W swoim tekście „Czas na detoks”, w którym Ewa Stankiewicz przedstawiła dramatyczny stan umysłów sporej części polskiego społeczeństwa, jest taki oto wstrząsający i jednocześnie bardzo prawdziwy fragment:
„Mogą zabrać ludziom leki na serce albo na raka, a ci ludzie i tak zagłosują na swoich „oprawców”. Bo nie widzą związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy tym, że wsiadają do pociągu jadącego na zderzenie czołowe, a głosem wrzuconym do urny”
W tak zwanym drugim obiegu roi się od artykułów, w których autorzy zastanawiają się na tym, jak to możliwe, że prawda o III RP, a szczególnie zło i narodowa zdrada tak oczywiste szczególnie po 10 kwietnia 2010 roku nie mogą dotrzeć do świadomości tak dużej rzeszy naszych rodaków.
Tak, jest to wielka zagadka, bo przecież nawet w PRL-u gdzie o wiele trudniej było dotrzeć do prawdziwej informacji, z tym postrzeganiem i identyfikowaniem zła było o wiele lepiej.
Ja na swój użytek mam nieco inne wytłumaczenie tej przedziwnej sytuacji i niewytłumaczalnie wysokiego poparcia dla ekipy zdrajców, którzy otrzymali Polskę w pacht od wrogich nam, obcych służb specjalnych.
Te blisko już 70 lat kształtowania w narodzie duszy niewolnika i społeczeństwa o postkolonialnej mentalności doprowadziły do tego, że Polacy gdzieś tam głęboko w środku zdają sobie sprawę z tragicznej sytuacji własnego państwa, lecz pęta ich i paraliżuje tak zwany syndrom bitej żony.
Myślenie tego typu polega na stałym wmawianiu sobie, utrwalanym sprytnie przez medialne gadzinówki, że co prawda chłop leje, wynosi z domu wszystko, co wartościowe i trwoni na wódę i dziwki, ale przecież zawsze pod koniec miesiąca rzuci parę groszy na chleb, kiełbasę i ciuchy z lumpeksu.
Nie ma, co się stawiać i odważnie domagać się rozwodu czy pędzić na policję lub do prokuratora gdyż przyjdzie drugi i będzie już tylko lał, bez tego chleba, kawałka kiełbasy i rzuconych paru łachów na grzbiet.
Nawet pomijając już internetowe płatne mendy i tak zwanych „najwyżej cenionych dziennikarzy”, którzy wynoszą do rangi cnót każde zaprzaństwo i zdradę tej bandy szkodników rządzących Polską to i tak oprócz nich roi się wszędzie od ludzi, którzy starają się w jakiś ekwilibrystyczny sposób to czynione im zło przedstawić, jako czyste dobro.
Wygląda to niestety tak, jakby ta od lat bita i maltretowana żona słysząc kroki powracającego do domu oprawcy, pudrowała pospiesznie twarz, malowała usta i wskakiwała na stół ze śpiewem i tańcem licząc, że dzięki temu zamiast pięścią tym razem wyjątkowo oberwie tylko z tak zwanego liścia.
Świadczy to wszystko o przetrąconym kręgosłupie sporej części naszych rodaków spowodowanym zbiorowym skokiem na główkę i to skokiem wykonanym moim zdaniem z pełną świadomością pustego basenu i naiwnym przekonaniem, że może się uda i jakoś to będzie.
W kolejnym artykule „Otwieram dyskusję: Co robić?”, Pani Ewa Stankiewicz pisze:
„Co robić, kiedy zdrowy rozsądek podpowiada rozwiązania, które nie mieszczą się w głowie? Garść faktów. Premier Polski Donald Tusk oddał śledztwo w sprawie śmierci polskiego prezydenta w dyspozycję władzom Rosji, jednocześnie osobiście zabronił swojemu ministrowi Bogdanowi Klichowi odwołania się w tej sprawie do NATO (o czym mówił wprost gen. Petelicki) (…) Jeśli w Smoleńsku miał miejsce zamach, to aktualną władzę w Polsce sprawują ludzie rosyjskich służb albo osoby przez te służby szantażowane. Obie sytuacje zagrażają bezpośrednio naszej państwowości i osobistemu bezpieczeństwu. Jeśli w Smoleńsku był zamach, to Polska pozbawiona własnych służb i dowództwa armii jest w stanie niewypowiedzianego konfliktu po akcie agresji na najwyższe organy państwa. Co to oznaczałoby dla zdrowego rozsądku? Jak ma się zachować człowiek, który nie chce w to wierzyć, ale na podstawie wszelkich przesłanek rozum podpowiada mu, że to najbardziej prawdopodobna wersja wydarzeń?
Zadaję więc Państwu to pytanie: co robić?”
Oczywiście nie znam wyczerpującej odpowiedzi na tak postawione pytanie, ale myślę, że sporą jej część Pani Ewa nieświadomie zawarła już w swoim tekście.
Po pierwsze musimy się pozbyć lęku i blokady, które pętają nas dzisiaj, na co dowodem te zdania:
„Co robić, kiedy zdrowy rozsądek podpowiada rozwiązania, które nie mieszczą się w głowie?”
„Jak ma się zachować człowiek, który nie chce w to wierzyć, ale na podstawie wszelkich przesłanek rozum podpowiada mu, że to najbardziej prawdopodobna wersja wydarzeń?”
Pani Ewo zacznijmy na początek mówić odważnie i wprost o rzeczach „które nie mieszczą się w głowie”
A na pytanie: „Jak ma się zachować człowiek, który nie chce w to wierzyć(…) a rozum podpowiada mu…?”, musimy odpowiedzieć tak jak „Inka”, Danuta Siedzikówna:
„Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”
„Inka” i jej podobni, choć byli w o wiele trudniejszej niż my dzisiaj sytuacji, nie mieli dylematów typu „Co robić?”. Oni w czasie próby wiedzieli doskonale „Jak się zachować”.
My boimy się dzisiaj w 2012 roku nawet werbalnie nazwać tego, co oni bez wahania wprowadzali w czyn. Oni nie czekali na jakieś mityczne przebudzenia całego narodu czy kolejne wybory, które odmienią i uratują ich ojczyznę? Czy oni kalkulowali, kto obejmie władzę w Białym Domu po najbliższych wyborach i czy to uratuje ich ojczyznę?
Pamiętajmy, że w niepodległość z 1918 roku zaangażowanych było raptem 3 procent Polaków. Pamiętajmy, że do Armii Krajowej w jej szczytowym okresie należało zaledwie 2 procent społeczeństwa.
Ja wiem, że „Inka” i jej pokolenie mieli za idoli, „Rudego”, Anodę” i „Zośkę” a nie „Wojewódzkiego, Figurskiego czy Owsiaka”, ale tym bardziej musimy powrócić do czystego, odważnego i polskiego myślenia.
Na początek proponuję porzucić wszelkie mrzonki o tym, że Polskę w jej dzisiejszym stanie można odzyskać metodami demokratycznymi. Już tylko potraktowanie tego, jako aksjomat wyzwoli nas z pęt politycznej poprawności i przywróci jasny obraz, w którym po jednej stronie stoimy MY, a po drugiej ONI, czyli WRÓG.
Pamiętajmy też, że:
„Drzewo wolności trzeba podlewać krwią patriotów i tyranów”
Źródła:
Ewa Stankiewicz:
http://niezalezna.pl/30082-czas-na-detoks
http://niezalezna.pl/30674-otwieram-dyskusje-co-robic
Artykuł opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta
Polecam moją książkę:
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka