Może i surowe, ale piękne

Jest zima i wiadomo, wszyscy kręcą nosem. Nie jest to zapewne ulubiona pora roku dla większości ludzi, i niewielu czeka na nią z utęsknieniem. No, może za wyjątkiem narciarzy i dzieci.

Ja zawsze do niej miałem stosunek raczej pozytywny - w dzieciństwie lubiłem szaleć na sankach, a w późniejszym wieku długie zimowe wieczory idealnie nadawały się np. do grania w gry video, albo obecnie częściej do oglądania telewizji, słuchania radia, pisania na blogu, bądź czytania. Najlepiej przy kubku dobrej, gorącej herbaty. Wtedy jest tak miło, przytulnie.

Kiedyś, jeśli sytuacja pozwoli, trzeba będzie spróbować swoich sił na nartach i snowboardzie.

I nie przeszkadza mi będący zmorą wielu ludzi mróz. Jakoś mam taki specyficzny organizm, że nieźle znosi i przystosowuje się do niskich temperatur. Jedyne co mnie drażni w tej porze roku to lód na ulicach, no i odwilż.

Oczywiście, można się nie zgadzać z moimi słowami. Zdaję sobie sprawę, że w tej kwestii należę do mniejszości. Niemniej nie zgadzam się co do jednego – że zima jest brzydka. To stwierdzenie bardzo krzywdzące.

Moim zdaniem, najlepiej zimowy krajobraz wygląda pod wieczór, gdy robi się ciemno ( ale i w dzień nie jest też źle). Wtedy to świat wydaje się taki spokojny, harmonijny. jednolicie pokryty białym puchem ( ale nie monotonny w złym znaczeniu tego słowa). Otoczenie miejscami wygląda bajkowo, na gałęziach wiszą sopelki lodu tworząc specyficzne żyrandole, albo śniegowe czapy zdobiące korony drzew, do tego dochodzi jeszcze gra świateł w nich się odbijających. Ten pejzaż ładnie uzupełniają i urozmaicają chociażby zwłaszcza z perspektywy oddali światła w oknach domów, albo gwiazdy na zimowym niebie. Malowniczo się też prezentują np. niewielkie rzeczki albo strumienie, z małymi pęknięciami w lodowej tafli, przez które widać płynącą wodę. To wszystko ma swój klimat.

Sądzę, że jedynym okres w roku, o którym nie da się powiedzieć dobrego słowa, jest listopadowa plucha i marcowe roztopy. Tam faktycznie jest praktycznie tylko i wyłącznie brzydota.