Kisiel Kisiel
3483
BLOG

Cierpiące Matki

Kisiel Kisiel Rozmaitości Obserwuj notkę 1

grzegorz przemyk.jpg Fotki Zdjęcia Obrazki

Grzegorz Przemyk

Dziś mija 26 rocznica śmierci Grzegorza Przemyka. Pisze o tym w salonie24 gw1990, więc ja tylko wspomnę, o czym myślałem wtedy, gdy Grześ zmarł pobity przez milicję.

Kiedy się dowiedziałem, że umundurowani oprawcy zakatowali maturzystę, najpierw pomyślałem o jego matce, o jej niemożliwym do ogarnięcia bólu. Wcześniej, gdy byłem w szkole średniej, widziałem rozpacz matki naszego kolegi, który utopił się w jeziorze. Jej szloch i krzyk do dziś brzmią mi w głowie.

Grzegorz Przemyk był jedynym synem warszawskiej poetki Barbary Sadowskiej. Samotność cierpiącej matki – to przejmowało mnie najbardziej. Jak można wytrzymać śmierć ukochanego syna? Jak dalej żyć, gdy świat jest tylko bólem doprowadzającym do szaleństwa? Więcej zrozumiałem, kiedy poznałem Reguiem Anny Achmatowej. Spojrzałem na cierpienie matki, której odebrano syna, oczami rosyjskiej poetki. Achmatowa tak pisze:


 

Nie, to nie ja jestem, to cierpi ktoś inny,

Bo ja bym tak nie mogła.”


 

A więc padło to kamienne słowo,

Pierś mą, jeszcze żywą, przywaliło.”


 

Już od dawien dawna przeczuwałam

Ten dzień jasny i puste mieszkanie.”


 

I w końcu zwraca się do śmierci:


 

Przyjdziesz tak czy inaczej – czemu więc nie teraz?

Czekam – i jest mi bardzo ciężko.

Już światła pogasiłam, próżno drzwi otwieram

Tobie, tak prostej i zwycięskiej.

Przyjmij każde wcielenie, jakiego zapragniesz,

Zatrutym wedrzyj się pociskiem

Lub jak zbir doświadczony z nożem się zakradnij,

Lub tyfusowym zadław mnie uściskiem,

Albo bajeczką, którą wymyśliłaś,

Aż do znudzenia znaną ludziom -

Abym otok niebieskiej czapki zobaczyła

I pobladłego stróża, gdy przyjdzie mnie budzić.

Teraz wszystko mi jedno. Jenisiej się toczy,

Gwiazda Polarna śle promienie.”


 

Mama Grzesia Przemyka podobnie do Achamtowej nie chciała dalej żyć. Bratem w cierpieniu, wspomina przyjaciółka Barbary Sadowskiej, był dla poetki ksiądz Jerzy Popiełuszko. Przychodził do niej często. Siadał obok niej i milczeli. Podobnie Jan Paweł II, który wziął Basię Sadowską w ramiona podczas pielgrzymki w 83 r., wiedział, że nie ma słów, którymi można pocieszyć matkę po stracie dziecka. Lidia Grabowska-Urniaż tak wspomina ten moment:
 

„... podczas pielgrzymki do Polski, Papież spotkał się z twórcami w kościele OO. Kapucynów w Warszawie. Baśka leżała wtedy w szpitalu, trzymaliśmy ją na kroplówkach, nie chciała żyć. Proszono mnie, żebym ją przywiozła do kościoła OO. Kapucynów. Zrobiłam to. Stałam i trzymałam ją właściwie w ramionach, bo ona sama nie mogła stać. I tam przeżyłam niesamowicie wzruszający moment, którego nigdy nie zapomnę. Wszyscy zaczęli szeptać do Ojca Świętego: "Tam stoi Basia, tam stoi Basia, mama Grzesia". Spojrzałam w stronę Papieża Jana Pawła II i zobaczyłam, że zatrzymał wzrok na twarzy Basi, po czym zaczął rozgarniać ludzi i podchodzić do nas. Wziął mnie razem z nią w ramiona, ja zaczęłam się wysuwać, by byli razem i ona opadła na Jego pierś. Jego twarz miałam tuż przed sobą, pełną współczucia i bólu. Słyszałam, jak szeptał do niej: "Dziecko, co ja ci mogę powiedzieć, jak mam cię pocieszyć".
 

Achmatowa też posiadła tę okrutną wiedzę:
 

Magdalena miotała się, łkała,

Uczeń stał ze skamieniałą twarzą,

Ale gdzie w milczeniu Matka stała,

Nikt się nawet spojrzeć nie odważył.”


 

To dlatego Barbara Sadowska prosi w wierszu:


 

nie mówcie przy mnie

o maju

o dzieciach

o maturach

o bohaterstwie

o przyszłości


 

nie mówcie przy mnie

o obumarłym ziarnie

które wyda owoc”


 

Barbara Sadowska, poetka, mama Grzesia, zmarła 1 października 1986 roku.

barbara sadowska z k...jpg Fotki Zdjęcia Obrazki
 

Barbara Sadowska z księdzem Jerzym Popiełuszko


 

Anna Achmatowa “Reguiem” - Epilog


 

Doświadczyłam, jak twarz się zapada,

Jak strach nagle wyziera spod powiek,

Jak na twarzy cierpienie układa

Twarde linie pismem klinowym,

Jak się włosy z brązowych i czarnych

Spopielałe, srebrne nagle stają,

Uśmiech więdnie na pokornych wargach,

Lęk się w każdym półuśmiechu czai.

Ja się modlę nie o siebie samą,

Lecz o wszystkie, co tam ze mną stały

W kleszczach mrozu, w lipcowe upały,

Pod czerwoną oślepłą ścianą.


 


 

Barbara Sadowska “moja modlitwa”


 

moja modlitwa

we wszystkich językach

we wszystkich świątyniach


 

moja modlitwa

naga

poobijana

ćma

na najwyższym

witrażu

gorejącego krzaku


 


 

http://iskry.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=254&Itemid=3

http://www.polskieradio.pl/historia/artykul.aspx?id=50081

http://www.polskieradio.pl/historia/artykul.aspx?id=50574

http://mateusz.pl/wdrodze/nr417/11-wdr.htm

http://internowani.xg.pl/index.php?type=article&aid=623

http://www.emetro.pl/emetro/1,85652,4841273.html

http://waldemar-zyszkiewicz.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=298&Itemid=44


 

Kisiel
O mnie Kisiel

linki do książki FYMa Czerwona strona księżyca: fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB ebook 147 MB Zwolennikom Platformy i Komorowskiego Jestem poetą. To znaczy nazywam rzeczy imieniem: na świat mówię - świat, na kraj - Ojczyzna, czasem mówię chmurnie na durniów - durnie.   Tadeusz Borowski Kiedy jednak długi szereg nadużyć i uzurpacji, zmierzających stale w tym samym kierunku, zdradza zamiar wprowadzenia władzy absolutnej i despotycznej, to słusznym i ludzkim prawem, i obowiązkiem jest odrzucenie takiego rządu oraz stworzenie nowej straży dla własnego przyszłego bezpieczeństwa. Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych Być może kiedyś będę zmuszony pragnąć klęski mego państwa, a to w przypadku, gdy przestanie całkowicie zasługiwać na dalsze trwanie, gdy nie może już być żadną miarą uznane za państwo sprawiedliwości i prawa - krótko mówiąc, gdy zaprzeczy swej naturze państwa. Ale taka decyzja jest decyzją przerażającą; nosi ona nazwę "obowiązku zdrady." Paul Ricoeur "Państwo i przemoc" kontakt: okolice@o2.pl   Discover the playlist Asa with Asa NAJWIĘKSZY TEATR ŚWIATA Siedzę na twardym krześle W największym świata teatrze Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę Przede mną mroczna scena Nade mną wielka kurtyna A przedstawienie zaraz się zacznie Codziennie się zaczyna Tragiczni komedianci Od tylu lat ci sami Niepowtarzalne stworzą kreacje Zamieniając się znowu rolami Ten, który dziś gra króla Do wczoraj nosił halabardę A jutro będzie tylko błaznem Prawa tej sceny są twarde Premiera za premierą Pomysłów nie zabraknie Publiczność zna ich wszystkie sztuczki A jednak cudów łaknie Po każdej plajcie antrakt A po nim znów premiera I jeszcze większa plajta A teatr nie umiera Siedzę na twardym krześle w największym świata teatrze Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę A obok mnie w milczącym tłumie w cieniu tej wielkiej sceny Artyści cisi i prawdziwi Artyści niespełnieni Nie zagram w tym teatrze Nie przyjmę żadnej roli. A serce, a co z sercem A niech tam sobie boli I każdy nowy sezon Niech będzie jak pokuta Stąd przecież wyjść nie można Więc siedzę jak przykuta Do tego właśnie miejsca W największym świata teatrze. Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę Pode mną smutna ziemia Nade mną nieba kurtyna Więc czekam aż Reżyser Niebieski Ogłosi wielki finał. Nie wierzę, ale patrzę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości