Marek Jakubiak to w polskiej polityce człowiek wyjątkowy. Pod jego podsumowaniem kampanii podpisałbym się obydwoma rękami
W podobnym tonie wypowiada się Rafał Ziemkiewicz:
Co tymczasem robią politycy, od których to naprawdę zależy?
W jednym z komentarzy po pierwszej turze wyraziłem nadzieję, że oni już ze sobą rozmawiają! Zaangażowany bloger, pod którego tekstem umieściłem ten komentarz uznał, że to oczywiste.
Tymczasem po wyborach …..
Dwór Kaczyńskiego zaczął piać z zachwytu, że oto Prezes już czwartego prezydenta namaścił. Ja nie wierzyłem w to zwycięstwo. Nie sądziłem bowiem, że moich rodaków stać jeszcze na tak wielką mobilizację w obronie Ojczyzny. Im bliżej finału wyborów, tym większa była jednak aktywność i determinacja. Napotkałem dziesiątki zaangażowanych osób, które generowały swą twórczością tysiące (a czasem setki tysięcy) odsłon w internecie. Mogliśmy się policzyć, jak w czasie pielgrzymek Jana Pawła II za komuny. Lud się jednoczył, a medialna twierdza mordoru chwiała się w posadach.
Jako człek wierzący skłonny jestem dziękować Bogu i Matce Bożej za cudowną interwencję. Słyszę jednak, że to wszystko ma znaczenie o tyle tylko, że sprytny Prezes potrafił nasze zaangażowanie zagospodarować. Żadnych rozmów, żadnej refleksji, żadnej strategii. Prezesuńcio coś ogłosi i młyn wrzeszczących politykierów ruszy na nowo. Do następnmych wyborów - nowego polowania na frajerów.
Już coś beknął? Jest. Hurra! Jakiś rząd techniczny! Ale trafił na nie byle jakiego chojraka: wielce się Metzen obruszył: no jak wiedzą coś, czego nie wiem – to na rozmowę zapraszam (może znów da się zasięgi podkręcić). Na to wielce się prezesuńcio obruszył: przecież on mógłby być dziadkiem (chojraka?) i ma większą partię – więc co to za impertynencja! No to sobie pętak ze starym grzybem pogadali. Dla dobra Polski oczywiście….
Inne tematy w dziale Polityka