Tak trzeba odczytać prawdziwe przesłanie happeningu pod hasłem "Orzeł może", organizowanego 2 maja, w Dniu Flagi, przez dumne zwłoki III RP z udziałem kilkunastu kilogramów białej czekolady oraz czerwonych serc Maryji Peszek i Pierwszego Wielbiciela Orła Dwugłowego.
Deklaracja woli i ideologii? Jak najbardziej.
Profancja? Niekoniecznie.
Wielu może się bowiem upierać, że i do tej czynności trzeba czegoś na kształt zdolności honorowej.
Czy pies szczający na drzewce flagi ją profanuje?
Prędzej już jego wlaściciel.
Smutne, nieprzyjemne, prowokujące? Oczywiście.
Ale przede wszystkim bezdennie głupie. Każdy, komu godło Polski kojarzy się z czymś ważnym, przyjmie tę inscenizację w najlepszym razie z niesmakiem, a obojętni nadal takimi pozostaną.
Podniecić mogą się jedynie peszki i chujciaki. A to jest, pamiętajmy, produkt wtórny wobec systemu, który obecnie w Polsce rządzi. Jak znikną ich możni protektorzy, oni również wylądują w swoim grajdole.
No i najważniejsze - wesoła zabawa nie rozwiąże poważnych problemów.
Hasło majówek dla bezrobotnych może w najlepszym razie przypomnieć wszystkim nieśmiertelną Marię Antoninę, z jej - "Skoro nie mają chleba, niech jedzą ciastka". W tym wypadku - orła z czekolady.
I wlaśnie dlatego po raz kolejny przypominam, jak należy na takie prowokacje reagować.
Nie urządzać żadnych kontrmanifestacji, protestów, doniesień do rozgrzanych prokuratur i sądów.
Nie słuchać "dobrych doradców" w postaci takich osobników, jak chociażby Ludwik Dorn, proponujący, zgodnie ze scenariuszem rozróby, wzmocnienie medialnego hałasu wokół marszu rozpuszczonego Bronka z rozpuszczającym się orłem na czele.
Zamiast tego, jeśli już ktoś miałby ochotę, wykorzystać ludzkie wkurzenie i po raz kolejny przypomnieć rządzącym wszystko, co z coraz mniejsza zręcznością chcą ukryć, a co w powszechnej, społecznej świadomości kojarzy się ze świętami majowymi.
Przede wszystkim zaś dumę z tego, co powinno i jeszcze może wrócić.
Inne tematy w dziale Polityka