Z niejakim zdziwieniem odnotowuję, że salon żyje - pojawiają się nowe notki, pod nimi - całkiem liczne komentarze. Dziwi mnie to, ponieważ sam nie jestem w stanie zrobić czegokolwiek, choć chciałem - choćby napisać o żałobie w formie, w jakiej dziś zrobił to Rybitzky. Postanowiłem, że wkleję tę notkę jako rodzaj usprawiedliwienia. I tyle.
Pisałem niedawno, aczkolwiek ironicznie, że nie jest tak źle, bo wciąż jeszcze niemal co drugie kliknięcie w salonie przynosi pożądany efekt, reszta zaś - 503, 404 lub 403. Odszczekuję. Od wczoraj potrzebuję średnio dziesięciu nieudanych prób, by w ogóle zobaczyć SG salonu; kolejnych dziesięciu - by się zalogować. Gdy skuteczność spada poniżej 10%, nie ma mowy o pisaniu ani tym bardziej komentowaniu. A bez bieżących odpowiedzi na komentarze mój blog nie jest taki, jakim chcę go widzieć.
Już tylko poświąteczne lenistwo powstrzymuje mnie od eksperymentalnego odpalenia kopii bloga na własnym serwerze. Nawet koty odzwyczaiły się już trochę od zerkania na ekran. Jeśli stan obecny potrwa dłużej...
Inne tematy w dziale Rozmaitości