, że zwyczajnie pozwoliłem sobie na odpuszczenie debat telewizyjnych, konwencji i wystąpień jako kompletnie nic nie wnoszących i pozbawionych znaczenia.

Obaj główni rywale zawiedli oczekiwania swoich obozów politycznych. Prezydent Komorowski roztrwonił poparcie społeczne w wysokości 60% mozolnie budowane przez 5 lat bezbarwnej prezydentury. Bezbarwnej bo pozbawionej aktywności swojego poprzednika, ale równocześnie zbierającej punkty za nieangażowanie się w konflikty toczące się na scenie politycznej. Prezydent Komorowski skutecznie zrzucił odium walki politycznej na barki Platformy Obywatelskiej, sobie pozostawiając rolę notariusza polityki Platformy, podpisując wątpliwe ustawy wprowadzane przez rządy PO- jak skok na OFE czy podniesienie wieku emerytalnego. Tym samym udało mu się zbudować sytuację, w której dzięki polityce, której symbolem były pikniki z harcerzami- a de facto mocno inkluzywnej polityce orderowej i inkluzywnej polityce historycznej obejmującej szeroką gamę środowisk udało mu się być najbardziej popularnym nawet w elektoracie PiS. Z tego poziomu zjechał do dramatycznego wyniku 35% w najnowszych sondażach. Tym samym jego kampania jest modelowym przykładem jak coś, mówiąc delikatnie, "położyć". Obserwując np. "Co na to Bronek" można odnieść wrażenie, że kampanię Komorowskiego prowadzi V kolumna PiSowców a nie Tyszkiewicz i politycy PO. Tym bardziej jeśli się przypomni początkową próbę budowania kampanii w oparciu o brak konfetti, hasła zgody i bezpieczeństwa, polityka z poparciem społecznym a nie Platformy. Natomiast w połowie organizuje się wielką fetę z wjazdem autobusem, a kampanię kończy się na straszeniu Kaczyńskim i IV RP i fecie organizowanej przez PO. W tzw. międzyczasie Komorowski najpierw krytykował kontrkandydata za populizm by pod koniec samemu oferując Polskę dla młodych, zmianę filozofii ordynacji podatkowej z opresyjnej podatkowo na przychylnej dla płatników. Propozycję Prezydenta były równie mgliste i populistyczne co konkurentów, których za prowadzenie takiej kampanii krytykował.

Kompletny chaos i brak jasnej strategii, wolty w kampanii doprowadziły do takiego a nie innego finiszu. Tak naprawdę nie ma co analizować kampanię bo to samo pasmo porażek, należy na nią spuścić zasłonę milczenia. Tak naprawdę Komorowskiego opłaciłoby się nie prowadzenie kampanii i jak najmniejsze wypowiadanie się. Paradoksalnie może taka taktyka pozwoliłaby na zmniejszenie strat, bo oczywiście nie udałoby mu się pełnić urzędu w toku kampanii abstrahując kompletnie od działań rywali. Komorowski może jeszcze wygrać, ale będzie to jedynie wygrana o włos i będzie jego polityczną porażką. A paradoksalnie jego wygrana może przyspieszyć wygraną PiS w wyborach parlamentarnych. Dzisiaj przegrana Komorowskiego jeszcze niedawno nie brana realnie pod uwagę jest obecnie całkiem realnie branym pod uwagę scenriuszem kolejnych dwóch tygodni.

Z kolei Andrzej Duda, który początkowo miał niesamowicie dobry start zapowiadający świetną kampanię, również nie sprostał zadaniu jakim było wyjście poza żelazne 30% PiSu. Jego podstawowym zadaniem było odbicie ludu PiSowskiego spod uroku Bronka i zdobycie rozpoznawalności w samym elektoracie PiS. Niestety jako polityk drugoplanowy w PiS bardzo dużo czasu zajęło mu to co dla kandydata partii opozycyjnej nie powinno być w ogóle robota w kampanii wyborczej. Wynika to z wieloletnich zaniedbań samej partii i jak i postawienie na polityka z drugiego szeregu. Sam Duda pomimo tego, że to dobry strzał, jednak nie grał w PiSie pierwszych skrzypiec i położyło się to cieniem na jego kampanii. Kaczyński nie mógł pozwolić by w kampanii wystartowali albo dawno rozłamowcy tzw. "zdrajcy" albo ludzie niepewni. Aby Duda mógł być w pełni kandydatem PiS musiał zdobyć popracie elektorartu PiS. Tę część planu udało mu się zrealizować, ale żeby wygrać musi przebić szklany sufit poparcia PiS to znaczy zdobyć w pierwszej turze więcej niż żelazne 30 % PiS. A no to raczej się nie zanosi. to prawda, że zostały dwa tygodnie i jak zapowiadają PiSowcy to właśnie będzie okres zbierania szerszego poparcia, ale na to może być zwyczajnie za mało czasu. Nad tym sztab PiS powinien był pracować już od dwóch tygodni a tego nie robił. Mało tego początkowy sukces pierwszej konwencji Dudy nie przekuł się w paliwo na dalszym etapie kampanii. Były popełniane błędy dość szkolne. Jeśli ma się tak nieprzyjazne otoczenie medialne jakie ma PiS, takie błędy są jak zbrodnia ponieważ są eksponowane i uderzają w kandydata z potrójną siłą. Błędami takimi była sprawa wysłania wojsk jak i in vitro. Kandydat najpierw publicznie wyraźnie opowiedział się za takim wariantem aby ustami swojego rzecznika Mastalerka zaprzeczyć. Było to bardzo łatwe do zestawiania i ukazania 1 bałaganu w sztabie a po 2 nie przemyślenia tej kwestii. A od kandydata na najwyższy urząd w państwie, równoczesnego zwierzchnika sił zbrojnych, należy oczekiwać jednoznacznej deklaracji i to gruntownie przemyślanej. Zwłaszcza w przypadku konfliktu zbrojnego za wschodnią granicą Natomiast Duda wydawał się zaskoczony pytaniem, odpowiedział za ale warunkowo, rzecznik zaprzeczał, wszystko to dało sumpt mediom do pokazywania niekonsekwencji a konkurencji do ataków, które trwały parę kolejnych dni. Nie ma znaczenia, że później sam Komorowski dopuszczał wysłanie wojsk, nie ma znaczenia czy Duda był za czy przeciw znaczenie ma brak gotowości na tak oczywiste pytanie. Podobnie sytuacja wyglądała z in vitro. Duda najpierw unikał dziennikarzy, co w zestawieniu z wyciągniętą ustawą autorstwa Dudy przewidującą odpowiedzialność karną, szerokim poparciem społecznym jakie cieszy się metoda in vitro, jak również z uprzednią szeroką otwartością na dziennikarzy- było wyraźną rysą na wizerunku kandydata. Obóz Platformy wykorzystał- ogłosił projektowanie ustawy o in vitro w Sejmie, kalendarz jest nieprzypadkowy. Rząd rzuca Komorowskiemu koło ratunkowe w postaci tematu dla mediów na kampanię, Komorowski podłapuje opowiada komunały jak to nie można być przeciw życiu itp. Duda zamiast opowiadać podobną- nic nie znaczącą formułkę ale rozbrajającą bombę medialną, nie umiał kompletnie wybrnąć z sytuacji. A przecież atak z tej flanki był oczywistością, kandydat był kompletnie nieprzygotowany przez swój sztab.


