Młodsza wygrała po raz trzeci. Z siostrą starszą, która ma już pięć zwycięstw w Wimbledonie. Na trybunach para królewska i matka sióstr Williams, która na pewno kibicować mogła tylko lepszej.

Młodsza Serena wygrała. Siostry się przytuliły i zwyciężczyni razem stanie już ręka w rękę wraz z Venus by w walczyć z parą australijską Samantha Stosur i Rennae Stubbs o 12,5 mln funtów w finale dubla.
Nie wiem czy to jest backhand, forehand czy piłka meczowa. Dobrze, że nie oglądałem tego w TV lecz wysłuchałem pięknej realacji radiowej ( niestety nie zapamiętałem nazwiska komentatora) godnego ucznia Bohdana Tomaszewskiego. I może dlatego tak wyraźnie zobaczyłem, że oto dziś spełnia się jedna z bajek.
Bajka o rywalizacji ucziwej, o braterstwie, o milości.
I tak sobie myślę, slysząc jak jeden brat melduje w Polsce drugiemu "Wykonanie zadania", że to też było piękne.

Że czasem zagubieni w rozgrywkach dnia nie dostrzegamy jak na naszych oczach wykuwają się mity.
Dobre mity. Uczciwe rywalizacje. Wzruszające historie.