Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski
167
BLOG

Koniec polityki resentymentu

Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski Polityka Obserwuj notkę 41

   PiS otwiera się na inteligencję. Dowodem sympozjum w Krakowie w dniach kongresu partii. Napisałem swe wrażenia. Niestety odrzuciła je pewna redakcja jako "zbyt jednopartyjne i wydarzeniowe".  Daję więc w salonie odrzuconych. Może rzeczywiście jestem tylko nędznym impresjonistą?                                                                                                    

                                                                                                            
 
Koniec polityki resentymentu
   Partyjny kongres Prawa i Sprawiedliwości w Nowej Hucie otworzył filię dla inteligencji w Krakowie. Ale sympozjum, „Polski rachunek sumienia 1989 – 2009” z udziałem mnóstwa profesorów zwyczajnych i nadzwyczajnych i tak zdominował dr Jarosław Kaczyński dostając owację na stojąco za samo wejście na salę, nim otworzył usta. Pierwszego dnia w wykładzie „Znaczenie podziałów politycznych w Polsce” odpowiadał na pytanie, kto zyskał a kto stracił na naszej przemianie ustrojowej.
   Wygodniej przeprowadzić rachunek sumienia przeciwnikowi, zamiast rachunku własnego. Czy organizatorzy podsunęli takie ujęcie, czy Kaczyński nie potrafił oderwać się od swych idiosynkrazji, dość powiedzieć, że było to półtorej godziny zmarnowane w wymowy sposób. Choć zmarnowane intelektualnie, to wcale nie emocjonalnie. Słuchacze na sali Uniwersytetu Jagiellońskiego – a był to białoczerwony kwiat inteligencji – znali te skądinąd trafne diagnozy na pamięć. Czemu więc chłonęli każde słowo? Prawdziwą treścią wykładu nie była wiedza, lecz wdzięczność dla wykładowcy. Domyślne wyjaśnienie, kto stracił na transformacji nie mogło się tu nie spodobać – obok działaczy Solidarności straciliście ja i wy, prawowita elita narodu, odsunięta ze mną od władzy.  
 
Dwie nowe, grube kreski
   Niestety, zabrakło odpowiedzi na równie ważne pytanie – jak realnie można było inaczej zdemontować komunizm, a więc bez uwłaszczenia nomenklatury, sojuszu z liberałami PZPR i neoliberalnego modelu ustrojowego i jak też mogła zostać sprawiedliwie przeprowadzona pierwotna akumulacja kapitału. Dopóki się nie udowodni, że można było postąpić zgodnie z potoczną uczciwością, oskarżenia Kaczyńskiego będą interesowną retoryką. To samo dotyczy zarzutów czynionych obecnym przeciwnikom, że uprawiają niecną „politykę transakcyjną”. Prof. Andrzej Zybertowicz trafnie zwrócił uwagę, że „polityka transakcyjna”, czyli układy z rozmaitymi grupami interesów, stanowią podstawę demokracji. Ważne, czemu to służy, a nie – czy ujawnia słabość władzy. Moim zdaniem więc, nie są to zarzuty czynione w całkiem dobrej wierze. Czyż koalicja rządowa PiS z Samoobroną i LPR nie była przykładem polityki transakcyjnej? Przecież każdy mógł ją ujrzeć przy okazji tzw. taśm Renaty Berger. Druga uwaga prof. Zybertowicza była jeszcze bardziej radykalna. Zaproponował ni mniej ni więcej „grubą kreskę” majątkową.
   Oba te postulaty: 1/ publiczne uznanie targów politycznych za własny sposób działania, a nie tylko przeciwników, 2/ uznanie uwłaszczenia nomenklatury jako swego rodzaju dziejowej konieczności, pozwoliłyby PiS pozbyć się opinii obłudnego destabilizatora państwa. Ale to nie wystarczy. Pojawił się też nie nazwany tak wprost – postulat grubej kreski lustracyjnej. Prezes PiS przyznał, że nie zdawał sobie sprawy z rozmiarów pułapki zastawionej przez SB na uczonych. W latach 1980-tych musieli podpisywać zobowiązanie do współpracy, żeby wyjechać za granicę na lukratywne stypendium. Na tym podpisie często owa współpraca się kończyła, ale pozostał ślad i możliwość szantażu przez władzę komunistyczną. W ten sposób komuna perfidnie zdobywała wpływ na środowisko akademickie za zachodnie pieniądze.
   Czy gruba kreska lustracyjna (oprócz przypadków szkodliwego donosicielstwa) i abolicja majątkowa, (z wyjątkiem złodziejstwa w świetle prawa) pozwoliłoby wrócić PiS do władzy? Czy należy tego życzyć Polsce? Prawo i Sprawiedliwość powinno najpierw udowodnić, że ma lepszą ofertę modernizacyjną, niż Platforma Obywatelska, i tę ofertę kieruje do młodzieży. To młodzi ludzie są głównymi modernizatorami, gdyż z natury rzeczy muszą zmieniać otoczenie według swoich potrzeb. Przekaz PiS zawsze zawierał motyw modernizacyjny, niestety, ujęty w formie rozliczeń przeszłości i przez nie zagłuszony. Żądania zniesienia renty korupcyjnej, otwarcia korporacji, usprawnienia aparatu wymiaru sprawiedliwości i rządów prawa zamiast przywilejów sprowadza się do wprowadzenia merytokracji w Polsce. Jest to jakby dar z nieba dla młodzieży, gdyż pozwala wybijać się młodym zdolnym. Powinien więc stanowić rdzeń programu partyjnego a wszelkie rozliczenia powinny być modernizacji podporządkowane. Z tych samych klocków można zbudować piękniejszy gmach, nie na podstawie resentymentu, lecz pracy i nadziei.
   Prócz Ośrodka Myśli Politycznej, organizatorem sympozjum była „Inicjatywa małopolska im. Króla Władysława Łokietka”. Jakże słusznie! Jarosław Kaczyński musi zdecydować, czy chce być małym, dzielnym królem, który zjednoczył prawicę, jak tamten Polskę? Czy raczej pragnie być niczym jego następca, Kazimierz Wielki który „zastał Polskę drewnianą, zostawił murowaną”, czyli zmodernizował.
 
Nie nazwany problem
   Kochanka Kazimierza Wielkiego, Esterka, niech będzie wdzięcznym przypomnieniem, że nie można unowocześnić tzw. prawdziwych Polaków bez udziału Żydów. To problem, który nie śmie wymówić swojego imienia. Jednak nasz zaścianek potrzebuje ich kosmopolityzmu, nasza gnuśność – systematycznej energii, ciasnota umysłowa – żydowskiego kultu wiedzy a poczciwość – kultu pieniądza, który przyspiesza obieg dóbr i idei. To napomnienie odnosi się do niektórych zwolenników PiS, a nie kierownictwa partii na pewno świadomego problemu.
   Kaczyński z naganą przytoczył wypowiedź Jana Lityńskiego sprzed lat, że polskiej tradycji narodowej nie można pogodzić z modernizacją. Jest to skrajny pogląd środowiska Gazety Wyborczej. Czego jednak nie powiedzieć by złego o linii politycznej i etyce dziennikarskiej Gazety, jej zasługi modernizacyjne są nie do przecenienia. A że czasami ociera się o głupotę? Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto bez winy. Środowisko Gazety wywodzi się z tak zwanej żydokomuny, która czasem heroicznie przechodziła na liberalizm. Spór polityczny w Polsce ma nurt podskórny rywalizacji dwóch elit. Jedną osadziła u władzy Armia Sowiecka; z silnym udziałem Żydów, w tym wielu z rodzin wtedy wprost nienawidzących Polski. Z drugiej strony są to niedobitki elity narodowej ze słabszym udziałem Żydów od dawna spolonizowanych i patriotycznych. Tę różnicę wyraża dziś podejście do naszej tradycji – odrzucenia z pogardą lub pogodzenia się, jeśli nie afirmacji.
   Polska elita powinna być otwarta na dopływy z zewnątrz tylko pod warunkiem uznania, że państwo narodowe stanowi najwyższe dobro wspólne . Ma wtedy miejsce także dla Kaszuba, który kiedyś wyznał, że „polskość to nienormalność”. Bo zaiste, nie jest normalny naród, który przehulał potężne państwo a po upadku ogłosił się Chrystusem wybierając kult ofiary stale czynionej z siebie. Który wysyłał na beznadziejne powstania najlepszą młodzież. Który przynosił elicie wstyd ciemnotą ludu, niechlujstwem wsi i miast, powszechnym zacofaniem. Kiedy prof. Andrzej Nowak przytaczał z naganą wypowiedź Donalda Tuska, to niechby choć zapytał, jak dziś zachować ten straceńczy nurt tradycji polskiej bez szkody dla umysłu.
   Moim zdaniem, trzeba ją otorbić w muzeach, zabytkach i potraktować jak barwny skansen turystyczny, w który i tak zamienia się Europa. Uznać za dziwaczną w formie kotwicę naszej tożsamości. Doskonały przykład daje nam Japonia, kraj feudalny, zamknięty, ksenofobiczny, który półtora stulecia po otwarciu został drugą potęgą przemysłową świata. Jeśli samuraj jest dzisiaj jej symbolem, to naszym może być skrzydlaty husarz. A kandydata na cesarza chyba już posiadamy.
   Polskość ma także zdrową tradycję jagiellońską. Jak ją wykorzystać może być jednym z kilku tematów kongresu inteligencji, który zapowiedział prezes PiS. Baczmy tylko, w jakim mieście kongres się odbędzie. Jeśli w Krakowie, to znaczy, że pokusa przeszłości pozostaje silna. Jeśli zaś w Poznaniu lub Wrocławiu, dwóch najbardziej zmodernizowanych mentalnie miastach Polski, to będzie znaczyło, że Jarosław Kaczyński bardziej myśli o przyszłości, niż o rachunkach cudzego sumienia, sentymentach i resentymentach.
  
  
  

W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (41)

Inne tematy w dziale Polityka