Czytam sobie na onecie, o tutaj, że jakaś grupa amiszów ma w Stanach kłopoty z prawem, bo nie chce przerobić wychodków i szamb w taki sposób, by instalacje owe spełniały wymogi sanitarne. Wiadomo, świat się zmienia, wymogi sanitarne razem z nim, a amisze, jak wiadomo, z postępem współpracować nie chcą. Tedy i konflikt gotowy i nie dziwię mu się wcale.
Ale zdziwiło mnie wytłumaczenie, przytoczone w artykule:
A poza tym, to nie jest kwestia religii. Oni po prostu nie chcą przestrzegać przepisów. Bez odpowiedniego odprowadzania ścieków – dodaje – rozplenią się tu różne choroby.
Pewnie sto, pięćdziesiąt czy pięć lat temu, kiedy amiszowe wychodki także nie spełniały dzisiejszych rygorystycznych norm, choroby pleniły się z prędkością dwóch epidemii rocznie...?
Cóż, gdyby przepisy dozwalały tu na pewien rozsądek i dopasowanie przepisów do skali tematu, nie byłoby sprawy.
Problem, wbrew pozorom, jest bardziej szeroki i dotyczy nie tylko tak dalekich nam spraw, jak amisze.
Przypomniał mi się Roman Kluska i wywiad jakiego udzielił Dużemu Formatowi. Opowiedział tam, że jako hodowca owiec i producent serów musi w swoim małym zakładzie, by go legalnie prowadzić, mieć takie same urządzenia i rozkład pomieszczeń jak duże mleczarnie. Z tym, że duże przedsiębiorstwa mogą sobie pozwolić na podobne wydatki, i – jak słyszałem – muszą to robić, by zapewnić odpowiednią higienę, przedsiębiorca mały może za to analogiczne efekty uzyskać mniejszym kosztem i zazwyczaj nie stać go na droższe rozwiązania.
Podobnie było z HACCAP-em (dość skomplikowany system zarządzania jakością w produkcji żywności), gdy wchodziliśmy do Unii. Nie wiem jak jest teraz, podejrzewam że nic się nie zmieniło; wtedy każdy producent żywności został zobowiązany do tego, by HACCAP wdrażać. A producentem żywności jest zarówno wielka fabryka trzaskająca jakieś sterylne soki czy czekolady, jak i buda z hamburgerami na rogu ulicy.
Chyba nie tylko każdy amisz przyzna, że czasem zupełnie niepotrzebnie wymaga się od niego spełniania warunków, które tak naprawdę niczemu nie zapobiegają. Niekiedy przepisy, które wymyślono jako rozwiązania sensowne i nawet potrzebne, w pewnych sytuacjach stają się zupełną bzdurą.
Inne tematy w dziale Rozmaitości