DISCLAIMER:Jeżeli jeszcze ktoś tego nie zauważył, to jestem ateistą. Religia katolicka jako całość mnie nie obchodzi, bardziej mnie interesują błędy i wypaczenia jej niektórych wyznawców. Bardziej boję się kretyńskiej politpoprawności.
Dziś będzie o szalejącej w Zjednoczonym Królestwie politpoprawności. Ten jakże idiotyczny, bynajmniej nie liberalny (raczej socjalistyczny - wystarczy zerknąć do "Roku 1984" Orwella) pomysł powstał co prawda w Ameryce, ale tam przynajmniej gdzieniegdzie jest zwalczany. Dawne imperium jednak "łykło" go niczym młody pelikan i wciska gdzie popadnie, ku uciesze cwaniaków wszelkich ras, odcieni i wyznań religijnych (za wyjątkiem białych, rdzennie anglosaskich protestantów). Przykład załączony - otóż jakąś pechową siostrę Nurse ścigają za to, że nosi krzyżyk. Gdyby doktor Shlomo Rosenkrantz stawił się w pracy w jarmułce, nikt by się nie odważył złego słowa powiedzieć (no, chyba że jakiś turbaniarz, im to wolno). Tak samo, gdyby w szpitalu zatrudniono dr Mohindera Nimapindi, Sikha (również w turbanie, i nawet z nożem, ale dużo bardziej pokojowego).
Ale jako, że w realiach politpoprawności absurd goni absurd i nikt nie ośmieli się tego skrytykować, rzekoma "wolność" zapada się pod własnym ciężarem. Aż w końcu nie wytrzyma i padnie, a zamiast demokracji powstanie tyrania. Pytanie tylko: tyrania politpoprawności czy kalifat? Nie wiadomo co gorsze.
Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię.
Jestem także utalentowanym słowopotfurcą.
Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda.
Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka
