Zagłosowaliśmy. Kolejki nie było. Kupiliśmy nową szczotkę do wyczesywania rudzielców i pobabraliśmy się w błocie i wybojach przy południowym końcu głównego pasa startowego Okęcia. Moja kochana K. marudziła nieco, że szkoda zawieszenia Mitsu, ale trafiliśmy na lądowanie złotego boeinga.

Próbuję sobie teraz przypomnieć, kto organizował tę akcję w Brukseli i czy zdjęcie tego samolotu w ciszy wyborczej jest aby na pewno legalne...
Pewne jest jedno: mojej kochanej K. wyszedł lepiej.

Inne tematy w dziale Rozmaitości