Krispin Krispin
134
BLOG

Pożegnanie Thomasa Jeffersona

Krispin Krispin Polityka Obserwuj notkę 1

Redaktorzy z Czerskiej, na czele z nadredaktorem Michnikiem (w krótkich chwilach zawieszenia broni w wojnie z Zarządem swojej macierzystej spółki) wciąż marzą, a wraz z nimi tzw. Badacze Zagłady (nie mylić z Poszukiwaczami Zaginionej Prawdy im. Stevena Spielberga) o napisaniu od nowa historii Polski. Kiedyś modne było usuwanie „białych plam”, a teraz wprost przeciwnie – gumkowanie i wpisywanie w powstałe w ten sposób białe plamy treści „jedynie słusznych”. Jak na razie idzie to dość opornie. Tymczasem pisanie na nowo historii Stanów Zjednoczonych postępuje żwawo. Wygląda na to, że amerykańscy marksiści (w końcu to ludzie „postępowi”) nabrali wiatru w żagle i ich działania przyspieszają.

Kilka dni temu... dla pewności powtórzę: KILKA (nie mylić z wyrazem „klika” – jak mają w zwyczaju niektóre członki „palestry”), i jeszcze raz: kilka dni temu z nowojorskiego Ratusza usunięto posąg Thomasa Jeffersona w związku z tym, że... na swoich plantacjach posiadał on niewolników. A skoro tak, to nieważne są inne zasługi. Nieważne, że to jeden z „ojców założycieli” Stanów Zjednoczonych i współautor konstytucji tego kraju. BLM i kropka, a właściwie wykrzyknik. Tymczasem Jefferson nie jest B. Zatem jego L – jak łatwo się domyślić – nie jest M.




Niektórzy uważają, że to dziejowa sprawiedliwość, inni nazywają to hańbą. Ile jeszcze zasłużonych postaci zostanie wygumkowanych z historii USA? Czy w ogóle ktokolwiek zdoła się uchować? W tej progresywistycznej zawierusze rykoszetem oberwał rok temu nawet Tadeusz Kościuszko, na którego pomniku pojawiły się jakieś durne napisy. Polski dziennikarz pytał potem spotkanych w okolicy pomnika Murzynów, czy wiedzą, czyj posąg tam stoi. Żaden nie miał pojęcia. Nie wiedzieli ani o tym, że walczył o niepodległość Stanów Zjednoczonych (nie wspominając o walce o polską niepodległość – bo skąd niby mieli to wiedzieć), ani tego, że był orędownikiem zniesienia niewolnictwa. „Mądrzy inaczej” zapytają - jak zwykle- jaki to ma związek z Polską? Pewnie żaden, skoro w następstwie tych wydarzeń napisy BLM pojawiły się także na replice pomnika Kościuszki w Warszawie.

Przypomnę dla porządku, że wielkimi posiadaczami niewolników byli głównie... przedstawiciele Partii Demokratycznej (dziś już tzw. Demokratycznej). A kto właściwie doprowadził do „ukonstytuowania” się niewolnictwa w Ameryce? Niejaki Anthony Johnson. Pewnie nikt tego nazwiska nie kojarzy, a warto je zapamiętać. Ci spod pomnika Kościuszki tego nazwiska też pewnie nie znają. Kim był Anthony Johnson? Może białym suprematystą? Figę prawda. To Murzyn z krwi i kości. A jego chciwość doprowadziła do tego, że inny Murzyn (John Casor) stał się pierwszą osobą, która w majestacie prawa została niewolnikiem na całe życie. Miało to miejsce w roku pańskim 1655.

Na początku XVII wieku w stanie Wirginia wprowadzono w życie koncepcję „sługi kontraktowego”. Dzięki temu biedni ludzie z Afryki, których nie było stać na opłacenie podróży do Nowego Świata, zgadzali się odpracować (w charakterze sługi) cenę transportu do Ameryki. Kontrakt określał jak długo sługa musiał pracować za darmo u swojego sponsora (tak byśmy to dziś nazwali). Po upływie tego czasu, czyli po odpracowaniu należności, mogli robić, co chcieli – byli wolni.


image

Anthony Johnson (Getty Image)


Tak właśnie w 1619 roku trafił do Ameryki Anthony Johnson, pochodzący prawdopodobnie z Angoli. Cztery lata później, w 1623 r. zakończył okres pracy jako „sługa kontraktowy” i był wolny. Wtedy postanowił zostać posiadaczem ziemskim i plantatorem tytoniu. To czego nauczył się służąc u kogoś innego potrafił wykorzystać w praktyce i wkrótce odniósł sukces sam zatrudniając pięciu „służących” – był w śród nich John Casor. Co ciekawe, dokumenty potwierdzają, że za sprowadzenie osób w charakterze sług kontraktowych Johnson otrzymał kolejne 250 akrów (czyli ok. 100 hektarów - bagatela) ziemi, znacznie powiększając swoją plantację.

Casor, identycznie jak Johnson, pracował ciężko i bez żadnego wynagrodzenia do końca swojego kontraktu. Po siedmiu latach (a więc służył prawie dwa razy dłużej niż wcześniej jego pracodawca) chciał odejść z plantacji, ale początkowo Johnson się na to nie zgodził. Podobno na zmianę tej decyzji wpłynęła jego rodzina. Casor rozpoczął wtedy pracę dla Roberta Parkera - białego kolonisty. Zapewne w nowym miejscu nie pracował już za darmo.

Jednak Johnson nie pogodził się z utratą darmowego pracownika. Chciwość wzięła górę i postanowił odzyskać Casora – być może dlatego, że po siedmiu latach pracy u niego Casor stał się wysoko wykwalifikowanym i bardzo użytecznym pracownikiem. Skierował sprawę do sądu, utrzymując, że Parker odebrał mu jego „czarnego sługę” (dokładne określenie użyte w pozwie to „negro servant” – a napisał to Murzyn w odniesieniu do innego Murzyna). Casor twierdził przed sądem, że był sługą Johnsona, ale swój kontrakt wypełnił, odzyskał wolność i podjął pracę u Parkera w charakterze płatnego sługi kontraktowego. Sąd hrabstwa Northampton w stanie Wirginia był jednak innego zdania.

8 marca 1655 r. sąd nie tylko zgodził się z Johnsonem w kwestii rzekomego odebrania mu jego „sługi murzyńskiego” – za co orzekł wypłacenie odszkodowania – ale także nakazał, aby Casor wrócił do swojego pierwszego pracodawcy i pracował dla niego do końca życia. Tym samym sąd uznał Casora za dożywotniego niewolnika. W ten oto sposób John Casor stał się pierwszą wolną osobą w historii Ameryki Północnej, która została prawnie uznana za dożywotniego niewolnika i „własność” Johnsona. Sąd utrzymał prawo wolnych Czarnych do „posiadania niewolników”. Ta sprawa stała się precedensem, sankcjonującym dożywotnie niewolnictwo pracowników plantacji w koloniach w Ameryce.

Był wprawdzie wcześniej przypadek Johna Puncha, który w wyniku wyroku sądu został „dożywotnim sługą”, ale Punch podjął próbę ucieczki z plantacji, aby odzyskać wolność, i sąd uznał to za złamanie kontraktu. Tymczasem Casor nie popełnił żadnego przestępstwa, a mimo to został niewolnikiem. Johnson zaś, decyzją sądu, stał się pierwszym posiadaczem niewolników w historii Stanów Zjednoczonych. Tak więc to Murzyni Murzynom zgotowali ten los. O co więc teraz walczą? O prawdę? O sprawiedliwość? O równość?

Taki był początek niewolnictwa w Ameryce Północnej. Jeszcze za życia Casora rasistowskie prawa dotyczące niewolnictwa zostały zaostrzone. Siedem lat po jego procesie, w roku 1662 w Wirginii uchwalono prawo wprowadzające zasadę „partus sequitur venttrem”. Zgodnie z tą zasadą dzieci niewolnic są także niewolnikami, niezależnie od rasy czy statusu ich ojca. Było to sprzeczne z angielskim prawem zwyczajowym, zgodnie z którym o statusie dziecka decydował status ojca. W 1699 roku uchwalono prawo, na mocy którego można było deportować wolnych Murzynów – tak żeby nie kłuli w oczy białych, a żaden niewolnik nie miał już nawet cienia nadziei na odzyskanie wolności.

Powracając do realiów dnia dzisiejszego... mamy rok 2021 i kilku Murzynów z pomocą białych usuwa posąg Thomasa Jeffersona z Ratusza w Nowym Jorku. Nie wiem, czy się przy tym uśmiechali, bo twarze zasłaniały maseczki. Ale na pewno uśmiechali się prawnicy – tacy jak asystent prokuratora okręgowego Thomas Binger (oskarżyciel w procesie Kyle’a Rittenhouse’a) lub nasze pseudo-autorytety pokroju Rzeplińskiego, Żurka, Tuleyi czy Safjana. Dlaczego. Bo może pamiętają słowa Thomasa Jeffersona z listu do Williama Jarvisa z 1820 r. (tłumaczenie własne):


Zdaje się… że uważasz sędziów za ostatecznych arbitrów wszystkich kwestii konstytucyjnych, co jest bardzo niebezpieczną doktryną, która skazałaby nas na despotyzm oligarchii.
Nasi sędziowie są tak uczciwi, jak inni ludzie, ani na jotę bardziej. Mają, podobnie jak inni, takie same ciągoty do określonych partii, władzy i przywilejów swojego środowiska. Ich maksyma brzmi: „dobrym sądem jest rozszerzenie jurysdykcji”, a ich władza jest tym bardziej niebezpieczna, że pełnią swoje funkcje dożywotnio i nie są poddani, jak to mam miejsce w przypadku innych przedstawicieli władz, kontroli wyborców.
Konstytucja nie powołała takiego pojedynczego trybunału, gdyż jasnym jest, że bez względu na to, jakim ludziom taka władza przypadłaby w udziale, pod wpływem czasu i układów, jego członkowie staliby się despotami.
Uczyniła ona - co jest o wiele mądrzejsze - wszystkie władze równymi sobie i suwerennymi wobec siebie.
Jeżeli władza ustawodawcza nie uchwali przepisów dotyczących spisu powszechnego lub wynagrodzeń sędziów i innych urzędników rządowych, lub powołań do armii, lub naturalizacji - jak zapisane jest w Konstytucji, lub jeśli nie zbierze się na posiedzeniu w Parlamencie, sędziowie nie mogą jej tego nakazać.
Jeżeli Prezydent nie powoła sędziego lub nie wyznaczy innych funkcjonariuszy cywilnych czy wojskowych, lub nie wyda wymaganych zarządzeń, sędziowie nie mogą go do tego zmusić....
Konstytucja, zachowując odrębność i niezależność trzech władz, ogranicza uprawnienia sędziów do organów wymiaru sprawiedliwości, podobnie jak władzy rządowej i ustawodawczej do organów wykonawczych i ustawodawczych.[4]
Może prawnicze pseudo-autorytety nie czytały tego tekstu lub nie zrozumiały go, lub – co najbardziej prawdopodobne – nie chciały i nie chcą go zrozumieć?


* * * * *

[1] John Casor: The first person legally declared a slave for life

[2] John Casor, the black slave owned by a black master in America and first to be declared slave for life in 1655

[3] Wikipedia: John Casor

[4] Oryginał angielski tekst fragmentu listu Jeffersona (do porównania – dla podejrzliwych):

You seem … to consider the judges as the ultimate arbiters of all constitutional questions; a very dangerous doctrine indeed, and one which would place us under the despotism of an oligarchy.
Our judges are as honest as other men, and not more so. They have, with others, the same passions for party, for power, and the privilege of their corps. Their maxim is “boni judicis est ampliare jurisdictionem,” and their power the more dangerous as they are in office for life, and not responsible, as the other functionaries are, to the elective control.
The Constitution has erected no such single tribunal, knowing that to whatever hands confided, with the corruptions of time and party, its members would become despots. It has more wisely made all the departments co-equal and co-sovereign within themselves.
If the legislature fails to pass laws for a census, for paying the judges and other officers of government, for establishing a militia, for naturalization as prescribed by the Constitution, or if they fail to meet in congress, the judges cannot issue their mandamus to them; if the President fails to supply the place of a judge, to appoint other civil or military officers, to issue requisite commissions, the judges cannot force him...
The Constitution, in keeping three departments distinct and independent, restrains the authority of the judges to judiciary organs, as it does the executive and legislative to executive and legislative organs.

Krispin
O mnie Krispin

Jestem Polakiem. Jestem chrześcijaninem. Czy tak samo, czy bardziej? Jestem osobą myślącą. To ja, Krispin z Lamanczy. PS. Nie wierzę w przypadki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka