Jerzy Korytko Jerzy Korytko
766
BLOG

Dlaczego jesteśmy w NATO-"bis".

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Rozmaitości Obserwuj notkę 14

 W poprzedniej notce podstawowy mój wniosek był taki, że nie jesteśmy pełnoprawnymi członkami NATO. Że chociaż należymy do NATO, to jednak w istocie do NATO – bis. Nie mamy, podobnie jak inne kraje przyjęte do paktu po 1989r. - żadnej praktycznie gwarancji bezpieczeństwa. Granica obrony paktu na wschodzie Europy – to ciągle wschodnia granica Niemiec. W nowoprzyjętych krajach, także w Polsce – nie rozlokowano żadnych istotnych sił paktu. Ostatnio min. Siemoniak powiedział cos takiego:

Konieczna jest szybka reakcja NATO na kryzys ukraiński. Przywódcy państw członkowskich "na poważnie" powinni podejść między innymi do kwestii zmian w planach obronnych. Mam nadzieję, że od szczytu NATO w Newport będziemy budowali znaczącą obecność sił NATO w Polsce - dodał.

Tyle, że od decyzji politycznych (nawet gdyby takie zapadły po naszej myśli) do faktycznych zmian upłyną miesiące a może lata. Tymczasem przesilenie w sprawie Ukrainy to kwestia najbliższej przyszłości. I Jaś „może nie doczekać”….

Zadajmy sobie pytanie – dlaczego znaleźliśmy się w takim położeniu? Dlaczego nie nabyliśmy pełni praw w pakcie? Dlaczego nowoprzyjęte kraje traktuje się jak kraje buforowe, przedpole paktu? Dlaczego nie zapewnia się im realnej obrony? Myślę, że istnieją poważne przesłanki pozwalające odpowiedzieć na te pytania.

Ważny trop znaleźć można w przedmowie autorstwa Antoniego Macierewicza do pracy Anatolija Golicyna „Nowe kłamstwa w miejsce starych”. Oto kilka fragmentów tego wstępu - moim zdaniem doskonale charakteryzujących istotę problemu.

Zachód bowiem wierzy w ewolucję, przemiany itd. „systemu sowieckiego” podczas gdy ten bez względu na oficjalną nazwę państwa i tytuły sprawujących władzę od czasu rewolucji sowieckiej nie ulega zasadniczym zmianom a jedynie doskonali swoje metody podboju świata. Do takich metod należało wykreowanie w latach 50-tych opinii o konflikcie chińsko-sowieckim a także stworzenie całego systemu ruchów dysydenckich. O ile operacja pierwsza służyć miała dezinformacji geopolitycznej i zmierzała do zmiany koncentracji sił strategicznych Zachodu to operacja druga, nie mniej groźna – miała na celu przygotowanie teatru dozasadniczego uderzenia.[…]Wyzwolone spod bezpośredniej okupacji sowieckiej kraje, przyjęte do NATO i UE wciąż pozostają pod dominującym wpływem dawnego okupanta. Nie ma też wątpliwości, że stało się tak właśnie dlatego, że Rosji sowieckiej udało się w latach 60-tych i później zastąpićautentyczną opozycję niepodległościową ruchami dysydenckimi, których celem była nie niepodległość leczsocjalizm z ludzką twarzą.

Dalej Macierewicz mówi o „olbrzymim wpływie elit dysydenckich” ciągle kontrolowanych przez Rosję na życie swoich krajów. Oczywiście w swoich rozważaniach Macierewicz powoływał się na poglądy Golicyna zawarte w komentowanej pracy. Zważywszy na to, że Golicyn wydał ją drukiem w 1984r. Zachód miał dużo czasu by sprawdzić trafność tych poglądów.

