Na wieść o komikach przypuszczalnie w umysłach większości ludzi maluje się obraz beztroskich wesołków, którym uśmiech nigdy nie znika z twarzy. W praktyce rzeczywistość bardzo brutalnie podważa ten pogląd.
Najbardziej jaskrawy przykład to oczywiście Charlie Chaplin. Nim zaczęła się jego wielka kariera, to dzieciństwo spędził w nędzy z ojcem alkoholikiem i matką zmagającą się z problemami psychicznymi.
Również Benny’emu Hillowi nie dane było zaznać szczęścia. Gdy gasły kamery błyskawicznie zmieniał się z dowcipnisia rozweselającego miliony telewidzów w zgorzkniałego człowieka, który zmarł w samotności w swoim fotelu.
Z kolei Rowan Atkinson (czyli popularny Jaś Fasola) w życiu prywatnym uważany jest za ponuraka.
Co się tyczy Robina Williamsa, to cierpiał na depresję, w konsekwencji czego popełnił samobójstwo.
Nie trzeba daleko szukać, żeby i u nas napotkać podobne przypadki – taki chociażby Bohdan Smoleń stracił w tragicznych okolicznościach syna i żonę.
Zakrawa to na absurd, swego rodzaju fatum, iż osoby z takim poczuciem humoru są tak skrajnie nieszczęśliwe. Zupełnie jakby ciążyło na nich jakieś fatum, i zły los kazał płacić im daninę za rozweselanie mas.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości