Pan Mateusz Damięcki, aspirując do roli sumienia narodu, nawołuje:
„18 maja wybory prezydenckie. Wypada wziąć odpowiedzialność. Współtworzyć kraj, w którym żyjesz ty i twoje dzieci. Ci, którzy nie idą, są albo słabi, albo tchórzliwi, albo – co najgorsze – nieuczciwi” - czytamy we wpisie Damięckiego.
Nawet jeśli pan Damięcki to wspaniały aktor (no, przystojny jest na pewno :)), to jego opinia (do której ma zresztą pełne prawo) nie może aspirować do rangi faktu. :) Głosowałam tyle lat, raz na jednych, raz na drugich, a po poznaniu wyniku wyborów przestawały mnie one obchodzić. Wydaje mi się, że tacy ludzie jak ja nie powinni się pchać do decydowania o przyszłości całego kraju. Polityka nie jest dla każdego. Owszem, oddziałuje ona także i na mnie, ale skąd JA, na Boga, mam wiedzieć, kogo poprzeć, kto mi „zrobi dobrze”, kto jest godzien zaufania? Jestem słaba, gdyż nie chcę się przymuszać do postawienia krzyżyka na chybił trafił? Za te gorzkie słowa prawdy udzielę panu Damięckiemu zacną radę: jest maj, coraz cieplej, tak więc wybitny i wciąż atrakcyjny aktor, chcąc przyciągnąć – choćby tylko swoich fanów – do lokalu wyborczego, powinien się udać doń pieszo i koniecznie w (niepełnym) negliżu, ku uciesze zarówno płci niewieściej, jak i męskiej, o ile ta druga jest spod znaku sześciobarwnej tęczy. Po cóż bezsensownie wyżalać się na Instagramie na „błądzący” naród, skoro można zagrać silniejszą kartą? ;) Okaż pan siłę, odwagę, uczciwość tudzież swoją wydepilowaną klatę, a może zbierzesz pan małą armię zwolenników „współtworzenia kraju”. Chyba pan nie stchórzysz? ;)
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo