Zakończony właśnie szczyt NATO potwierdził wszystkie obawy. Potwierdził to, że ostatnie wypowiedzi strony rosyjskiej na temat ustaleń dawno (1987r.) zawartych między sojuszem a Rosją o nie rozszerzaniu granic paktu w jej kierunku mają twarde podstawy. Bo proszę zważyć na wyniki szczytu – czy podjęto decyzje o rozmieszczeniu w Polsce lub innym państwie postsowieckim jakichś oddziałów NATO? Instalacji wojskowych? Nie. Nic takiego nie uczyniono. Mami się nas iluzją tego, że w Polsce znajdzie się przyszłe dowództwo „szpicy” NATO. Czyli jakichś oddziałów szybkiego reagowania jednym słowem. Ale gdzie będą stacjonować same oddziały? Tego nie powiedziano. Ale symptomatyczne jest to, że nie powiedziano wyraźnie, że te oddziały będą w Polsce stacjonować. Co więcej – wskazuje się na to, że ich przeznaczenie jest ogólnoświatowe. Mają być użyte w dowolnym miejscu globu a ich zdolność operacyjna ma być uzyskiwana w ciągu kilku dni. Czyli gdzie? – może w Północnej Afryce? Gdzieś w Azji? To oznacza, że praktycznie w Polsce znajdzie się tylko dowództwo. I to nie wiadomo kiedy. A w dobie dzisiejszej, łatwości komunikowania się, to sprawa nie pierwszorzędnej wagi. Równie dobrze mogli by ci generałowie siedzieć gdzieś w Pentagonie.
Tak więc mamy w sposób oczywisty do czynienia tylko i wyłącznie z symbolicznym gestem. Kolejnym już - po "żyrandolu" dla Tuska. Z czymś co ma uspokoić nas wobec realności zagrożenia ze strony Rosji. Pomyślmy – kiedy się takie puste gesty wykonuje? Kiedy tworzy się pozory zamiast konkretnych działań? Czy nie wówczas, gdy w istocie ma to przykryć całkowitą bezsilność? Przecież łatwo było zaprzeczyć rosyjskim twierdzeniom – takim oto, że NATO kiedyś zapewniło Rosję, że nie rozmieści swoich wojsk na terenach krajów – nowych członków NATO, które były w przeszłości w bloku sowieckim. I że ciagle się tych ustaleń trzyma. Wystarczyło podjąć decyzję o rozmieszczeniu jakichkolwiek oddziałów na terenie choćby jednego z tych państw. Ale to ciągle nie jest robione. Siły NATO pojawiają się w tych krajach na ćwiczeniach etc. – nic więcej. Taka decyzja NATO moim zdaniem potwierdza fakt, że kiedyś z Rosją zawarto takie porozumienie. Że w istocie jesteśmy członkami drugiej kategorii paktu. Jakąś strefą buforową. Niczym więcej. Min. Sikorski mówi ostatnio o tym, że „Zachód traktuje nas jak minę przeciwczołgową”. Ciekawe – dopiero teraz się połapali. To, że od lat granicą obrony NATO jest linia Odry – jakoś nie dotarło do tego rządu. Nie przeszkadzało mu to.
Przyślą nam wobec tego paru urzędasów. Podobnie jak to zrobiono kiedyś w Gruzji. Słusznie to na jednym z blogów przypomniano. I przypomniano tam też to – do czego się owi „urzędasi” w Gruzji przydali.
Inne tematy w dziale Rozmaitości