Nie powiem, żebyśmy rutyny nabierali - ale co tu dużo opowiadać..? Łożysko znalazłem, smółka była, mała, której imię będzie się zaczynało na literę "M" ssie, pępek zajodynowanyI tym, jednym zdaniem - można podsumować jakieś trzy godziny emocji, odkąd o 3.00 znalazłem na pastwisku, że Margire nie pasie się już sama:
W sumie jedyny kłopot to, że Szczęśliwy Ojciec (który zresztą dochodził do siebie po tym porodzie o wiele dłużej niż Szczęśliwa Matka) - wziął i zdjął sobie z tych emocji kantar i chodzi golutki:
Ostatnio zakładałem mu go jakieś cztery godziny...
Trocheśmy się bali, jak to będzie, gdy mała położy się na zroszonej, zimnej trawie. Faktycznie: trzęsie się trochę, a i - jak to było widać na zdjęciach (robionych około 5.00, teraz wygląda już znacznie lepiej), niezbyt była sucha.
Wydaje się jednak, że najgorsze już za nami. Z każdą chwilą słoneczko przygrzewa mocniej, dzień zapowiada się upalny.
Pełna relacja z dzisiejszej nocy i poranka - na moim blogu głównym.
bloguję od 2009 roku, piszę od 1990 - i ciągle nie brak mi nowych pomysłów...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości