Jest w Polsce jeden PR-owiec wielki i niezastąpiony. Mistrz strategii, genialny analityk. Twitter to jego żywioł, tam informuje naród o tym, o czym wiedzieć powinien. „Że ciała były w kawałkach”, że "widok był szokujący".
Tablidom (których nakłady to kilkast tysięcy egzemplarzy) też ujawnia interesujące historie, mówi że jego szef "czuje się skończony, że "nie wychodzi z domu". Szef to kandydat na prezydenta.
To na profilu internetowym tego genialnego speca od kreowania wizerunku można obejrzeć pierwsze zdjęcia z krypty. Choć głupi i bez sensu oburzeni internauci nazwali go hieną cmentarną, sam jest pewien sukcesu włanych stretegii. Przecież dotychczas jego myśli na twitterze śledziło tylko kilkuset ludzi, dziś obserwuje je już kilka tysięcy.
Ostatnio w wirtualnej sieci genialny PR-owiec stoczył realny bój z Pr-owcem konkurencji. Chodziło o ślub z kotem. To nic, że następnego dnia wszystkie media zwrócily na to uwagę, a w tabloidach pojawiły się zdjęcia jego szefa ze zwierzęciem i prześmiewcze tytuły ważne, że jego nazwisko nie schodzi z czołówek gazet i portali.
Ten PR-owiec rzeczywiście jest wart miliony, młody zdolny i ciągle o nim głośno.