Próba umoczenia Dudy w aferę SKOKów, która została odpalona w kampanii również nie przyniosła pożądanego rezultatu. Głównie dlatego, że była zbyt skomplikowana i niejednoznaczna. Zarzucanie Dudzie, że przygotował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego kiedy pojawiły się wątpliwości co do konstytucyjnych rozwiązań dobrze skwitował dr Piotrowski, który stwierdził, że jeśli pojawiły się wątpliwości co do konstytucyjności to Prezydent jako strażnik Konstytucji nie miał wyjścia- powinien był skierować do Trybunału. Oczywiście Wyborczej, która próbowała zrobić z tego wielki spisek IV RP, nic by takie deklaracje bezpartyjnego eksperta nie przekonały. Dobrym akcentem kampanii Dudy była rocznica Katastrofy Smoleńskiej, uderzenie przygotowywane przez publikację kolejnych stenogramów i wracanie do tematu przyczyn Katastrofy wprawdzie wyhamowało kampanie Dudy ale nie doprowadziło do jej planowanego załamania. Mistyfikacja była na tyle czytelna, że nie udało się jej wywrzeć odpowiedniego efektu. Jak słusznie określił jeden z publicystów była niczym walenie kijem w klatkę. Macierewicz co prawda się pojawił ale na szczęście dla PiS był nisko eksploatowany i przewidywalny. Natomiast sam Andrzej Duda poradził sobie profesjonalnie- nie uległ prowokacji, obchody odbył godnie i bez żadnych ekscesów mogących przyprawić mu przez media przysłowiowej "gęby". Krótko mówiąc nie dał się złapać w medialne sidła zastawione na niego. Walenie w klatkę odbyło się bez wcześniejszego złapania weń zwierza. Kampanię Dudy moim zdaniem można nazwać poprawną ale nie dobrą, z dobrym początkiem słabszym rozwinięciem i bez odpowiedniego przyspieszenia. Plan Dudy by zdobyć szersze poparcie społeczne niż jedynie elektorat PiS nie odniósł sukcesu.

Tym niemniej najbliższe dwa tygodnie pokażą czy Duda się PiSowi uda. Póki co wydaje się, że obrał strategię umizgów do wyborców Pawła Kukiza, który okazał się być czarnym koniem kampanii wyborczej. Umizgi Dudy były m. in. poprzez proponowanie przyjmowanie każdego wniosku o referendum przy milionie podpisów obywateli czy zmianę Konstytucji przez obowiązkowe dwukrotne czytanie projektu. Miało to przeciwdziałać praktyce ostatniej kadencji Sejmu uwalania projektów przed pochyleniem się nad ich treścią co Platforma "Obywatelska" uczyniła ostatnimi laty mottem swoich rządów. W najnowszym sondażu Kukiz zdobywa aż 14%. Oszałamiający wynik- premia za autentyczność, bycie z poza sceny politycznej. Jednak jeśli zakładać scenariusz manewru a la Andrzej Lepper może nie przynieść spodziewanego rezultatu. Jednak wyborcy Kukiza a wyborcy Leppera to ludzie z innej gliny ulepieni. Wyborcy Leppera to byli mieszkańcy wsi i małych miejscowości, którzy wybrali głosiciela buntu społecznego, wykluczonych ekonomicznie- w miarę jednorodny. Natomiast wyborcy Kukiza to konglomerat różnorodnych środowisk. Od ludzi zawiedzionych Palikotem po ludzi zawiedzionych PiSem. Ludzie zmęczonych ciągłą wojenką PiS-PO i potrzebujących prawdziwej zmiany. Kukiz- abstrahując od tego co mówi- jest naprawdę autentycznym głosicielem sprzeciwu. Tym samym nawet wyraźne wsparcie Dudy może nie przełożyć się na "przejście" głosów na Dudę.

W najbliższych dwóch tygodniach będziemy mieli wzmożoną aktywność środowisk, które mówiąc delikatnie genetycznie nie trawią PiSu. Jeśli będzie to chamska kampania jak w przypadku publikacji stenogramów przed rocznicą Katastrofy Smoleńskiej, nieprzemyślana, nerwowa i mocno naciągana to paradoksalnie może pomóc Dudzie i wbić gwóźdź do trumny Komorowskiego. Jeśli natomiast będzie przebiegała w sposób pozytywny, przemyślany i łagodny bez nerwowości może przyczynić się do zahamowania spadku Prezydenta i psim swędem jego wygrania w drugiej turze. Natomiast jeśli Duda pozostanie przy elektoracie PiS oraz będzie liczył na wsparcie Kukiza może to się stać przyczyną jego porażki. Na tym etapie kampanii wyjście na szerszy elektorat może być jeszcze trudniejsze niż w ubiegłych tygodniach. W mojej ocenie takie zagranie jest niezbędne i równocześnie spóźnione. Media będą jeszcze bardziej atakowały Dudę niż ma to miejsce obecnie. Jeśli sztab miał ciężko to dopiero był początek, jeśli nie odrobił lekcji z in vitro i wysyłania wojska na Ukrainę to Duda nie ma szans na wygraną. Szanse i tak ma nieduże, jeśli nastawi się na poparcie Kukiza to przegra.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka