"Edukacji seksualnej powinny być poddane już małe dzieci – wynika z konferencji współorganizowanej przez MEN.
Już sześciolatek powinien rozumieć pojęcie „akceptowalny seks", a 12-latek potrafić „komunikować się w celu uprawiania przyjemnego seksu" – takie wnioski płyną z konferencji naukowej, którą współorganizowały resorty edukacji i zdrowia. I choć przedstawiano podczas niej jedynie propozycje zmian w edukacji seksualnej, przedstawiciele obu resortów opowiedzieli się za ich popularyzacją.
Konferencja odbyła się wczoraj w siedzibie Polskiej Akademii Nauk. Razem z PAN i dwoma ministerstwami organizowała ją agenda ONZ ds. Rozwoju oraz polskie biuro Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Była poświęcona prezentacji „standardów edukacji seksualnej w Europie", które WHO opracowało z niemieckim Federalnym Biurem ds. Edukacji Zdrowotnej.
Prezentował je konsultant krajowy w dziedzinie seksuologii prof. Zbigniew Lew-Starowicz. Dużą część wykładu poświęcił seksualności dzieci. Wywodził, że nie są one aseksualne, bo z badań wynika, że już niemowlęta doznają orgazmów."
Nie, tu nie o pedofili przede wszystkim chodzi.
To bardzo starannie przemyślana akcja, mająca na celu jak najwcześniejsze uwrażliwienie najmłodszych dzieci na ten rodzaj skojarzeń i bodźców, które pozwoli na jak najszybsze przejęcie nad nimi kontroli emocjonalnej przez marketing i propagandę.
Kontroli bazującej na sferze, nad którą młody człowiek nawet przy wsparciu w rodzinie, kulturze i obyczaju i tak często z ogromnym trudem panuje. A wyzwalającej emocje, prowadzące od czynienia kompromitujących głupot aż do zbrodni.
Do tej pory jedyną przeszkodą jest wciąż rodzina, stąd na przykład tak uporczywa kampania na rzecz jej "toksyczności". Po wprowadzeniu w życie przez gorliwych polskich sługusów wynalazków "niemieckich ekspertów" i niezawodnego WHO (World Horror Organization), ojciec będzie musiał przyglądać się bezsilnie, gdy podczas lekcji lub zajęć, jakiś "ekspert" robi z jego 6-letnim dzieckiem rzeczy, za które poza terenem szkoły mógłby go - przy wielce prawdopodobnej, olbrzymiej tolerancji ze strony sądu, nie mówiąc już o opinii publicznej - zatłuc, albo zaprowadzić zboka na policję z gwarancją, że ten dość długo posiedzi. O ile pozwolą mu na to współwięźniowie.
Mam nadzieję, że tej, monstrualnej wpadki europoidalnych, kompletnie bezmyślnych i w tej swojej głupocie niezwykle niebezpiecznych zboczeńców, którzy nami obecnie rządzą, nikt nie przegapi.
Inne tematy w dziale Polityka