Linkowany niżej artykuł omawia (aczkolwiek bardzo pobieżnie) kilka popularnych książek o przyrodzie, jednak przede wszystkim promuje filozofię tzw. głębokiej ekologii, polegającą na zmysłowym współodczuwaniu oraz identyfikowaniu się z przyrodą, która to filozofia wymaga wyrobienia w sobie poczucia odpowiedzialności za otaczający nas świat. Zachęcam do lektury:
Ten artykuł potwierdza to, co wiedziałam – czy może raczej czułam – od dawna. Rozum, intelekt, logika, rozumowanie, namysł, dociekanie, analizowanie – to wszystko jest potrzebne, gdyż pozwoliło nam jako jedynemu gatunkowi przekształcać otoczenie na ogromną skalę i tym samym osiągnąć niezwykle wysoki poziom życia. To dzięki tym przymiotom mamy naukę, przemysł, biznes, politykę, produkcję, nawet sztukę. A jednak żadna z tych rzeczy nas NIE motywowała. Rozum jest kompletnie a-motywacyjny i a-moralny. Motywowały nas popędy, intuicja, instynkt, emocje, uczucia niższe i wyższe, potrzeby, pragnienia, przekonania, wiara. Owe „motywatory” doprowadziły nas do ogromnej wygody, bezpieczeństwa i zamożności, stworzyły bogate kultury i otworzyły ścieżki rozwoju niedostępne jakiemukolwiek innemu zwierzęciu. Jednocześnie odcięły nas od naszej zwierzęcej przeszłości, postawiły granicę pomiędzy dziką, nieokrzesaną, „zdradliwą” naturą a wspaniałą, świadczącą o naszej rzekomej wielkości cywilizacją.
Kiedy zaczęliśmy myśleć i czuć inaczej? Kiedy zaczęło do nas docierać, że przyroda jest nam potrzebna nie tylko z czysto ekonomicznych, racjonalnych powodów? Kiedy zatęskniliśmy za widokiem różnorodnych pól, łąk, lasów innych niż plantacje sosny? Czy wtedy, gdy zauważyliśmy, że nie ma już w „naszych” wsiach drobiu, świń, rogacizny? Czy po przeczytaniu o cudach natury w książkach takich, jak omawiane w przytoczonym artykule? Czy może dopiero, gdy zaczęliśmy się źle czuć w betonowych więzieniach, a widząc kolejne połacie nieużytków zawłaszczane przez deweloperów pojęliśmy, że niedługo nie będzie już dokąd pójść na spacer?
Powtórzę to, o czym kilka razy pisałam: chcąc uratować ten świat przed zagładą musimy zmienić nie tyle nasz sposób rozumowania, ile nasze CZUCIE. Musimy, a raczej powinniśmy poczuć znów jedność z resztą zwierzęcych i roślinnych królestw, ba! nawet z ziemią, wodą, kamieniami – jakkolwiek ckliwie i dziecinnie by to nie brzmiało. To ogromna zmiana w dominującej w tzw. cywilizowanych krajach narracji. Ktoś mógłby nazwać to regresem, gdyż maksymalizuje się tutaj znaczenie ciała. Moim zdaniem – niekoniecznie. Nie stawiajmy zwierząt na równi z ludźmi, nie odrzucajmy narracji o życiu po śmierci materii, która „obudowuje” naszego domniemanego ducha, tylko przyznajmy wreszcie, że jesteśmy częścią tej materii, tych wszystkich pierwiastków, które tworzą otaczające nas skomplikowane i cudowne formy. Czy Bóg istnieje czy nie, świat fizyczny jest piękny, nawet jeżeli całkowicie przy tym amoralny i rządzony przez „bezmyślne” prawa fizyki. Poczujmy to piękno, doceńmy je i zechciejmy je chronić, nie pytając o wymierny pożytek. Jest to poniekąd – jak pisze autorka artykułu – jedyna droga do pełniejszego i dojrzalszego człowieczeństwa.
Komentarze