Karolina Nowicka Karolina Nowicka
594
BLOG

Głęboka ekologia - triumf czucia, czyli sensoryczności połączonej z moralnością

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 69


Linkowany niżej artykuł omawia (aczkolwiek bardzo pobieżnie) kilka popularnych książek o przyrodzie, jednak przede wszystkim promuje filozofię tzw. głębokiej ekologii, polegającą na zmysłowym współodczuwaniu oraz identyfikowaniu się z przyrodą, która to filozofia wymaga wyrobienia w sobie poczucia odpowiedzialności za otaczający nas świat. Zachęcam do lektury:

Jako dorosłe osoby nie zdajemy sobie sprawy, że nasz abstrakcyjny świat pojęć, również tych dotyczących przyrody, jest zaledwie czubkiem góry lodowej. Swego rodzaju owocnikiem grzyba. U podstaw są jednak nasze pierwotne doświadczenia, mapy somatosensoryczne, trzewiowe impulsy. Bez emocji nie bylibyśmy ludźmi, a co więcej długo byśmy nie przeżyli. [...] Przyrodoczucie można wyjaśnić w ramach badań np. Antoniego Damasio. Sam Wohlleben nie cytuje autora „Błędu Kartezjusza” czy „W poszukiwaniu Spinozy”, ale jeżeli twierdzi: „Nasze życie składa się w 90% z emocji – miłość, strach, lęk, radość. Jeżeli w swoich książkach o przyrodzie pominąłbym emocje czy też mówiłbym o przyrodzie jako o mechanizmie, niczego byśmy nie zrozumieli” – to musi nawiązywać także do Damasio. Co to za brednie? Znajdzie się pewnie wielu, którzy zareagują niechęcią. I wywoła ją nie tylko język Wohllebena, który może się wydać infantylny. Chodzi też o zakryte, filozoficzne, ale i naukowe (science), burzące stanowisko, które brzmi – nie jesteśmy wyjątkowi. Prawdą jest, że „koronę stworzenia nosimy pod czaszką”. Cud, jakim jest kora mózgowa daje powody do dumy. Ale sama ona sama na nic nam się nie zda, jeżeli zostaną odłączone emocje czy hormony, które kierują nami w większym stopniu niż świadomy namysł, nawet jeżeli nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Ten artykuł potwierdza to, co wiedziałam – czy może raczej czułam – od dawna. Rozum, intelekt, logika, rozumowanie, namysł, dociekanie, analizowanie – to wszystko jest potrzebne, gdyż pozwoliło nam jako jedynemu gatunkowi przekształcać otoczenie na ogromną skalę i tym samym osiągnąć niezwykle wysoki poziom życia. To dzięki tym przymiotom mamy naukę, przemysł, biznes, politykę, produkcję, nawet sztukę. A jednak żadna z tych rzeczy nas NIE motywowała. Rozum jest kompletnie a-motywacyjny i a-moralny. Motywowały nas popędy, intuicja, instynkt, emocje, uczucia niższe i wyższe, potrzeby, pragnienia, przekonania, wiara. Owe „motywatory” doprowadziły nas do ogromnej wygody, bezpieczeństwa i zamożności, stworzyły bogate kultury i otworzyły ścieżki rozwoju niedostępne jakiemukolwiek innemu zwierzęciu. Jednocześnie odcięły nas od naszej zwierzęcej przeszłości, postawiły granicę pomiędzy dziką, nieokrzesaną, „zdradliwą” naturą a wspaniałą, świadczącą o naszej rzekomej wielkości cywilizacją.

Kiedy zaczęliśmy myśleć i czuć inaczej? Kiedy zaczęło do nas docierać, że przyroda jest nam potrzebna nie tylko z czysto ekonomicznych, racjonalnych powodów? Kiedy zatęskniliśmy za widokiem różnorodnych pól, łąk, lasów innych niż plantacje sosny? Czy wtedy, gdy zauważyliśmy, że nie ma już w „naszych” wsiach drobiu, świń, rogacizny? Czy po przeczytaniu o cudach natury w książkach takich, jak omawiane w przytoczonym artykule? Czy może dopiero, gdy zaczęliśmy się źle czuć w betonowych więzieniach, a widząc kolejne połacie nieużytków zawłaszczane przez deweloperów pojęliśmy, że niedługo nie będzie już dokąd pójść na spacer?

Powtórzę to, o czym kilka razy pisałam: chcąc uratować ten świat przed zagładą musimy zmienić nie tyle nasz sposób rozumowania, ile nasze CZUCIE. Musimy, a raczej powinniśmy poczuć znów jedność z resztą zwierzęcych i roślinnych królestw, ba! nawet z ziemią, wodą, kamieniami – jakkolwiek ckliwie i dziecinnie by to nie brzmiało. To ogromna zmiana w dominującej w tzw. cywilizowanych krajach narracji. Ktoś mógłby nazwać to regresem, gdyż maksymalizuje się tutaj znaczenie ciała. Moim zdaniem – niekoniecznie. Nie stawiajmy zwierząt na równi z ludźmi, nie odrzucajmy narracji o życiu po śmierci materii, która „obudowuje” naszego domniemanego ducha, tylko przyznajmy wreszcie, że jesteśmy częścią tej materii, tych wszystkich pierwiastków, które tworzą otaczające nas skomplikowane i cudowne formy. Czy Bóg istnieje czy nie, świat fizyczny jest piękny, nawet jeżeli całkowicie przy tym amoralny i rządzony przez „bezmyślne” prawa fizyki. Poczujmy to piękno, doceńmy je i zechciejmy je chronić, nie pytając o wymierny pożytek. Jest to poniekąd – jak pisze autorka artykułu – jedyna droga do pełniejszego i dojrzalszego człowieczeństwa.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości