Leszek Karpiński Leszek Karpiński
469
BLOG

Czas odrzucić węgierskie marzenia PiS-u.

Leszek Karpiński Leszek Karpiński Polityka Obserwuj notkę 5

Co się musi w Polsce zmienić, aby prawicowe spojrzenie na świat w lechistanie wygrało? Przez pojęcie "wygrało" rozumiem, rządy partii prawicowej/ prawicowych, jak również nastawienie społeczeństwa na kulturowo-intelektualne  pozycje prawicowe, czego w dzisiejszej Polsce szczególnie brakuje (również z powodu małej promocji takiego myślenia).

Zadanie numer 1.

Nie oszukujmy się, wielkie nadzieje zarówno Jarosława Kaczyńskiego jak i sporej części elektoratu PiS, na polski Budapeszt, są płonne i można powiedzieć moralnie złe. Jak wiadomo, zwolennicy "węgierskiej teorii" dojścia PiS do władzy, liczą na wielki kryzys ekonomiczny, który pociągnie za sobą nieufność i złość elektoratu do PO, tym samym wzmacniając i prowadząc do zwycięstwa PiS. Takie myślenie ma dwie podstawowe wady: nikt nie zagwarantuje, iż zniechęceni wyborcy Platformy poprą PiS, oraz oczekiwanie na kryzys (ubożenie społeczeństwa itp.) jest niegodziwe i nie powinno spotykać się z entuzjazmem. Kto wie, czy czekając na załamanie, sami wyborcy PiS-u nie staną się jego wielką ofiarą, co jest przecież bardzo prawdopodobne. Nikt ze zwolenników drugiego Budapesztu, nie bierze chyba pod uwagę skutków swoich życzeń. Cierpienie społeczeństwa nie może być środkiem do żadnego celu, co historia pokazała już niejednokrotnie. Odłóżmy jednak na chwilę rozsterki moralne i załóżmy, że w 2012 następuje wielki kryzys, rząd upada w wyborach nieznacznie wygrywa PiS w obecnym kształcie. Co błyskotliwsi obserwatorzy od razu dostrzegą pewną analogię do roku 2005. Nie łudźmy się, że mainstreamowym mediom przybędzie poczucia obowiązku wobec udręczonych obywateli. TVN i spółka zrobią wszystko, tak jak robili to w 2005 roku, aby zniszczyć PiS, i to za każdą cenę, z ceną prawdy włącznie. Tak więc, jak wspaniałe rządy PiS-u by nie były, to i tak w obecnym kształcie ta formacja będzie niszczona.  Jak słusznie wspomniała Kataryna, powyborczy PiS  ma mniejszą "siłę" niż Ruch Palikota. "Węgierscy PiS-owcy" nie doceniają siły wirtualności świata jaki kreują media, przeceniają natomiast siłę świata realnego. Dla przykładu, zwykły Polak ma problemy z dostrzeżeniem zależności pomiędzy drogim jedzeniem a rządami danej partii, media które ogląda próbują rozmazać te zależności i skierować czujność w stronę zuepłnie nieistotnych wydarzeń (tzw. papka medialna).

Wracając do meritum, scenariusz węgierski jest bardzo mało realny (Warszawa to nie Budapeszt, Kaczyński to nie Orban, Polacy to nie Węgrzy słowem inne światy) a droga do zwycięstwa prawicy nie biegnie węgierskim torem. Jarosław Kaczyński zdaje się nie dostrzegać (przynajmniej patrząc na jego ruchy), że porażka PiS-u nie leży w czynnikach zewnętrznych lecz wewnętrznych. Nawiązywanie do Orbana jest wyrazem niechęci do zmian w partii i oczekiwaniem na zmianę koniunktury. Jak już wspomniałem wcześniej, nawet zwycięstwo PiS-u nie zapewni prawicy stałego punktu do zwyciężania w przyszłości. PiS w teraźniejszym kształcie jest niezdolny do jakichkolwiek zwycięstw i nie może liczyć się w walce o kształt Polski. Tej smutnej konstatacji nie zmienią ani pobożne życzenia prawicowych blogerów, widzących w kibolach przyszłą patriotyczną Polskę, ani bunt i manifestacja swoich przekonań za cenę zamknięcia się na debatę.

Jedyną szansą polskiej prawicy jest ponowne otwarcie się, co oznacza dopuszczenie do głosu polityków bardziej centrowych, stworzenie wielu nurtów wewnątrz samego PiS-u. Pozbywanie się kolejnych twarzy, okrzykiwanie ich zdrajcami "idei" jest wielkim i szkodliwym nieporozumieniem. Możemy porównać PiS 2005 z tym obecnym. Widzimy od razu jak wielu polityków zdolnych do zdobywania punktów dla prawicy odeszło po sporach z Jarosławem Kaczyńskim. Sukcesem Donalda Tuska  jest wytworzenie złudzenia, iż jego partia mieści wszystkich ergo jest partią otwartą. Jestem przekonany, że taki zabieg PiS-u zaprocentowałby znacznie w przyszłości.

Zapewne zostanę zaraz okrzyknięty zdrajcą, PJN-enowskim reakcjonistą, jednak to co trzeba zmienić przede wszystkim w PiS-ie to osoba samego prezesa. W wielu sprawach zgadzam się z Kaczyńskim, jego wizja Polski (tak przecież zafałszowana przez różne środowiska) odpowiada mi najbardziej ze wszystkich. Jest po prostu spójna i pomimo kilku wad całkiem dobra. Najwyższy czas więc zadać sobie pytanie, co zrobić, aby ta wizja mogła być uskuteczniona? Uważam, że należy sprowadzić Jarosława Kaczyńskiego na pozycję mentora, a zastąpić go kimś kto nie zbierałby tylu cięgów, za sam fakt bycia Jarosławem Kaczyńskim. Musi być to człowiek zdolny utrzymać jedność prawicy, jak również stworzyć  możliwość rozwinięcia się sztywnego 30 procentowego elektoratu. Sądzę, że lepszą taktyką jest polityka ustępstw i kompromisów, ale realizująca podstawowe założenia myśli prawicowej, niż polityka izolacji i bezsensownego buntu, który przyniósł Polsce tylko i wyłącznie "czterdziestu rozbójników Palikota".  PiS nie może więcej oburzać się i pouczać z wygodnych opozycyjnych stołków. Musi rozmawiać i pozyskiwać poparcie na najróżniejszych frontach. Z Jarosławem Kaczyńskim i jego gwardią jest to nie możliwe. Czy Zbigniew Ziobro jest tym dobrym kandydatem? Dla mnie nie do końca, ale jeżeli chce rozpocząć dyskusję nad kształem PiS-u to jestem jak najbardziej jego zwolennikiem. Najwyższy czas, aby podjąć trudne decyzje i zacząć grać o Polskę prawicową.

Nie interesuje mnie dyskusja z ludźmi, którzy cały swój pogląd na świat przyjęli biernie od swoich autorytetów. Wybaczcie wolę dyskutować z oryginałem nie z kopią. Mistrzowie: Uploaded with ImageShack.us Uploaded with ImageShack.us

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka