Jerzy Nowak Jerzy Nowak
424
BLOG

Dlaczego we Francji media mogą być francuskie, w Niemczech niemieckie, a w Polsce nie mogą

Jerzy Nowak Jerzy Nowak Polityka Obserwuj notkę 15

Dlaczego we Francji media mogą być francuskie, w Niemczech niemieckie, a w Polsce nie mogą być polskie?

Gdy zagraniczne wydawnictwa próbowały wejść na rynek pism opinii we Francji dość szybko zrozumiały, że nie mają tam czego szukać. Tak samo było w przypadku Niemiec. Próba przejęcia „Berliner Zeitung” przez zagraniczny kapitał skończyła się totalną klapą. Na Zachodzie dobrze bowiem rozumieją, że media to zbyt ważny obszar, zbyt silnie oddziałujący na poglądy i decyzje obywateli, aby wpływ na niego oddawać innym (obcym). W Polsce świadomość ta pojawiła się dopiero wówczas, gdy rynek mediów został w większości przejęty przez zagraniczny kapitał.


Kiedy w 2005 roku zagraniczny kapitał przejmował dziennik „Berliner Zeitung”, w Niemczech wybuchła histeria. Protestowali dosłownie wszyscy – dziennikarze, politycy, elity intelektualne, ludzie kultury i sztuki. Wszyscy twierdzili, że nie jest dopuszczalne, aby ktoś zza granicy wpływał na poglądy niemieckiej opinii publicznej. Zagraniczny inwestor w końcu odpuścił i odsprzedał swoje udziały spółce z Kolonii. We Francji z kolei istnieją ustawowe ograniczenia w zakresie możliwości kontrolowania mediów przez kapitał zagraniczny. W ich efekcie przedsiębiorstwa prasowe wydające ogólnokrajowe dzienniki w praktyce muszą być kontrolowane przez rodzimy kapitał. Obecność kapitału zagranicznego ograniczono w tym przypadku do zaledwie 20 proc. udziałów.


Pluralizm na rynku medialnym nie zależy tylko od tego, ile jest na nim stacji telewizyjnych, rozgłośni radiowych, portali internetowych czy tytułów prasowych. Równie ważne jest to, do kogo one należą. Większość głównych, komercyjnych mediów w Polsce jest w rękach zagranicznych firm. Co więcej, w ramach jednej grupy medialnej funkcjonują różne rodzaje mediów. Tego rodzaju kumulacja wzbudza obawy o ich obiektywizm, zwłaszcza w kontekście zależności kapitałowej od właścicieli. W przypadku stacji telewizyjnych dominują: publiczna TVP oraz komercyjne - Polsat i TVN. Dwie pierwsze znajdują się całkowicie w polskich rękach. TVN, który w swoim portfolio ma m.in. takie kanały jak: TVN24, TVN24Bis, TTV, należy do amerykańskiego koncernu Discovery. Według raportu z konferencji CMWP SDP pt. "Własność mediów w Polsce. Prasa, radio, telewizja ogólnopolska" z 2018 r., rynek telewizyjny w Polsce podzielony jest mniej więcej w stosunku: 30 proc. - firmy polskie i 70 proc. - nadawcy zagraniczni.


Niemiecki rząd przyjął niedawno rozporządzenie zwiększające kontrolę państwa nad niektórymi sektorami gospodarki. Obok znacznego obniżenia progu, od którego państwo może ingerować w transakcje kupna udziałów niemieckich firm uwagę zwraca zaliczenie branży środków przekazu do sektorów strategicznych. Niemcy mają doskonałe wyczucie znaczenia mediów i kapitału medialnego na własnym rynku. Są w tym bardzo konsekwentni. Uważają, że nie można sobie pozwolić, by jakiś wielki kapitał medialny z zewnątrz wkroczył na teren Niemiec i rozgrywał własną politykę. W tym celu budują odpowiednie prawodawstwo. Zgodnie z rozporządzeniem Republika Federalna będzie mogła unieważniać transakcje kupna sprzedaży udziałów w spółkach z sektorów strategicznych – teraz także w mediach – jeśli skutkowałyby one objęciem udziałów dających więcej niż 10 proc. głosów w walnym zgromadzeniu akcjonariuszy danego podmiotu.


Dlaczego takich samych praw odmawia się Polsce? Nieśmiałe próby "dekoncentracji" natrafiły na ostry sprzeciw Stanów Zjednoczonych, bo amerykańskie koncerny mają zawsze silne poparcie polityczne Waszyngtonu, bez względu na aktualną administrację. Z kolei próba stosowania rozwiązań analogicznych do niemieckich w stosunku do podmiotów europejskich spotkałaby się od razu z zarzutem nierespektowania zasad UE. Rząd polski porzucił ideę nie tylko repolonizacji mediów, ale nawet postulat ich dekoncentracji, choć jest to jedynie zastosowanie zwykłej polityki antymonopolowej. Co ciekawe jeszcze przed wyborami w 2019 roku nikt inny, jak sam Gowin zapowiadał, że jeśli Zjednoczona Prawica wygra wybory, jednym z zadań rządu będzie repolonizacja mediów. Polityk powiedział, że "szanujące się państwo i szanujący się naród nie może dopuszczać do tego, żeby większość mediów znajdowała się w cudzych rękach". Cóż takiego się stało, że obecnie zmienił zdanie i twierdzi, iż nie da się przeprowadzić repolonizacji mediów, bo przeprowadzenie tego procesu byłoby sprzeczne z prawem unijnym? Krótka pamięć, czy zwykła przewrotność polityczna i chęć zaszkodzenia PiS-owi?


Jerzy Nowak
O mnie Jerzy Nowak

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka