Dziś tekst w stylu „co mnie wkurza”. Otóż wkurza mnie namolna obsługa w wielu perfumeriach czy renomowanych sklepach. Weźmy pod lupę sytuację z perfumerii.
Wchodzę do sklepu. Jak to kobieta, lubię sobie popatrzeć, wchodzę więc niekoniecznie z zamiarem kupna czegokolwiek. Wącham, patrzę, porównuję i nakładam. Nie, zagalopowałam się. Nie zdąrzyłabym tych wszystkich rzeczy zrobić, gdyż już gdy wchodzę do środka i kieruję się w stronę perfum nagle wyskakuje zza nie wiadomo czego Pani ekspedientka i z wielkim uśmiechem pyta się w czym pomóc. Odpowiadam grzecznie – dziękuję, na razie tylko oglądam. Kieruję się na lewo, wchodzę chyba na rewir drugiej przeuroczej Pani, która jak tygrys wyskakuje zza półek z błyszczykami i równie grzecznie pyta się w czym może mi pomóc. Odpowiadam tak samo uprzejmie jak pierwszej Pani, nie chcąc żadnej urazić. Ta jednak nie daje za wygraną. Mam do czynienia z nieustępliwą sztuką. Dopytuje mnie jakiego konkretnego zapachu szukam, może jakieś nuty szczególnie mnie interesują, a może chcę powąchać ich najnowszy zapach. Czuję już prawdziwe natręctwo, na usta ciśnie mi się zdanie – przyszłam tu tylko popatrzeć, i tak nic dziś nie kupię, ale mówię : naprawdę dziękuję. Opuszczając mnie, z nadzieją oznajmia – gdyby mnie tylko Pani potrzebowała to… Właśnie.
Ja wiele rozumiem i jestem bardzo tolerancyjna, ale wszystko ma swoje granice. Naskakiwanie na klienta, gdy tylko przekroczy próg i pytanie go czego szuka, wtedy gdy on nawet jeszcze nie wie czego właściwie szuka?!
Więcej:
http://kalejdoskop.wroclaw.pl/felieton/natretna-obsluga.html
Młodzi dziennikarze. O wszystkim, co nas dotyczy, denerwuje i interesuje!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości