Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
168
BLOG

Jasne strony wewnętrznej emigracji

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Od początku pandemii kilka razy myślałem, by zacząć pisanie pamiętnika, by opisywać to, co dzieje się dookoła, zapisywać reakcje ludzi, nagłe zwroty akcji, dziwadła i ciekawostki tego okresu i tło różnych wydarzeń. Ale nigdy się za to nie zabrałem. Na szczęście

Bo musiałbym śledzić wydarzenia polityczne, a nie chcę śledzić polskiej polityki. Bo musiałbym przyznać, że moje nawoływania na FB, że świat na pandemii się nie kończy  i by zachować umiar we wzajemnym straszeniu się, napotkały na połajanki tych, którym ciężko ten czas przeżyć. Nie mają sił na nic i moje śmieszkowanie jest nie na miejscu. Gdy tłumaczyłem, że to nie śmieszkowanie, a próba znajdowania jasnych stron tej całej pandemicznej otoczki, byłem niezrozumiały. 

Prowadząc pamiętnik musiałbym nasłuchiwać, wyłapywać i notować komentarze zasłyszane w kolejce po chleb o „skośnych nosicielach zarazy” i inne tym podobne rzeczy. Musiałbym odnotowywać każdy przypadek psychicznego znęcania się nad lekarzami, pielęgniarkami i sanitariuszami przez ich sąsiadów – począwszy od wzywania ich do opuszczenia ich własnych mieszkań po podpalenia drzwi ich domostw. Wszystko to obrzydliwe.  

Nie po to instalowałem Netflixa i przestałem śledzić polską politykę, nie po to omijam jakieś 90 procent różnych „rewelacji” o koronawirusie, by teraz do tego wracać. Ludzkości nie zbawię, znajomych nie zmienię, denerwować się nie ma co. To obniża odporność. 

Pamiętnika nie zaprowadziłem. 

Za to łapię się na tym, że coraz częściej uciekam w wewnętrzną emigrację. Że przestaję komentować wiele wpisów na FB, że coraz częściej przekartkowuję bez czytania stronice czytanych tygodników, a internet przeglądam w tempie podobnym do przewracających się figur i cyferek w „jednorękich bandytach”. 

Uciekam w filmy, książki i muzykę.  

Takiej liczby filmów, jakie obejrzałem przez ostatnie dwa miesiące nie widziałem przez ostatnie dwa lata. Jeszcze niedawno trzymałem kciuki za rebeliantów Domu z papieru, a teraz z bohaterami Homeland chadzam ulicami Waszyngtonu (choć ostatnio byłem dość długo na pograniczu afgańsko-pakistańskim, a teraz w Berlinie). Zaś z bohaterami Sons of Anarchy jeżdżę po zachodnim wybrzeżu USA (choć dwa dni byłem z nimi w Belfaście).  

Z kolei z Paulem Theroux zwiedzam amerykańskie Głębokie Południe, a jeszcze niedawno z Lewisem i Clarkiem w poszukiwaniu granic Ameryki zwiedzałem dolinę Mississippi i zachodnie szlaki historycznej Luizjany i Oregonu opisane przez Stephena E. Ambrose’a. Z Johnem Steinbeckiem i jego zagniewanymi rolnikami przejechałem z Oklahomy do Kalifornii, a później z Thomasem Frankiem poznawałem mieszkańców Kansas. A czeka mnie wędrówka po kraju Czarnych Stóp i po amerykańskich preriach, po Los Angeles, San Francisco i wielu innych miejscach. 

Muzycznie biegam między wszystkimi płytami kolegów z formacji Strachy Na Lachy i Pidżama Porno, wspominając to, jak ta znajomość się zaczęła i co ona dla mnie dziś znaczy, i to, że ostatnie jak na razie grupowe spotkanie przeżyłem właśnie z nimi na poznańskim koncercie Strachów Na Lachy, dzień przed lockdownem. Co wtorek przypominam sobie też to, co w swej audycji wyszukiwał i prezentował nam Grabaż Wieczorową Porą.  

I dobrze mi na tej emigracji, choć w tym filmowo-książkowym świecie też nie jest łatwo. Są strzelanki, łapówki, morderstwa, też są oszustwa, złodziejstwo, też jest dziadostwo i polityka. A i muzyka Grabaża potrafi wytargać emocje – przypomina o ciemnych stronach nie tylko polskiej rzeczywistości, choć w przepięknej i mocnej mu charakterystycznej poetyce…  

Od dłuższego czasu tęsknie spoglądam na zachód, w myślach odkładając realną wędrówkę do Montany. Jeśli powstanie pamiętnik, to z tej wyprawy, a nie inny. Szkoda mi zdrowia na wspominanie mi tego, co złego się dzieje teraz w Polsce i na świecie, a mało kogo interesuje to, co czytam, oglądam i słucham ... Rezygnacja? Chwilowa. 

Za każdym razem, gdy rzeczywistość zmusza mnie do powrotu z tej wewnętrznej emigracji, gdy zdarza mi się przypadkiem zetknąć z polską rzeczywistością, ze smutkiem odnotowuję, jakie to jałowe. 

Wystarczy. 

Ale przyjmuję to wszystko z jakimś takim większym spokojem, może dlatego, że na moich warunkach. Na moich warunkach poddaję się emigracyjnej samotności i na moich warunkach zapraszam innych do moich wspomnień. Na moich warunkach zwiedzam świat i poznaję nowych bohaterów książek i filmów. Na wewnętrznej emigracji widać więcej. Widać świat, którego teraz przez chwilę nie ma. Widać normalnych ludzi i sprawy w normalnych proporcjach bez tych polskich histerii. 

Książki, filmy i muzyka – to moje walizki wewnętrznej emigracji. 

 


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości