Jako dość umiarkowany kibic piłkarski, przedostatnią kolejką Esktraklasy zainteresowałem się ok. 18.30, gdy do końca meczów było ze 20 minut. Ujrzałem wyniki sensacyjne: Wisła przegrywała w Gdańsku 1:2, Lech w Warszawie także 1:2, a Legia prowadziła we Wrocławiu 1:0.
Moja ingerencja natychmiast sprawiła, że szanse Legii na (niezbyt zresztą zasłużone) mistrzostwo prysły jak bańka mydlana. W końcówce Wisła strzeliła trzy gole, a obie warszawskie drużyny pozwoliły przeciwnikom wyrównać.
Z punktu widzenia rachunku prawdopodobieństwa rzecz jest dość niesłychana. Przez 70 minut mego braku zainteresowania drużyny, którym jakoś tam sprzyjałem, prowadziły w sumie 5:2. Niewiele ponad kwadrans mego śledzenia sytuacji zaowocował także siedmioma bramkami, ale w kompletnie innej proporcji - 1:6 i w sumie zrobiło się 6:8. Wisła mistrzem, Brożek królem, a wszystko jak zwykle przeze mnie.
PS. Na poważniejsze tematy nie ma w s24 miejsca. Solidarność z kataryną wyraziłem, wagi sprawy nie lekceważę, ale gdy na czele SG wiszą teksty, z których jeden powstał ponad półtorej doby temu, a drugi liczy ponad dobę - to śmiem nazwać to przesadą. Wrócę, gdy s24 ochłonie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości