Od ponad roku wyniki zewnętrznych egzaminów oświatowych nie są już powszechnie dostępne. Decyzję o zablokowaniu dostępu do informacji o nich podjął dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej za zgodą Ministra Edukacji Narodowej. Wcześniej, przez kilka lat były one publikowane w Internecie, co umożliwiało osobom zainteresowanym zapoznawanie się z nimi. Dzięki temu rodzice poszukujący informacji o szkołach dla swoich dzieci mieli możliwość zorientowania się o wynikach uzyskiwanych przez uczniów tych szkół na egzaminach kończących nauczanie na każdym poziomie oświaty /sprawdzianach dla szóstoklasistów, egzaminach gimnazjalnych, maturach, egzaminach potwierdzających kwalifikacje zawodowe/. Była to dla nich ogromna pomoc w podejmowaniu decyzji o wyborze konkretnej szkoły.
Każda szkoła jest dobra ???
Wprawdzie obywatele zainteresowani edukacją byli zadowoleni z możliwości uzyskiwania informacji o wynikach egzaminów to jednak część osób odpowiedzialnych za polski system oświatowy oraz nauczycieli i dyrektorów szkół przy różnych okazjach wyrażała niezadowolenie z tego. Otóż wg nich powszechny dostęp do wyników egzaminów jest szkodliwy i krzywdzący dla wielu szkół, gdyż ukazuje jedynie surowe, końcowe wyniki egzaminacyjne bez odniesienia ich do warunków działania szkoły oraz potencjału intelektualnego jej uczniów. Takie stanowisko zostało również wyartykułowane jako uzasadnienie podjętej decyzji przez szefa CKE, prof. Krzysztofa Konarzewskiego, który dodał że owe wyniki służą do sporządzania rozmaitych rankingów szkół nie oddających właściwie ich efektów kształcenia. Z kolei uzasadniający ową decyzję w Sejmie ówczesny wiceminister edukacji, prof. Zbigniew Marciniak wyjaśnił posłom, że żadne przepisy prawa nie zobowiązują CKE do publikowania wyników egzaminów poszczególnych szkół. W ten oto sposób dowiedzieliśmy się, że nic właściwie się nie stało. Tymczasem doszło do sytuacji ukazującej niebywale wyraziście głębokie zanurzenie polskiej oświaty w biurokratycznym oceanie. Okazuje się, że w Polsce informacje o pracy szkół mają pozostać dla obywatela tajemnicą, gdyż tłumaczenie, że każdy może udać się do interesującej go szkoły i tam uzyska niezbędne, obiektywne informacje stanowi specyficzny rodzaj żartu ze zdrowego rozsądku. Oprócz tego mogliśmy usłyszeć i przeczytać, że obywatele nie są w stanie właściwie odczytać wyników egzaminów i podjąć na ich podstawie prawidłowej decyzji o wyborze szkoły dla swoich dzieci. W ten sposób dano nam do zrozumienia, że najistotniejszy wpływ na losy edukacyjne dziecka mają mieć urzędnicy, a nie rodzice.
Uczeń dla szkoły
Oczywiście można zgodzić się zarówno z przedstawicielami CKE, jak też MEN, że surowe wyniki egzaminu nie dają pełnej informacji o pracy szkoły, co nie znaczy, że nie dają żadnej. Na podstawie publikowanych, do momentu podjęcia owej decyzji przez dyrektora CKE, wyników egzaminów można było np. porównywać wyniki szkoły /na tle innych placówek/ w kolejnych latach, co stanowić mogło istotny sygnał dla rodziców o zmianach efektów jej pracy. Jeżeli owe wyniki były niepełną informacją /co jest prawdą/ to należało podjąć działania, aby ją uzupełnić oraz przedstawiać w formie lepiej ukazującej efekty pracy szkoły poprzez np. informację o środowisku społecznym, w jakim ona działa czy też o jej potencjale jakościowym. Równocześnie cennym uzupełnieniem informacji o wynikach egzaminów byłaby informacja o edukacyjnej wartości dodanej /EWD/. Obecnie jest to zresztą jedyna dostępna powszechnie informacja o efektach pracy szkół, ale tylko dla gimnazjów. Warto jednak, aby osoby odpowiedzialne za polską oświatę zastanowiły się, czy forma tej publikacji bez żadnego komentarza i opisu jest w pełni czytelna dla każdego. Sądzę, że ta informacja mając zastąpić poprzednią została zaakceptowana do publikacji przez administrację oświatową właśnie dlatego, że jest zdecydowanie mniej precyzyjna niż wyniki egzaminów. Tak naprawdę obywatel powinien mieć wgląd w kombinację surowych wyników ze wszystkich edycji egzaminu oraz w EWD, a generalnie we wszelkie informacje ilustrujące jakość pracy szkoły.
Wśród argumentów padających ze strony osób, odpowiedzialnych za owo ograniczenie dostępu do informacji pojawiły się również takie, iż podejmując decyzję na podstawie wyników egzaminów rodzice będą preferować szkoły z wysokimi wynikami co może utrudnić pracę innych szkół, czyli nie będą kierować swoich dzieci do szkół osiągających niskie efekty edukacyjne. Tak oto zamiast kreować system motywujący nauczycieli i dyrektorów do poprawy jakości pracy mamy do czynienia z przesuniętą poza granice zdrowego rozsądku ochroną szkół uzyskujących słabe efekty kształcenia. Wielka szkoda, że ludziom podejmującym takie decyzje nie przyjdzie do głowy, że w ten sposób narażają na ryzyko trafienia do słabej szkoły młodych ludzi, co może mieć fatalne konsekwencje dla ich przyszłości.
Otwieranie dla rodziców pełnego dostępu do informacji oświatowej to realizacja niezbywalnych praw obywateli wolnego świata. Wśród tych praw powinno się znaleźć pełne prawo do wyboru szkoły dla swojego dziecka, do realizacji którego niezbędny jest dostęp do wiedzy o jakości pracy szkół. Zresztą w Polsce ciągle jeszcze mamy do czynienia ze szkolną rejonizacją na poziomie szkół podstawowych i gimnazjów, skutecznie ograniczającą prawo rodziców do wyboru szkoły dla swoich dzieci. W wielu krajach świata obserwujemy udane zmagania obywateli o poszerzenie zakresu powszechnie dostępnej informacji o pracy szkół. Tymczasem w Polsce mamy do czynienia z odwrotnym procesem. U nas ciągle jeszcze prawo ucznia do dobrej edukacji przegrywa z troską o bezpieczeństwo zatrudnienia i swoisty spokój pracowników oświaty.
Nie można się wyróżniać
Troszczącym się jakoby o dobro szkół pracujących w środowiskach o niskim kapitale kulturowym warto zwrócić uwagę na placówki z ośrodków wiejskich i małomiasteczkowych, których uczniowie uzyskują na egzaminach wyniki lepsze niż ich rówieśnicy ze szkół wielkomiejskich, pracujących w inteligenckich środowiskach. Dla nauczycieli z tych placówek możliwość publicznego eksponowania efektów swojej pracy była źródłem satysfakcji i potwierdzeniem, że sukces edukacyjny można odnieść w każdym środowisku. Zostali oni tej radości pozbawieni w imię specyficznego poczucia sprawiedliwości swoich przełożonych.
Obywatele znowu przegrywają
Historia, jaka rozgrywa się wokół decyzji o zablokowaniu dostępu do informacji o wynikach egzaminów to czytelny sygnał o bardzo słabej pozycji obywateli /rodziców/ w polskiej oświacie. Pomimo ich protestów – niestety dość słabych – urzędnicy pozostali właściwie niewzruszeni, nie dopuszczając do zmiany tej decyzji. W jej tle pojawiła się także kwestia kosztów związanych z publikowaniem wyników, co w świetle ponoszonych w Polsce znacznych wydatków na funkcjonowanie oświatowej administracji musi budzić zdziwienie. Okazuje się bowiem, że potrzeby związane z otwieraniem przestrzeni informacyjnej dla rodziców są przez urzędników traktowane jako zbyteczny luksus. W ten sposób raz jeszcze usłyszeliśmy w Polsce donośny głos biurokratów: „szkoły są nasze”. Odpowiedzią obywateli winno być twarde stwierdzenie: „ale dzieci są nasze i mamy prawo do decydowania o ich drodze edukacyjnej”. Dla otwarcia możliwości pełnego wyboru szkoły przez rodziców konieczne jest zniesienie szkolnych obwodów oraz dostarczanie im informacji o jakości pracy poszczególnych szkół. Publikowanie wyników egzaminów było namiastką informacji o pracy szkół i wyłomem w polskim biurokratycznym systemie szkolnym. Okazało się, że nawet to było zbyt wielkim luksusem dla obywateli. Czas, aby polscy rodzice podjęli zdecydowaną walkę o prawo do wyboru szkoły dla swoich dzieci.
Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości