kalkus kalkus
1350
BLOG

Biedny jak Sakiewicz

kalkus kalkus Polityka Obserwuj notkę 25

Tomasz Sakiewicz w odpowiedzi na rzekome oszczerstwa kierowane w jego stronę w związku z publikacją raportu zespołu Macierewicza wystosował dziś bardzo emocjonalne oświadczenie.

W oświadczeniu tym redaktor opowiedział nam o wielu sprawach i faktach ze swojego życiorysu. Dowiedzieliśmy się między innymi, że większość prywatnego majątku Pana Sakiewicza posłużyła by Gazeta Polska Codziennie miała pieniądze na start. Swoją drogą faktycznie niewiele tego majątku musiało być skoro gazeta od początku musiała posiłkować się akcjami pokroju “kup codzienną sąsiadowi”, a ostatnio wręcz sięgnąć po finansowe wsparcie pewnej partii.

Okazuje się, że wszystko co redaktor robi na co dzień czyni honorowo nie pobierając z tego tytułu żadnego wynagrodzenia. Podobnie ma się kwestia zakładanych przezeń spółek i fundacji. Wszystkie powoływane są bynajmniej nie w celach zarobkowych, co najwyżej ku chwale i przyszłości uciemiężonej Ojczyzny albo ot tak dla samej hecy. Zresztą samo ich zakładanie jest chyba celem samym w sobie, bo redaktor sam przyznał, że w niektórych z nich już nie jest udziałowcem, a już na pewno nie w tej, o którą się tak czepia bloger Wywczas i senator Libicki.

W dalszej części wywodu dowiadujemy się, że Tomasz Sakiewicz jest w pewnym sensie 98 ofiarą katastrofy smoleńskiej, wszak to pośrednio przez nią, został wyrzucony z Polskiego Radia i ostatecznie stracił szansę na przywrócenie skasowanego programu w TVP. Na domiar złego on i jego współpracownicy są do dziś poddawani nieustannym represjom, uwłaczającym godności osobistej rewizjom, nękani są dziesiątkami śledztw, a reklamodawcy wciąż ich bojkotują. Pytanie tylko po co ci reklamodawcy, skoro wszyscy w Gazecie Polskiej pracują rzekomo za przysłowiowe Bóg zapłać i żywią się ludzką wdzięcznością?

Nic dziwnego, że po ciężkim dniu pracy za friko redaktorowi Sakiewiczowi nie pozostaje nic innego jak zajrzeć na własny rachunek bankowy by ze zdziwieniem stwierdzić, że przy braku jakichkolwiek dochodów z jakiegokolwiek tytułu debet na jego koncie stale rośnie. Doprawdy smutna ta historia. Redaktor konkluduje ją jednak optymistycznym stwierdzeniem, że mimo wszystko warto jest się tak poświęcić. Chociażby przez wzgląd na darmowe wino u pani Moniki z Juraty.

Z pewnością nie tylko ja jestem pod wielkim wrażeniem tak szczerego wyznanie Pana Sakiewicza. Problem w tym, że redaktor w tym nieco przydługim monologu o własnej niedoli zapomniał wspomnieć o kwestii najistotniejszej. Nie odpowiedział na jedno proste pytanie, o które w gruncie rzeczy chodzi w całej tej aferze. Mianowicie jakim prawem wydawnictwo Rejtan, w którego Pan Sakiewicz nadal jest 55% udziałowcem (przynajmniej według oficjalnych, ogólnie dostępnych rejestrów), sprzedaje dokument, którego publikacja nie została rzekomo zezwolona?

kalkus
O mnie kalkus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka