Posunięcie z Giertychem miało być w założeniu bardzo sprytne. Jak wszystko, co oni robią.
Podrzucamy gawiedzi taśmy z kompromitującymi nagraniami gościa bez żadnego, poza medialnym, znaczenia, którego w dodatku media zawsze mogą tytułować "były minister PIS", i bydło ma co przeżuwać przez najbliższe tygodnie.
Za późno, drodzy "dziennikarze". Trzeba było od tego zacząć.
Teraz Układanka musi go bronić jak socjalizmu, żeby bydło nie poczuło, że jednak polityk może za swoje winy - w tej akurat sprawie chodzi o namawianie do powstania grupy, zajmującej się szantażem - zapłacić, i nie poczuło krwi. No i rzeczywiście, prokuratura błyskawicznie oświadcza, że "nie widzi podstaw do unznania, że zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa".
A takie teksty prokuratury są akurat w tej chwili dla rządzących chyba gorsze, niż nagranie wideo z rękoczynów w pewnym, premierowskim domu.
Ja sobie oczywiście zdaję sprawę, że jeśli Jan Kulczyk uzna, że Roman Giertych chciał mu zaszkodzić i rzeczywiście stanowi dla niego jakieś zagrożenie, z popularnego tu i ówdzie Dyszla nie zostanie nawet chomąto, ale przecież nikt mnie nie przekona, że chęć usunięcia Romka z marginaliów polskiej polityki była podstawą publikacji tych akurat taśm.
Opiekę nad Długim Romanem musieli bowiem roztoczyć nawet ci, którzy go od zawsze, szczerze nienawidzą, jak Zamtuz z Czerskiej, i to w imieniu chyba jeszcze bardziej Giertycha nienawidzących, jego czytelników. Co za koszty! Aż miło na to popatrzeć.
Bo co prawda każdy, kto jest w stanie publicznie splunąć lub rzucić cegłą w stronę Kaczyńskiego, jest dla tej ferajny cenny i wart uwagi, ale co innego dać mikrofon, kamerę lub użyczyć łamy, a co innego ponosić rosnące koszty, gdy cała niemal UkłaDonka bierze takie coś w obronę.
Tak trzymać, "dziennikarze" i owych "dziennikarzy" prowadzący. Wam kur(w)y szczać prowadzać, a nie intrygi na serio moderować.
Inne tematy w dziale Polityka
