Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
2443
BLOG

Minister Hall konsoliduje oświatę

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 12

Wśród planowanych przez minister Katarzynę Hall na najbliższy rok działań znajduje się kolejny pomysł z gatunku „wielka zmiana nieprzemyślana”. Oto Ministerstwo Edukacji Narodowej zamierza przygotować nowelizację ustawy o systemie oświaty lokując w niej przepisy umożliwiające „wiązanie w pęczki” /cyt. z materiałów MEN/ szkół i placówek oświatowych. W ten sposób mają m.in. powstać zespoły przedszkoli i szkół podstawowych, czy też zespoły gimnazjalno – licealne. Operacja ta nazywana jest konsolidacją zasobów oświatowych i ma być odpowiedzią ministerstwa na niż demograficzny oraz przyczynić się do lepszego /efektywniejszego/ zarządzania. Warto jednak zauważyć, iż już dzisiaj samorząd terytorialny może łączyć prowadzone przez siebie szkoły i placówki w zespoły. Mamy w gminach takie struktury zarządzane przez jednego dyrektora z zatrudnieniem każdego nauczyciela w zespole, co sprawia, że każdy specjalista ma etat, ucząc zgodnie ze swoim wykształceniem. Jako pierwsza w pełni takie rozwiązanie wprowadziła u siebie małopolska gmina Lipnica Wlk. na Orawie ponad piętnaście lat temu. W działającym na jej terenie zespole szkół są szkoły podstawowe, gimnazjum i liceum. Trzeba jednak zauważyć, iż jest to gmina niezbyt rozległa i odległości pomiędzy szkołami nie są zbyt duże, a liceum jest prowadzone przez gminę. Ów zespół okazał się bardzo dobrym rozwiązaniem, przyczyniając się do poprawy jakości kształcenia oraz racjonalizacji wydatków oświatowych. Jak widać taka operacja jest możliwa w oparciu o obecnie obowiązujące prawo. Dlaczego w takim razie MEN szumnie ogłasza, że teraz to dopiero będzie konsolidacja? Być może do urzędników ministerstwa nie dotarły jeszcze informacje, że niektórzy samorządowcy już „się skonsolidowali”. W końcu Polska to dość rozległy kraj, a zajęci „przeorywaniem” oświatowej rzeczywistości ludzie K. Hall nie mają specjalnie czasu na zaprzątanie sobie głowy szczegółami. Poza tym przy okazji kolejnej nowelizacji ustawy o systemie oświaty będzie można dorzucić do zbioru rządowych działań kolejny sejmowy łup, a równocześnie zorganizować następną konferencję prasową ukazującą „wytężoną” pracę ministerialnych urzędników.

           Tymczasem warto zwrócić uwagę, iż w pomyśle łączenia gimnazjów z liceami ogólnokształcącymi ukryte są poważne problemy. Poza miastami na prawach powiatów są one generalnie prowadzone przez różne podmioty /gimnazja przez gminy, a LO przez powiaty/, do których kierowana jest subwencja oświatowa. Dyrektorów gimnazjów powołują szefowie gmin, a liceów powiatów. Innymi słowy, aby taka operacja mogła się odbyć musi dojść do porozumienia dwóch, a nawet większej liczby jednostek samorządowych lub przekazania gimnazjów powiatom. Porozumienie może okazać się trudne do uzyskania, a operacja przeniesienia gimnazjów z gmin do powiatów wymagałaby poważnych zmian legislacyjnych. Równocześnie trzeba  zauważyć, iż zawarcie porozumienia na podstawie obowiązującego prawa jest już dzisiaj możliwe. Czyli znowu można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z ogłoszeniem zmiany niespecjalnie potrzebnej, gdyż „konsolidacja zasobów oświatowych” jest możliwa już teraz bez udziału rządu i ministra.

