Przynależność do Gminy nie jest kwestią genów czy rasy lecz zgodą na mimikrę, wyparcie się wiary ojców, akceptację uproszczonego światopoglądu, który niegdyś nazywano materialistycznym ...
poprzedni pierwszy następny
Opis Obyczajów w 15 leciu międzysojuszniczym
rozdz. XXXIX - Instytucja Gminy
Wszędzie tam, gdzie mechanizm dziedziczenia czy wręcz wojennej zdobyczy chce być zastąpiony przez system dotacji, budżetów czy posad - wszędzie tam rozpoznaje się Gmina. Rozpoznaje się, gdyż to na jej modłę wymyślone zostały wszystkie: czy to komunistyczne dotacje czy z tej samej utopii sprawiedliwego podziału wyssane: unijne fundusze strukturalne oraz bezpośrednie dopłaty.
Pojęci Instytucji stoi jak wywodziłem w rozdziałach V i VI tego studium u podstaw romantycznej episteme ukształtowanej przeszło dwieście lat temu. Wyrazem tej epoki jest laicka instytucja. Jej organizację najlepiej wciela w sobie gmina. Gmina jest więc zapleczem instytucji i jej pierwowzorem. Określa mechanizm, który w XIX i XX wieku podporządkował sobie praktycznie wszystkie sfery życia nazywanego społecznym. Jej współczesnym kształtem jest biurokracja, zapleczem urzędnicza inteligencja, główną bazę materialną: media, handel i banki.
A przynależność do niej nie jest kwestią genów czy rasy lecz zgodą na mimikrę, wyparcie się wiary ojców, akceptację uproszczonego światopoglądu, który niegdyś nazywano materialistycznym, a dziś sprowadzony został do jeszcze banalniejszej postaci. Zdefiniowany jeszcze przez socjologów amerykańskich "proletariat w białych kołnierzykach" najkrócej scharakteryzować dziś można przez ochraniającą wszystkie mniejszości słabszych - tzw. "polityczną poprawność".
Wszystkie te sfery, które podlegają instytucjonalizacji stają się zarazem zakładnikami zasad funkcjonowania gminy. Przejawia się to, co oczywiste w szczególnym zinstytucjonalizowaniu środowisk naukowych, artystycznych i filmowych. Także – teatralnych. A poziom dominacji jest pochodną stopnia skomplikowania i kosztowności organizacji artystycznej. Stąd w sferach filmowych jest on zdecydowanie największy. W teatralnych - też nie mały.
Powoli – bardzo powoli to do mnie docierało, że teatr jest nie tylko recytacją, nie tylko zachwytem,

„Świśnięciem szablą koło ucha” –przedszkolakom słuchającym „Pani Twardowskiej”, że teatr jest nie tylko ideą, fascynacją i porwanym tłumem lecz także urzędem i instytucją. Instytucją, na którą przekładają się mechanizmy ustrojowe.
Kiedyś – to znaczy w czasach realnego socjalizmu – wystarczyło mieć poparcie w Wydziale Kultury KC nad którego składem też często panowała Gmina.
A dziś ? – Cofnijmy się jednak do korzeni…
- Świsnął szablą koło ucha
XL. Narodowy
CDN
Inne tematy w dziale Rozmaitości