Donald Tusk wita się z Izabelą Leszczyną i innymi ministrami na posiedzeniu rządu, PAP/Piotr Nowak
Donald Tusk wita się z Izabelą Leszczyną i innymi ministrami na posiedzeniu rządu, PAP/Piotr Nowak

Rekonstrukcja czy fikcja? Premier ma plan, koalicja – fotele

Redakcja Redakcja Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 29
Zapowiadana przez Donalda Tuska duża rekonstrukcja rządu stoi pod znakiem zapytania. Odchudzanie ministerstw może zakończyć się klapą. Koalicjanci przyspawali się do stołków i nie zamierzają ich oddać. Jest też resort, którego nikt nie chce. O koalicyjnych przepychankach, nazwiskach i wariantach rządowej rekonstrukcji pisze Mariusz Kowalewski.

Co dalej z rekonstrukcją rządu Donalda Tuska po wyborach prezydenckich?

Po przegranych wyborach prezydenckich Koalicja 15 Października zapowiedziała nowe otwarcie. Składało się ono z dwóch elementów. Pierwszym było wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska – procedura przebiegła szybko i bez komplikacji. Nikt z koalicjantów nie zamierza ryzykować przedterminowych wyborów ani tworzenia rządu technicznego. – Poczekajmy do 6 sierpnia, kiedy do Pałacu Prezydenckiego wprowadzi się Karol Nawrocki. On będzie bujał rządową łajbą. Jesienią każdy scenariusz będzie znowu w grze – mówi nasz rozmówca z koalicji.

Jak Tusk chce przebudować rząd? Plan zmian strukturalnych i personalnych

Drugi element nowego otwarcia to przebudowa gabinetu. Jeszcze przed 1 czerwca premier i jego otoczenie byli przekonani, że uda się wdrożyć plan reorganizacji. Zakładał on m.in. likwidację wielu stanowisk wiceministrów. W grudniu 2023 roku, przy tworzeniu rządu KO–Trzecia Droga–Lewica, przyjęto koncepcję gwarantującą każdemu koalicjantowi udział w każdym resorcie. Przykładowo, jeśli minister był z KO, to jego zastępcami musieli być przedstawiciele PSL, Polski 2050 lub Lewicy. To doprowadziło do rozrostu administracji, często obsadzanej osobami bez odpowiednich kompetencji. Aby zapewnić sprawność działania, zatrudniano dodatkowo ekspertów. W efekcie obecny gabinet liczy 117 osób – o pięć więcej niż rząd Mateusza Morawieckiego.

Redukcja ministerstw i wiceministrów – które resorty znikną?

W lutym Donald Tusk zapowiedział, że po wyborach prezydenckich zaproponuje redukcję liczby resortów. Podczas exposé mówił: – Nie mówię tutaj o zmianie nazwisk, ale przede wszystkim o zmianie struktury rządu. W grudniu 2023 roku, kiedy otrzymaliśmy możliwość organizacji państwa, nie chciałem zmarnować ani dnia. Ludzie, którzy podjęli się odpowiedzialności, pracowali w niefunkcjonalnych strukturach odziedziczonych po PiS-ie.


Szczegóły zmian nie są jeszcze znane, ale w Kancelarii Premiera trwają prace nad dwoma wariantami. Jeden zakłada likwidację ośmiu ministerstw, drugi – pięciu.

Koniec układu partyjnego? Tusk testuje lojalność koalicjantów

Największe zmiany mają dotyczyć wiceministrów. Tusk chce znieść zasadę „jeden koalicjant – jeden urząd” i wprowadzić odpowiedzialność partyjną za całe resorty. To mogłoby oznaczać redukcję nawet 60 stanowisk. PSL popiera taki kierunek. Ludowcy argumentują, że obecna struktura generuje konflikty – jak w Ministerstwie Rolnictwa, gdzie minister Siekierski (PSL) musi współpracować z Michałem Kołodziejczakiem (KO).


Podobne napięcia są w Ministerstwie Funduszy, gdzie Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z Polski 2050 dzieli wpływy z Jackiem Karnowskim i Moniką Sikorą z PO. Wcześniej był tam również Jacek Protas, który ostatecznie dostał zakres obowiązków związanych ze służbą zdrowia, mimo braku doświadczenia w tym obszarze.

Rozliczenia po kampanii Trzaskowskiego. Kto straci stanowisko?

Najbardziej zagrożone stanowiska mają politycy zaangażowani w kampanię Rafała Trzaskowskiego: Sławomir Nitras (sport), Barbara Nowacka (edukacja) i Cezary Tomczyk (obrona). Cała trójka tworzyła sztab wyborczy z polecenia prezydenta Warszawy. Dziś są wskazywani jako odpowiedzialni za wyborczą porażkę. Niemal pewne jest odejście Nitrasa i Tomczyka. Przyszłość Nowackiej stoi pod znakiem zapytania. – Pewnie chciałby jej zabrać resort, ale trzy razy się zastanowi, nim to zrobi. Musi mieć coś dla lewego skrzydła – mówi były polityk PO. Inny rozmówca dodaje: – A może nie będzie potrzeby niczego zabierać. Resort edukacji może zostać połączony z resortem nauki i w ten sposób zniknie.


Możliwe jest też rozbicie resortu sportu – turystyka miałaby trafić do resortu gospodarki, a sport – do nauki.

Pełczyńska-Nałęcz i Nowacka na celowniku. Zmiany w kluczowych resortach?

Pod lupą jest też Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. W KO są głosy krytyczne wobec jej działań w kampanii. Szczególnie negatywnie oceniany był film, w którym uzależniała poparcie dla Trzaskowskiego od poparcia programu Polski 2050. Choć minister zapowiedziała, że zostaje na stanowisku, w otoczeniu Tuska słychać, że to wcale nie jest przesądzone. Jeden z pomysłów zakłada stworzenie superresortu gospodarki przez połączenie ministerstw funduszy, gospodarki i rozwoju regionalnego. Likwidacja katowickiego resortu, którym kieruje Marzena Czarnecka, wydaje się przesądzona. Problemem może być jednak Ministerstwo Rozwoju – kierowane przez Krzysztofa Paszyka, nadzorujące m.in. specjalne strefy ekonomiczne, kluczowe dla PSL.

Które resorty są do likwidacji? Problemy z klimatem i zdrowiem

Koalicja krytycznie ocenia także działanie Ministerstw Klimatu i Zdrowia. Na ich czele stoją Paulina Hennig-Kloska (Polska 2050) i Izabela Leszczyna (KO). Obie objęły resorty bez wyraźnego przygotowania. Hennig-Kloska, mimo że partia stawiała w kampanii na zieloną transformację, nie poradziła sobie z zarządzaniem kwestiami energetycznymi. Leszczyna, wcześniej związana z tematami finansów, nie sprostała wyzwaniom w ochronie zdrowia – nie przeforsowała ustawy o jednorazówkach, a także nie wsparła przedsiębiorców w sprawie składki zdrowotnej. – I za karę zostanie w tym resorcie. Nikt się tam nie pcha – mówi polityk koalicji.

Mariusz Kowalewski

Fot: Donald Tusk wita się z Izabelą Leszczyną i innymi ministrami na posiedzeniu rządu, PAP/Piotr Nowak

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj29 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (29)

Inne tematy w dziale Polityka