Piętaszek Piętaszek
3155
BLOG

Falstart

Piętaszek Piętaszek Polityka Obserwuj notkę 58

Miało być tak pięknie. Miał być Majdan, miały być demonstracje, zatrzymania i ofiary. Miał być "kolejny polski grudzień", obalenie władzy i przedterminowe wybory. Miał być wreszcie Donald Tusk na białym koniu i tryumfalny powrót do władzy. Tymczasem coś poszło nie tak i cała układanka rozsypała się na naszych oczach kompromitując wyreżyserowaną koncepcję, której świat nie chce pokazywać na pierwszych stronach swoich tub informacyjnych. 

Kończy się kadencja Donalda Tuska, przewodniczącego Rady Europejskiej. To jest najlepszy moment i prawdopodobnie jedyny, w którym można jeszcze tą figurę wykorzystać do walki o władzę. Za rok czy dwa Tusk nie będzie znaczył nic, absolutnie nic. Żadnych wpływów, żadnych realnych atrybutów władzy, polityczny emeryt. Nawet nie będzie w Polsce mieszkał, wyniesie się gdzieś gdzie polski prokurator nie będzie mógł go ścigać. Dlatego właśnie teraz mamy do czynienia ze zorganizowaną próbą destabilizacji państwa i sprowokowania przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Bo teraz, jeśli Tusk zrzeknie się sprawowania funkcji w imię "ratowania Polski", będzie można przypiąć mu łatkę zbawcy. Teraz jest jeszcze kimś, za rok czy dwa będzie mógł znowu śpiewać w "Szansie na sukces".

O tym, że cały plan został przygotowany w tajemnicy na sposób wojskowy, poinformował mnie nie kto inny jak sam Janusz Lewandowski, podczas swojego wystąpienia w Parlamencie Europejskim. Była środa, 14grudnia, dzień po demonstracjach KOD-u. Słowa, że zamiast patrzeć na Aleppo, parlament powinien patrzeć na ulice Warszawy były przygotowane i miały paść, tylko sytuacja na ulicach tejże Warszawy miała być inna. Na ulicach, proszę zwrócić uwagę z jaką precyzją kieruje uwagę słuchaczy na ulice właśnie. To tam coś nie wyszło, kogoś nie udało się sprowokować i wywołać zamieszek. Wyszedł falstart i Lewandowski zaczął cofać się rakiem. W taki sam sposób poległ odczytujący z kartki słowa o "polskich grudniach" Donald Tusk.  

Tymczasem na miejscu wszystko było przygotowane i potrzebny był inny powód do przeprowadzenia zadymy. Dlatego właśnie marszałek Kuchciński zakazał dziennikarzom wstępu do Sejmu. Władze PiS wiedziały co się wydarzyło i postanowiły zahamować rozróbę odcinając dostęp do Sejmu osobom postronnym i jednocześnie odcinając protesty wewnątrz Sejmu od przekazu medialnego "na żywo". Ruch trafiony w "10", stacje komercyjne nie mając dopływu zdjęć nie mogą prowadzić transmisji i podgrzewać przedświątecznej atmosfery. 

Od razu uprzedzam, nie ma i nie będzie żadnego ograniczania i cenzury mediów. To media zaangażowały się politycznie i to w sposób dla mnie nie do zaakceptowania. Swoje cele udowodniła w sobotę Pani Renata Kim, ostentacyjnie wychodząc ze spotkania dziennikarzy z Marszałkiem Senatu RP. Próba przerwania rozmów miała prosty cel, zyskać na czasie. Dlaczego pani Kim wznowienie rozmów zaproponowała po Nowym Roku, w sytuacji kiedy trwa okupacja sali plenarnej Sejmu? Posłowie i posłanki PO siedzą tam sobie piątkami i "okupują" czekając na reorganizację ataku. Oficjalnie chodzi o wolność mediów, co jeśli media dogadają się wcześniej? Będą siedzieć, bo tak? No nie, ich jedyną szansą jest przeciąganie rozmów jak najdłużej, żeby można było jakoś ten rozbity atak skoordynować i ponowić.

Wróćmy do piątku i wydarzeń pod parlamentem. Wszystko było przygotowane wcześniej i nie dało się tego zatrzymać. Po zamieszkach 13 grudnia to miała być eskalacja połączona z oskarżeniami wobec władz RP o używanie siły wobec demonstrantów. Zakłócenia sygnału TVP będącej w rękach rządu, podkładający się lewicowy działacz "ranny w starciu z policją", oskarżenia o używanie gazu łzawiącego, wszystko byłoby się udało gdyby do eskalacji udało się doprowadzić. Jeszcze to ogłoszenie Okręgowej Rady Adwokackiej o pomocy pro bono dla zatrzymanych. To nie są idiotyczne oskarżenia, to są odpowiednio wcześniej przygotowane wystąpienia, które z powodów nieudanej eskalacji wyglądają na głupie i niefortunne. 

Podsumowując wszystko razem, to jest trwająca ciągle próba przeprowadzenia przewrotu. Dobrze zorganizowana i skoordynowana zarówno w Polsce, jak i za granicą. Próba chyba nieudana, chociaż jeszcze w święta będą demonstracje KOD. Natomiast teraz powstaje pytanie gdzie leży granica, za którą można władzy dać zielone światło do użycia technik operacyjnych w celu neutralizacji podobnych zagrożeń w przyszłości. Ode mnie PiS właśnie takie zielone światło dostał, sam nie wierzę, że to piszę ale tak jest. Ta próba mogła się skończyć trwałą destabilizacją, powstaniem kilku ośrodków władzy i w efekcie rozbiciem Polski po granicach politycznego poparcia. Teraz powinna się zacząć ofensywa prokuratorska, wywlekanie afer w strukturach terenowych PO i wyroki skazujące. Teraz właśnie jest czas dożynania watah, bez litości ale też bez emocji. Takie akcje nie mogą ujść w Polsce płazem, inaczej się powtórzą.

Na koniec dwie rzeczy. Najpierw przypomnę zdanie, które od lat pamiętam jako przestrogę dla siebie, że "patriotyzm jest ostatnim schronieniem łajdaka". Jak ulał pasuje dziś do demonstrujących 13 grudnia członków KOD, ich lidera i ich autorytetów. Nie spodziewałem się, że trafność tego powiedzenia wyjdzie na lewicy. Po tej zadymie już nic ich nie ocali. Nie wiem czy to dobrze dla nas, przeraża mnie perspektywa wszechwładzy PiS, ich mętne projekty podatkowe i gospodarcze, ich rozbijanie stabilności finansowej nieskutecznymi projektami socjalnymi. Mam wrażenie, że jedna mafia wyrzyna drugą mafię i zaraz przyjdzie po haracz. Tym niemniej, kończąc słowami poety, nie ma we mnie współczucia:

"Когда я вижу сломанные крылья -
Нет жалости во мне и неспроста."

Pozdrawiam i życzę wszystkim błogosławionych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. 

Piętaszek
O mnie Piętaszek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka