karmaniola karmaniola
1813
BLOG

Mazowiecki - kto to jest?

karmaniola karmaniola Polityka Obserwuj notkę 34

 Stara prawda mówi, że rzeczy nie są takie jakimi nam się wydają ale takie, jakimi są w odniesieniu do innych rzeczy bądź osób. Nóż może być narzędziem, którym kroimy chleb ale jeśli strugamy nim patyk będzie narzędziem do strugania patyka. Do tej banalnej i oczywistej prawdy dość często odwracamy się jednak tyłem i pokazujemy jej… intelektualną figę z makiem.

Niedawno zmarł Tadeusz Mazowiecki. Siła spokoju. W stereotypowym wyobrażeniu człowiek opanowany, wyważony, a nawet  - można powiedzieć – powolny. Nim jednak stwierdzimy, że owe cechy charakteru Mazowieckiego są prawdziwe, zastanówmy się jakie reakcje, jakie osądy wywołuje, czy może lepiej stwierdzić – wywoływała jego osoba i jego poglądy. Otóż sprawa jest prosta jak cepy w przedwojennej stodole. Mazowiecki wywołuje całkowicie skrajne emocje.

Przypatrzmy się więc bliżej tym opozycjom, skupionym w jednej postaci pierwszego premiera wolnej Polski. No właśnie… czy dla wszystkich nim był? Tym pierwszym premierem? Oczywiście, że nie! Dla wielu Polaków Mazowiecki był ostatnim premierem PRL-u. Dla niektórych człowiek wyważony, człowiek dialogu, a dla innych koniunkturalista, zawsze idący z linią władzy i tej władzy służący. Dla jednych polityk, który wyprowadził Polaków na brzeg ze spiętrzonych  fal czerwonej zarazy, a dla innych polityk, dzięki któremu czerwoni mogli spokojnie przejść do najważniejszych dziedzin gospodarki: finanse, biznes, media, itp. To tylko kilka ze skrajnych postaw, jakie dają się zauważyć u polskich obserwatorów życia publicznego.

Pytanie: skąd takie przeciwności. Ano stąd, że jako społeczeństwo zatraciliśmy umiejętność akceptacji innych opcji światopoglądowych i politycznych niż te, które sami wyznajemy. I nie chodzi tu bynajmniej o tak ostatnio popularne tezy, że jesteśmy narodem ksenofobicznym i nietolerancyjnym, bo takie tezy są zwyczajnymi bzdurami. Chodzi o to, co widać wyraźnie na przykładzie Mazowieckiego, że w nas, jako społeczeństwie nie ma myślenia kategoriami społecznymi, a w szczególności myślenia kategoriami narodu. Z jednej strony stawiamy Mazowieckiego za przykład ekumenizmu politycznego i twórcy tzw. bezkrwawej rewolucji, nie zauważając, że transformacja odbyła się z komunizmu na krwiożerczy kapitalizm i że ów kapitalizm nie pożerał byłych czerwonych pachołków tylko spijał krew zwykłych ludzi. A więc nie była to bezkrwawa transformacja.

Druga strona zaś nie chce zauważyć, że działalność Mazowieckiego w okresie PRL-u dawała podstawy do przeżycia szczątkowych postaw katolickiej inteligencji. I z całym szacunkiem do ludowej pobożności maryjnej, której jestem wielkim adoratorem, ale katolikom, do przetrwania i zwiększenia znaczenia w społeczeństwie potrzeba inteligentów. Można więc zarzucić Mazowieckiemu, że kolaborował z komuchami ale trzeba też oddać sprawiedliwość, że to co robił,  było jedyną alternatywą, na jaką pozwalała peerelowska rzeczywistość.

Wydaje mi się więc, że kontrowersyjność Mazowieckiego jest wynikiem szczególnej polaryzacji polaków, jeśli chodzi o poglądy. Polaryzacja zaś jest efektem odradzania się nas jako narodu. Paradoks? Możliwe ale nie do końca. Otóż od trzystu prawie lat jesteśmy dziś, jako kraj, w naprawdę szczególnej sytuacji. Wewnątrz kraju nie mamy jednoznacznie określonego wroga. Możliwe oczywiście, że ów wróg siedzi przyczajony; w każdym razie my się go jako naród boimy, bo przecież zawsze był. Czasem się nazywał namiestnik, a czasem generalny gubernator. Ale był. Można go było dotknąć i zobaczyć. Dziś go nie widać. I – jak pisałem – możliwe, że gdzieś się skulił, siedzi pod stołem przyczajony i czeka na odpowiedni moment, a może – i jest to bardzo prawdopodobne –w ogóle go nie ma. I ta druga opcja jest przerażąjąca. Bo my bez wroga żyć nie umiemy. Musi być. Wrogiem może być Kaczor, może być Tusek, a może być i Mazowiecki albo Macierewicz.

A teraz co z przyjaźniami, co ze wspólnotą poglądów? To też jest proste. Jeśli zdefiniujemy sobie wroga, to całą reszta nas nie interesuje. Tak funkcjonowała przecież opozycja w czasie komuny, w której przedstawicielami jednej organizacji byli i Nadredaktor i Straszny Antoni. My jako naród umiemy się w takiej sytuacji wyśmienicie odnaleźć. Zdefiniujemy sobie Kaczora jako wroga i niech nawet benzyna pod rządami Tuseka będzie kosztowała piętnaście złotych to i tak na niego zagłosujemy, bo jak nie to przyjdzie straszny Kaczor i nas wszystkich zje!

Wróćmy jednak do Mazowieckiego. Otóż postawiłem tezę jakoby kontrowersje wokół jego osoby były optymistycznym znakiem i od razu dopowiem: nie jestem tej tezy pewien ale ma takie przeczucie, że jesteśmy w punkcie kulminacyjnym. Bo jeśli lata dziewięćdziesiąte to był czas zamrożenia polskości, gdzie każda krytyka ludzi (jakkolwiek bardzo zasłużonych) pokroju Geremka czy Mazowieckiego skazywała krytykujących na ostracyzm i infamię; jeśli pierwsza dziesiątka XXI wieku to ugryzienie żubra w dupę i gdy okazało się, że wielu jest takich którym się IIIRP niepodobna, to obecna dekada będzie intelektualnym fermentem, z którego wyłoni się piękny kraj i piękni ludzie. Bo już teraz stajemy się coraz bardziej wolni. Nie tylko wolni od komuny ale wolni ku Polsce. I być może przyjdzie kiedyś taki dzień, a ja wierzę, że on się zbliża, że usiądziemy przy jednym stole: ci od Mazowieckiego i ci od Olszewskiego, ci o Kaczora i ci od Michnika i napijemy się wódki.

I tylko tych od Tuseka i Palikota nie wpuścimy! Hihihi!!!!

Albo tych od Rydzyka –odezwał się poddenerwowany głos z krańca salonu!

J

karmaniola
O mnie karmaniola

;

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka