Andrzej Tadeusz Kijowski Andrzej Tadeusz Kijowski
100
BLOG

Złoto dla zuchwałej

Andrzej Tadeusz Kijowski Andrzej Tadeusz Kijowski Rozmaitości Obserwuj notkę 19

 Bieg Justyny Kowalczyk po Złoto był jak epicka opowieść.

 Sport jest trafem i szczęściem. Łut podmuchu wiatru sprawia, że Adam Małysz wrócił z Olimpiady bez Złota. Cudem udało się Justynie Kowalczyk po 38 latach powtórzyć sukces nieoczekiwanego zwycięstwa Wojciecha Fortuny i jego 111 metrów na wielkiej skoczni w Sapporo. Tak jak talent jest trafem, tak nie od nas zależy czy przyjdzie nam się sprawdzać w czasach, gdy za złoty medal na Olimpiadzie płacono 300 dolarów ( z których minister sportu mógł zabrać sobie połowę) – jak to było w wypadku Wojciecha Fortuny, czy w sportach wysoko opłacanych, gdzie kariery (także finansowe) zrobili kierowca rajdowy Sobiesław Zasada bądź tenisista Wojciech Fibak.

Długie dystanse: maratony, kolarskie wyścigi, historie ucieczek, decyzje o wymianie koła w rowerze, czy zmianie nart w biegu klasycznym, wspomaganie się zawodników, którzy „ciągną” swego faworyta – ma zawsze w sobie coś z narracyjnej opowieści. Ta epickość sportu jest też wspaniale wykorzystywana przez mistrza komentarza jakim staje się dziś Tomasz Zimoch – godny uczeń Bohdana Tomaszewskiego.

Wyścigi długodystansowe są opowieścią. Tym ciekawszą im dłużej trwającą. Kilkanaście sekund trwające loty Adama Małysza to wiersze pisane nartami. Wszystkie gry zespołowe z piłką nożną na czele to oczywiście dramaty.

Niewątpliwie jednak każdy sportowiec, który zdobywa sukces staje się aktorem. Czyli osobą „działającą” na oczach wspólnoty, którą reprezentuje. Kumuluje w sobie jej emocje. Ma w sobie jej wady. Uosabia jej zalety. Przynosi też jej nadzieje. Nie wiemy czy Justyna Kowalczyk będzie miała tyle szczęścia, co Adam Małysz, który udowadniał przez dziesięć lat Polakom, że góral z Wisły może być nie tylko fartowny lecz  także pracowity, a jego talent nie był iskierką czy wzlotem lecz epokowym zdarzeniem.

Gdy nasza góralka z Limanowej mówiła z irytacją, że jej rywalki zyskują na naciąganej astmie i prawie do możliwości wspomagania się sterydami  słyszałem  w niej całą, jakże polską i wcale nie twierdzę, że nieuzasadnioną gorycz i pretensję do świata.

Teraz gdy patrzyłem jak biegnie, jak pokonuje ból, jak ją niesie ambicja, jaką wartość ma dla niej czyste zwycięstwo – przypominały mi się legiony tych sportowców, którzy nie zarabiali na reklamach lecz jak Kusociński czy Marusarz (i siostra Staszka – Hanka) stali się ikonami naszej pamięci i wiary.

Bieg Justyny Kowalczyk po złoty Medal w Vancouver był lotem po odzyskaną wiarę. Po takim zwycięstwie wszyscy stajemy się lepsi. Jestem pewny, że Justyna Kowalczyk już nigdy nie wspomni o naciąganej chorobie rywalek. Ufam, że jej trenerom nie przyjdzie do głowy , żeby nią kupczyć albo by także i ona jakoś się wspomagała. Wierzę, że dzięki jej zwycięstwu wiele polskich dziewcząt miast chodzić na piwo – pokocha biegowe narty. Mam nadzieję, że Justyna Kowalczyk odniesie jeszcze mnóstwo sportowych sukcesów, a po nich będzie miała dobre i dostatnie życie.

Bo przecież Medal Olimpijski – to cudowna bajka. A bajka musi kończyć się dobrze. I z morałem…

Kawaler Krzyża Komandorskiego Polonia Restituta     Moje poglądy polityczne są - gramatyczne.      Nie głoszę takich, które źle brzmią po polsku.            „Opis obyczajów w 15-leciu międzysojuszniczym 1989-2004”  „Organizacja kultury w społeczeństwie obywatelskim na tle gospodarki rynkowej. Czasy kultury 1789-1989”.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Rozmaitości