           Warto zaznaczyć, iż merytorycznie operacja połączenia liceów z gimnazjami nie jest złym rozwiązaniem, szczególnie jeżeli uświadomimy sobie, że uczniowie pierwszych klas LO od 1.09.2012 r. będą kontynuować nauczanie oparte na wspólnej dla gimnazjów i liceów podstawie programowej. W tym kontekście widzimy już pierwsze konsekwencje zmian wprowadzanych do polskiej edukacji przez ekipę K. Hall poprzez zaaplikowanie szkołom nowej podstawy programowej, ograniczającej klasyczne nauczanie ogólnokształcące do dziesięciu lat i czyniące z ostatnich dwóch klas LO czas kształcenia silnie sprofilowanego.

           Łączenie placówek to tylko element wielkiej konsolidacji. Inną jego częścią ma być zupełnie nowa ustawa o jakości edukacji, w oparciu o którą ma dojść do konsolidacji administracji oświatowej. W jej wyniku z kuratoriów oświaty i komisji egzaminacyjnych mają powstać Regionalne Ośrodki Jakości Edukacji, a zamiast kuratorów i wizytatorów pojawią się inspektorzy jakości edukacji. W tym przypadku owa operacja z całą pewnością rozmnoży nam /już teraz liczną i kosztowną/ administrację oświatową. Powstaną nowe struktury administracyjne, ale jakość kształcenia i warunki nauczania na pewno się dzięki nim nie poprawią. To zresztą jest swoisty paradoks, iż w czasie, gdy jakość uzyskiwanego w polskiej szkole wykształcenia spada pojawi się ustawa o jakości edukacji, a słowo „jakość” należy do najczęściej używanych przez osoby odpowiedzialne za polską oświatę. Jak sądzę autorzy tego pomysłu żywią głęboką wiarę, iż w ten sposób poprawią poziom nauczania w polskich szkołach. Wiara wprawdzie może góry przenosić, ale nie jest to jednak ten rodzaj wiary.

           Trzeba pamiętać, iż owa jakość oświaty będzie badana przy pomocy narzędzi o których kilkakroć pisałem wcześniej, a które mogą służyć być może do różnych celów, ale na pewno nie do ustalenia rzeczywistego poziomu nauczania. Ten bowiem można ustalić poprzez pomiar efektów kształcenia, ze szczególnym zwróceniem uwagi na losy absolwentów. Jednak efekty kształcenia nie znajdują się w kręgu specjalnego zainteresowania współpracowników minister Hall, gdyż ich ujawnienie mogłoby ukazać szkodliwość ich bardzo kosztownych działań. Zamiast bawić się w reorganizacje struktur administracji oświatowej MEN powinno wreszcie zrozumieć, iż najlepszą drogą do stworzenia zobiektywizowanego systemu mierzenia jakości pracy szkół /placówek oświatowych/ byłoby umożliwienie działania niezależnych agencji pomiaru jakości pracy szkół oraz oparcie go o wymierne wskaźniki. Byłby to system zdecydowanie tańszy, a także pozwalający uzyskać rzeczywistą odpowiedź na temat stanu naszej oświaty. Tymczasem ministerialni urzędnicy zamierzają przekształcić jedne struktury administracyjne w inne, utrzymując sytuację w której w pewien sposób sami dokonują oceny jakości swoich działań.  

           Polskiej oświacie potrzebna jest konsolidacja, ale konsolidacja wszystkich rozsądnych ludzi, którym zależy na kreowaniu w Polsce edukacji o wysokim poziomie kształcenia, zajmujących się jej realnymi problemami, a nie tworzącymi nieustannie nowe, które następnie trzeba rozwiązywać. Obserwując działania ekipy minister Hall przypomina się celne określenie socjalizmu autorstwa Stefana Kisielewskiego, zgodnie z którym jest to system tworzący problemy, które następnie próbuje rozwiązywać. Zresztą tworzenie oświatowych zespołów też już mieliśmy w dużej skali w okresie peerelu, gdy powstawały gminne zespoły szkół. Czyżby wzory działań minister Hall i jej współpracownicy czerpali z peerelu?  

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Rozmaitości