Przyjmując nowe państwa po 1989 roku powstał oczywisty dylemat. Czy przyjmować je na równych prawach ze starymi członkami, dopuszczać ich przedstawicieli do faktycznego uczestnictwa w sprawach najściślej tajnych – czy też zachować jakieś rozróżnienie. Gołym okiem widać, że wybrano tą drugą opcję. Nie chciano wpuszczać „konia trojańskiego” Rosji – i to konia o wielu głowach, raczej smoka trojańskiego – z oczywistych względów. Nie chciano bowiem poprzez rozszerzenie paktu spowodować osłabienia jego struktur. Uczynić je całkowicie transparentnymi dla Rosji. Nie wiem w jaki sposób, w jakich okolicznościach Lech Wałęsa wymyślił NATO – „bis”. Bo to on wprost sugerował stworzenie takiego tworu. Być może to nie jego idea, pomysł. W owym czasie był poważnie traktowany i rozmawiali z nim najważniejsi politycy Zachodu. Być może zasłyszał taki projekt od któregoś z nich. A jego język zawsze wyprzedzał myślenie. Dlatego to upublicznił. Może celowo mu to powiedziano – testując reakcje polskiej sceny politycznej na ten zamysł. Wówczas nie było żadnego przyzwolenia na takie członkostwo „drugiej kategorii”. Myślę, że i dziś by się takiego przyzwolenia nie znalazło. Ale to czego nie zrobiono wprost, oficjalnie – zostało po prostu zastosowane w praktyce. To dlatego min. Siemoniak mówi dziś o konieczności zmian. Gdybyśmy byli pełnoprawnym członkiem NATO – nie było by powodu by cokolwiek zmieniać.

Bardzo interesujący tekst znalazłem ostatnio na ten temat. Oto kilka fragmentów    notki   blogera  Janko Walski:

Podbój przez neutralizację elit niepodległościowych sąsiednich krajów jest znacznie tańszy i znacznie skuteczniejszy niż XX-o  wieczne, klasyczne metody podboju. Wystarczy zmonopolizować  media, za ich pomocą fachowo tumanić masy  oraz znaleźć odpowiednie kukły do rządzenia, które dzięki monopolowi medialnemu da się wypromować. Każdy z tych elementów jest ważny i niezbędny, ale kluczem jest położenie łapy na masowym przekazie.[…]Obecnie Gruzji i Polski nie ma. Gruzją rządzi człowiek Putina, oligarcha, którego dochody przekraczają budżet Gruzji, właściciel telewizji, dzięki której przejął władzę […] Komorowski i Tusk po zbrodni smoleńskiej nie tylko trzymani są w szachu przez Putina, który w każdej chwili mógłby ich całkowicie skompromitować….

Myślę, że mimo pewnych być może za daleko idących wniosków – tekst ten w zasadniczej części oddaje istotę rzeczy. Tak, obecnie Rosja rządzi byłymi krajami satelickimi poprzez swoją agenturę. Okazuje się, że mimo pozorów demokracji w praktyce rządzi ten, kto rządzi mediami. I nie muszą to być wszystkie media – wystarczy mieć na pasku te główne. To w zupełności wystarczy. Widać to także na przykładzie Polski. Proszę wspomnieć choćby na wściekłość ataków mediów na poprzedni rząd…. i porównać to z „parasolem ochronnym” dla tego rządu… Ktoś powie – i ten rząd jest krytykowany. To oczywista nieprawda. Krytyka jest - ale taka zupełnie nieadekwatna, symboliczna – a i tak w konsekwencji wszystkiemu jest winien Jarosław Kaczyński!!!! Ponadto – czy nie widać jak łatwo można u nas wykreować znaczące poparcie – grając tylko mediami, jedną dwoma postaciami – jakiegoś ugrupowania w zasadzie znikąd? Z niebytu politycznego? Wiadomo o co mi chodzi… od początku wiedziałem (i wskazywałem na to wyraźnie) że to sztucznie pompowane sprawy…. Dziś „pompowanie” ustało – czyżby figuranci nie byli aktualnie potrzebni? Już inne scenariusze się piszą?

Tak wygląda nasze położenie w świecie „geopolitycznym” dziś. Bardzo nieciekawie to wygląda. Kosztem drastycznych wyrzeczeń  całego narodu (wspomnijmy na programy dostosowawcze, zniesienie ceł na towary z UE, zagładę polskiego przemysłu) dotarliśmy do UE i NATO. I po co? Po to, by stać się krajem buforowym? Bez żadnych gwarancji obrony? 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Rozmaitości