Jerzy Korytko Jerzy Korytko
919
BLOG

Smoleńsk - kto odpowiada za klęskę prokuratorskiego śledztwa?

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Rozmaitości Obserwuj notkę 7

 W poprzedniej notce omawiałem oficjalne informacje NPW (link) dotyczące jej działań w pierwszych godzinach-dniach po „katastrofie smoleńskiej”. Haniebne informacje. Oto podstawowa konkluzja:

W pierwszych dniach po katastrofie przebywający na miejscu zdarzenia polscy prokuratorzy wojskowi nie prowadzili samodzielnie żadnych czynności procesowych, bowiem Europejska Konwencja o pomocy prawnej w sprawach karnych z dnia 20 kwietnia 1959 r., na podstawie której opiera się współpraca pomiędzy prowadzącą śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej Wojskową Prokuraturą Okręgową w Warszawie oraz Komitetem Śledczym Federacji Rosyjskiej, nie przewiduje takiej możliwości.

Dlaczego tak się stało? Kto za to ponosi odpowiedzialność? Kto spowodował, że śledztwo de facto wyłącznie prowadzi strona rosyjska? Przecież to strona ciągle podejrzana o możliwość sprawstwa owej „katastrofy”? Ponieważ jednym z kierunków śledztwa naszej prokuratury wojskowej, dodajmy kierunkiem ciągle nie odrzuconym, zaniechanym, jest możliwy „udział osób trzecich” jako jej przyczyna. Z oczywistych względów musi to dotyczyć strony rosyjskiej, choćby teoretycznie (???). To zapewne jest  oczywiste także nawet dla najbardziej zaślepionych obrońców oficjalnej  wersji katastrofy. Któż więc to zadecydował, że przyjęto taki sposób procedowania śledztwa? Tu trzeba wyjaśnić jedno – nie należy mieszać  ze sobą dwóch spraw: prokuratorskiego śledztwa  - z postępowaniem w sprawie wyjaśniania przyczyn katastrofy prowadzonym przez komisje lotnicze – rosyjską MAK i polską komisję Millera. To jest inna kwestia, choć jeszcze bardziej bulwersująca. Ale omawiałem to już wielokrotnie. Sprawca uznania lotu Tupolewa za „cywilny” jest znany – to premier Donald Tusk zawarł w tym względzie umowę z Putinem – ustną dodajmy – nigdy oficjalnie nie spisaną nawet!!

Wróćmy do sprawy prokuratorskich śledztw – dlaczego prowadzone są osobno? Kto tak zadecydował? Otóż nikt o tym nie zadecydował wprost. Urzędników pozostawiono samych sobie. Nikt z rządu nie próbował zająć stanowiska w tej sprawie. Przyjąć za dobrą monetę pierwszych deklaracji strony rosyjskiej o możliwości wspólnego prowadzenia śledztwa prokuratorskiego. A taką deklarację w kilka godzin po katastrofie złożył prezydent FR – Dmitrij Miedwiediew. Oto interesująca opinia na ten temat znaleziona w internecie:

Umowa między Polską a Rosją o pomocy prawnej w pełni regulowała obrót prawny w sprawach karnych pomiędzy oboma państwami w latach 1996-2000. W marcu 2000 r. Rosja ratyfikowała Europejską konwencję o pomocy prawnej w sprawach karnych i odtąd była ona w tym zakresie podstawowym aktem prawnym w re­lacjach polsko-rosyjskich. Jej art. 26 uchyla bowiem postanowienia wszelkich umów dwustronnych zawartych pomiędzy sygnatariuszami, w tym więc i umowę polsko-rosyjską z 1996 r., z wyjątkiem jednak tych postanowień znajdujących się w umowach dwustronnych, które w sposób szczegółowy regulują sprawy z zakresu po­mocy prawnej. Stąd też obydwa te akty prawne są obecnie wykorzystywane w stosunkach polsko-rosyjskich.

Inna jest sytuacja prawna Drugiego protokołu dodatkowego do Europejskiej konwencji o pomocy praw­nej w sprawach karnych. Rosja, w przeciwieństwie do większości państw europejskich, nie ratyfikowała tego protokołu. A to właśnie on daje możliwość powoływania wspólnych zespołów śledczych przez prokuratorów z dwóch lub kilku państw. "Nie można zatem w sprawie katastrofy smoleńskiej powołać wspólnego polsko­-rosyjskiego zespołu śledczego. Takie jest rozumienie obowiązującego stanu prawnego przez prokuraturę" - stwierdza prokurator generalny Andrzej Seremet.

Powtórzmy: Wydarzyła się tragedia, która nie ma sobie równej w powojennej historii Europy. Fakt ten w pełni uzasadniał podjęcie nadzwyczajnych decyzji, wykraczających poza standardowe rozstrzygnięcia wynikające z obowiązujących aktów prawnych. Jest też jednak sprawą oczywistą, że władni do podjęcia takich de­cyzji nie są urzędnicy, choćby byli oni nawet prokuratorami generalnymi w swoich krajach. Inicjatywę muszą podjąć politycy najwyższego szczebla. Tylko oni mogą uzgodnić działania, które będą adekwatną reakcją na wydarzenia nadzwyczajnej rangi. Jest więc zrozumiałe, że polski prokurator generalny, chcąc odrzucić od siebie zarzut pozostawienia śledztwa w rękach rosyjskich, stwierdza, że powołanie wspólnego zespołu prokurator­skiego nie było rolą prokuratury, ale leżało w sferze politycznej.

Premier Donald Tusk dysponował dwoma atutami. Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, jak podało Centrum Prasowe Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, 10 kwietnia zapewnił polskiego premiera, że śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy w Smoleńsku będzie prowadzone wspólnie przez prokuratorów polskich i ro­syjskich. Polska strona powinna była obstawać przy spełnieniu tego zobowiązania przez stronę rosyjską. Istniał przy tym znany i stosowany w Europie akt prawny - Drugi protokół dodatkowy do Europejskiej konwencji o pomocy prawnej w sprawach karnych, którego Rosja wprawdzie nie ratyfikowała, ale w tej nadzwyczajnej sytuacji, przy zgodzie obu stron, mógł on stać się podstawą powołania wspólnego polsko-rosyjskiego zespołu śledczego. [...] Tak się jednak nie stało. Najwyższe władze polskie całkowicie zaniechały tego kierunku działań. Pozostawiły decyzje w rękach prokuratorów, a ci, mogąc działać wyłącznie w ramach obowiązujących ich przepisów, nie mogli wszak prowadzić negocjacji będących domeną polityków.

Czy nie można oprzeć się wrażeniu, że polskiemu rządowi, premierowi Tuskowi  - w ogóle nie zależało na rzetelnym, wnikliwym śledztwie? Rzetelnym ustaleniu prawdziwych okoliczności tamtego tragicznego ranka? Że pozostawiono tą sprawę do „wyjaśnienia” (raczej do zatarcia wszelkich śladów) celowo Rosjanom – z nieznanych póki co do końca powodów? Bez słowa protestu? Bez jakiejkolwiek inicjatywy mającej na celu zachowanie naszych elementarnych interesów narodowych, państwowych? Moim zdaniem to zachowanie naszego rządu, premiera Donalda Tuska osobiście – ociera się o zdradę stanu. Te cztery lata z górą jakie upłynęły od tamtego tragicznego dnia ukazują całkowite fiasko koncepcji Tuska. Otóż usiłował on usprawiedliwiać swoje działania wówczas takim stwierdzeniem: Nie róbmy so­bie złudzeń co do przepisów i zasad postępowania, które wynikają z konwencji chicagowskiej [...] Chcę przede wszystkim stwierdzić, że od początku staliśmy przed pewnym dylematem - i trzeba było go rozwiązać - tzn. czy chcemy zademonstrować od razu z definicji nieufność wobec państwa rosyjskiego i zażądać czegoś, czego np. nie otrzymamy, bo mamy prawo się o to ubiegać, a nie mamy w tych przepisach zapewnienia, że musimy to dostać; czy też chcemy założyć, że współpraca będzie możliwa i im będzie ona lepsza, tym szybciej dotrze­my do prawdy".

Dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło – premier Tusk w imię idiotycznych nadziei podjął niedopuszczalne ryzyko. Zrezygnował z naszych oczywistych praw – „bo nie chciał żądać czegoś co się nam należy – z obawy że tego nie otrzymamy – bo wykażemy nieufność wobec państwa rosyjskiego”. I co się stało? Premier Tusk, jego rząd – wykazali ocean ufności wobec „państwa rosyjskiego”. Potraktowali to tak głęboko, szczerze – że oddali całość śledztwa w ręce Rosjan.  I czym to skutkuje? Gdzie jest wrak samolotu? Jego „czarne skrzynki”? Więcej – gdzie są wszystkie dowody w sprawie 10 kwietnia? Dokąd nas ta ufność zaprowadziła? Dziś szef zespołu ekspertów NPW twierdzi, że wobec braku dostępu do kluczowych dowodów polskie śledztwo nie może być skutecznie prowadzone. Otóż to -  politycy muszą odpowiadać za skutki swoich decyzji. To nie może być tak, że łamią prawo w imię swoich fantasmagorii, politycznych pseudo-kalkulacji -  a ciężar ich błędów spada wyłącznie na nas, społeczeństwo. Wiem – u nas tak jest od dawna. Ale najwyższy czas z tym skończyć. Premier Tusk powinien odpowiedzieć za swoje zaniechania i błędne decyzje przed Trybunałem Stanu. To jedyna droga do przywrócenia państwa prawa u nas.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Rozmaitości