Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
473
BLOG

Nie jesteśmy skazani na pozorne kształcenie

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 40

    Tydzień temu komentując słabe wyniki tegorocznych matur wyeksponowałem zjawisko postępującego obniżania się poziomu kształcenia w naszych szkołach i uczelniach oraz sprzyjającą temu politykę /a właściwie antypolitykę/ osób odpowiedzialnych za polską edukację. W zamieszczonych pod moim tekstem komentarzach pojawiły się bardzo konkretne i rozsądne propozycje przeciwdziałania temu najpoważniejszemu zagrożeniu dla polskiej przyszłości. Sądzę, że warto zastanowić się, dlaczego nie są podejmowane żadne z tych działań, a zamiast nich realizowane są pomysły przyspieszające pełną katastrofę edukacyjną w Polsce /jej wyraźne symptomy możemy już obserwować/. Będzie to zresztą spektakularna katastrofa, gdyż nastąpi ona w kraju będącym w pierwszej czwórce państw o najwyższych wskaźnikach podejmowania studiów, kraju w którym za wysokimi wskaźnikami statystycznymi kryje się jednak rzeczywista nicość edukacyjna.
Obserwując polską edukację można odnieść wrażenie, iż cały wysiłek ekipy obecnej minister edukacji skierowany jest na kreowanie nierzeczywistego obrazu polskiej oświaty. Temu m.in. sprzyjają takie pomysły, jak możliwość promocji w szkołach średnich uczniów z jedną oceną niedostateczną, czy nowy system nadzoru pedagogicznego. Ów nowy system oceny jakości pracy szkół jest zaprzeczeniem jakichkolwiek logicznych działań związanych z ocenianiem funkcjonowania placówek oświatowych, gdyż w sposób absolutnie marginalny uwzględnia efekty kształcenia. Można stwierdzić, iż autorzy tego projektu pragną dokonać oceny jakości pracy szkoły nie zwracając specjalnej uwagi na wymierne efekty kształcenia oraz na losy absolwentów, które dla nich są elementem współpracy szkoły ze środowiskiem. Ich główny pomysł to dokonanie opisu szkoły na podstawie ankiet przeprowadzanych w różnych związanych ze szkołą środowiskach. I właśnie tutaj pojawia się szansa dla obywateli, aby wkroczyć w kreowaną przez MEN iluzję i zamienić ją w twardą rzeczywistość, poprzez domaganie się w trakcie zbierania opinii rodziców o szkole precyzyjnych informacji o rzeczywistym poziomie kształcenia w jej murach, a następnie aktywnego wpływania na ostateczny kształt uzyskiwanej przez szkołę oceny. Równocześnie po ustaleniu przyczyn niskiej jakości kształcenia w fatalnej polityce MEN, obywatele powinni gremialnie występować do Rzecznika Praw Obywatelskich ze skargami na łamanie w Polsce praw dziecka do edukacji stwarzającej uczniowi rzeczywiste szanse w dorosłym życiu. Równocześnie rodzice ponoszący dodatkowe koszty kształcenia swoich dzieci z powodu niewydolności systemu oświaty publicznej powinni występować do sądu z pozwami przeciw Skarbowi Państwa o zwrot tych kwot. Nie można bowiem spokojnie godzić się na dalsze trwanie sytuacji, w której młodzi obywatele Rzeczypospolitej skazywani są na uczestnictwo w wielkiej fikcji. Jednym z jej elementów jest np. konieczność organizowania przez szkoły wyższe kursów dla rozpoczynających studia studentów z zakresu programu szkoły średniej.
    Warto zresztą zauważyć, iż generalnie wyniki tegorocznych matur uznano za sukces, kolejny z rzędu tych uzyskiwanych poprzez obniżanie wymagań /o czym politycy i przedstawiciele administracji oświatowej już nie wspominają/. Obecna ekipa MEN zaczyna być bezkonkurencyjna w kreowaniu w Polsce modelu pozornego kształcenia. Stąd też nie powinien specjalnie dziwić jej niezwykły pomysł oceny jakości kształcenia bez praktycznego uwzględniania jego efektów, czyli głównie losu absolwentów. Bowiem opis szkoły bez efektów będzie miał zawsze uładzony charakter i już teraz można przyjmować zakłady, że większość polskich szkół uzyska najwyższe oceny. Analiza efektów zburzyłaby ten obraz i wywołała niepokój obywateli, a tego trzeba przecież unikać w myśl zasady, iż nieważne jak jest w rzeczywistości, ale ważne jedynie jak to jest przedstawiane.
    Pragnąc temu przeciwdziałać trzeba tworzyć środowiska ludzi aktywnych, którzy będą do maksimum wykorzystywali wszystkie istniejące możliwości działania oraz wskazywać im miejsca poprzez które można wnikać do systemu. Polskie prawo oświatowe stwarza rodzicom /obywatelom/ spore możliwości działania, tylko muszą oni zechcieć z nich korzystać. A trzeba to czynić dopóki jesteśmy jeszcze w stanie zapobiec całkowitej katastrofie. Stąd też należy w pełni wykorzystać możliwości, jakie stwarza nowy system oceny jakości pracy szkół dla rodziców poprzez ich udział w badaniach ankietowych. Niech wykorzystują to do maksimum, a równocześnie w trakcie działań związanych z oceną jakości pracy szkół domagają się rzetelnej i pełnej informacji o efektach kształcenia.
    Warto także zwrócić uwagę na jeszcze jedną możliwość przełamania blokady informacyjnej o efektach działania naszych szkół. Otóż zgodnie z przepisami znowelizowanej wiosną 2009 r. ustawy o systemie oświaty władze każdej jednostki samorządu terytorialnego są corocznie zobowiązane do przedstawiania radnym informacji o pracy szkół. Trzeba sprawić, aby sesje z tym punktem w programie miały szeroką widownię, a informacja prezentowana radnym stała się powszechnie dostępna dla mieszkańców. Sądzę także, iż należy naciskać na polityków, aby taki obowiązek, jaki mają władze samorządowe miał także rząd Rzeczypospolitej tzn. aby rokrocznie Minister Edukacji Narodowej był zobowiązany do przedstawiania wszystkim posłom i senatorom informacji o efektach kształcenia w polskiej oświacie. Kształt owej informacji, zarówno na poziomie lokalnym, jak też krajowym oraz powtarzalność tego zadania mogą być elementem pobudzającym Polaków do zdecydowanych działań w obronie jakości kształcenia w naszych szkołach. W tej materii szczególne znaczenie mieć będzie formuła owej informacji, jej precyzja a równocześnie przejrzystość dla każdej zainteresowanej osoby. Trzeba również upowszechniać wśród obywateli informacje o marnotrawieniu publicznych pieniędzy w różnych obszarach naszej edukacji. Nie można bowiem spokojnie przyglądać się sytuacji, w której np. ze skromnego oświatowego funduszu płac w wielu polskich miastach do osób nie pracujących z dziećmi i młodzieżą trafia co czwarta złotówka.
    Oczywiście w tym tekście dotknąłem tylko kilku najważniejszych problemów, nie poruszając w ogóle kwestii związanych z koniecznością poważnego traktowania przez rządzących nauczycieli, co winno się przejawiać w rzeczywistym premiowaniu ich dobrej pracy, a nie w corocznych licytacjach o wysokość średniej podwyżki, w których rząd występuje w roli łaskawego dawcy. Tymczasem nauczyciel powinien mieć zapewniony odpowiedni poziom wynagrodzenia adekwatny do efektów jego pracy. Takie rozwiązanie mogłoby zaistnieć po oparciu finansowania oświaty na systemie bonu edukacyjnego /o czym szerzej napiszę w kolejnym tekście/.

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Rozmaitości