Nie zamierzam wdawać się w dywagacje, czy Novus Ordo Missae jest czy nie jest rytem prawdziwie katolickim. Po to Dobry Bóg dał swemu wiernemu ludowi papieża i biskupów, żeby prosty laik nie musiał sobie tym zaprzątać głowy.
Nie zamierzam wdawać się w dywagacje, czy rezygnacja z łaciny i odwrócenie kapłana tyłem do Pana Boga było słuszne teologicznie, psychologicznie i liturgicznie czy nie. Po to Dobry Bóg dał swemu wiernemu ludowi papieża i biskupów, żeby prosty laik nie musiał sobie tym zaprzątać głowy.
Msza „nowoczesna“, gdy jest odprawiana w sposób poważny – wydaje się rytem przepełnionym prostotą, ascetycznym wręcz, pełnym godności i znaczeń.
Problem polega na tym, że – bardzo dawno nie widziałem mszy odprawianej poważnie. W Kościele polskim panoszy się bowiem zjawisko, które nasz kolega z pewnego katolickiego uniwersytetu określił słusznie mianem „infantylizacji“.
Czytania mszalne w wykonaniu młodocianych ministrantów, którzy NI W ZĄB NIE POJMUJĄ ani słowa z tego, co czytają (abstrahując już od oczywistej leksykalnej nieporadności, prymitywizmu wręcz, który cechuje oficjalną „Biblię Tysiąclecia“ – przekład DALEKO GORSZY od XVI-wiecznej Biblii ks. Jakuba Wujka…), co słychać od razu, bo zwyczajnie – źle dzielą zdania, odbębniając swoje zadanie jak klasówkę w znienawidzonej „budzie“ – to profanacja sama w sobie.
Oprawa muzyczna… no – rozumiem, że lepiej się nie da. Niech więc i będzie. Że nawet solenna powaga psalmów w tym wykonaniu zbliża się do disco polo..? Jakoś bym to zniósł – ale ta „twórczość własna“, która się zwłaszcza na początku i na końcu pojawia… zęby bolą, gdy się tego słucha..!
Natomiast to, czego wysłuchałem dzisiaj…
Zaiste – nie wiem: na mszy byłem (charakterystycznym zjawiskiem jest, że podczas całej uroczystości ANI RAZU nie padło słowo „katolicki“…) – czy na jakimś satanistycznym sabacie..?
Wszystko za sprawą ks. dr Mariana Midury „krajowego duszpasterza kierowców“, który z okazji „VII Dnia Modlitwy za Kierowców“ raczył był:
- dokonać iście satanistycznego pastiszu „Dekalogu“, tworząc jego parodię w postaci „Dekalogu kierowcy“,
- wystosować do wiernych „garść myśli“, w których co słowo – to oczywiste kłamstwo (wedle księdza doktora, „skandalem“ jest, że w kraju, w którym tylu deklaruje się jako wierzący i praktykujący, dochodzi do tak wielu wypadków drogowych – ergo: wypadkom winni są kierowcy – a nie dziurawe drogi, bałamutne znaki drogowe, pazerna policja, przez oszalałego kauzyperdę tworzony Kodeks Ruchu Drogowego… brakowało w tym wszystkim tylko i wyłącznie – laudacji ku czci Donalda Tuska i Przenajświętszej Unii Europejskiej..!).
Rozumiem, że ksiądz, który paraduje w policyjnym mundurze i najwidoczniej, jest na etacie w Policji – inaczej nie może. Ale – wybaczcie. Jakem prosty laik, niegodzien, aby moje stopy kalały Przybytek Pański – tak w tym przypadku:jeśli ja zamilknę – kamienie wołać będą..!
Zaprawdę, powiadam Wam: żaden ze mnie katolik. Ale ja zawsze jeszczemogę za Heinem potwórzyć: Dieu me pardonnera. C’est son métier.
Dla tych jednak, którzy podjęli się przewodzenia Ludowi Bożemu – a którzy tak haniebnie wiodą go na manowce – nie będzie litości. Zostało to wprost zapowiedziane w Ewangelii wg św. Mateusza, roz. 18, wers 6: A ktoby zgorszył jednego z tych małych, którzy w mię wierzą, lepiéj mu, aby zawieszono kamień młyński u szyje jego, i zatopiono go w głębokości morskiéj.
Ciąg dalszy - na moim blogu głównym, serdecznie Państwa zapraszam!
bloguję od 2009 roku, piszę od 1990 - i ciągle nie brak mi nowych pomysłów...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości