W Monachium Barcelona została rozbita i pobita.
U siebie, w stolicy Katalonii rozbita i ośmieszona (ze wspaniałym "swojakiem", jako wiśnią na torcie).
Grały ze sobą drużyna seniorów i drużyna rozgorączkowanych juniorów młodszych. Później już tylko reprezentacja Domu Spokojnej Starości.
Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, że właśnie skończyła się pewna epoka?
Taktyka, dyscyplina, przygotowanie fizyczne, szybkość, odbiór piłki - na najwyższym poziomie tylko po jednej ze stron. Ale tego można się było "u Niemca" spodziewać.
Jednak okazało się, że również technika i ośmieszające przeciwnika gierki, szybka, błyskotliwa wymiana podań, z której kiedyś właśnie Barcelona słynęła, przeniosły się do stolicy Octoberfestu.
Bayern, czy się go lubi czy nie, czy się to komuś podoba, czy to nienawidzi, podniósł futbol klubowy na nowy, wyższy poziom, dodając do typowych dla najlepszej, niemieckiej piłki nożnej elementów, tyle południowej finezji i fantazji, że nie zabiło to germańskiej efektywności.
Za to powstała mieszanka zabójcza, którą nie wiem kto w najbliższych latach będzie w stanie pokonać.
Chyba że "zajmie się nią" Pep Guardiola.
Nawiasem, jeśli ktoś jest przekonany, że wszyscy Niemcy to butny ludek, bez żadnych kompleksów, historia z wywaleniem Heynckesa i zatrudnieniem Guardioli powinna go z takich urojeń wyleczyć. Facet, który doprowadził Bayern na takie wyżyny, zostaje zwolniony z posady i właśnie przed odejściem roznosi na strzępy dzieło życia swojego następcy.
Inne tematy w dziale Polityka