Po katastrofie smoleńskiej padły słowa: "W tych trudnych chwilach bądźmy razem", w kampanii wyborczej: "Zgoda buduje". Piękne i wielkie słowa. Szkoda, że puste i wydęte jak mina zwycięscy wyborów. Słowa byłej UD, UW i obecnej PO są zwykle wielkie i zarazem puste. W dodatku niszczą inaczej myślących bez skrupułów.Niszczą i dzielą naród.
„Nie zdejmę krzyża…” znów zabrzmi w sercach Polaków. Komorowski chce usunąć krzyż spod pałacu prezydenckiego ustawionego nie przez polityków, ale przez ludzi po katastrofie smoleńskiej - przez harcerzy. Kwiaty składali i składają w tym miejscu do dziś nie tylko katolicy! Miejsce jest symbolem jedności Polaków między sobą i wobec władzy. Komorowskiemu nie podoba się jednak krzyż w tym miejscu. Chce wynieść go tam, gdzie dotrą tylko niektórzy.
Wnioski są proste. Komorowski chce, aby zapomnieć o Smoleńsku, o prezydencie Kaczyńskim i poległych w katastrofie. Chce zburzyć jedność tych, co chcą być razem między sobą i z władzą. Puste i nadęte słowa Komorowskiego świadczą, że nie będzie prezydentem wszystkich Polaków. Wprowadza podziały.
Poza tym Komorowski ma się za katolika. Dlaczego zatem boi się krzyża? Ma to uzasadnienie: krzyż to wyrzut sumienia – łatwiej go nie widzieć. Chętnie go usuwają ci, co mają nieczyste sumienie. Tak czynili już rewolucjoniści francuscy i czerwoni. Tak czynią także ci, którzy udają katolików pod publikę.
I jeszcze jedno. Po raz kolejny mamy przykład, że zamiast zajmować się reformowaniem Polski, która już "dogania" Grecję, wprowadza się tematy zastępcze – niech Polacy się kłócą o krzyż, zamiast patrzeć jak rząd i prezydent radzą sobie z ważnymi sprawami dla państwa. Panowie z PO, lepiej bierzcie się do roboty!
