Niedawno krytykowałem optymizm pani europoseł Lidii Geringer de Oedenberg, dumnej z unijnych obniżek górnej stawki za transfer danych w roamingu komórkowym. Kłopot w tym, że UE - co pani poseł przemilczała - limituje tylko stawkę hurtową, do rozliczeń między operatorami. Klient zabuli tyle, ile sieć każe. Szacowałem, że trzykrotnie więcej niż stawka hurtowa.
Dziś Urząd Komunikacji Elektronicznej opublikował raport za II kwartał br. W hurcie obowiązywał wtedy limit 1 euro za megabajt danych. Ile płacili klienci polskich sieci surfując zagranicą? Średnio 4.61 EUR/MB! Orange i Plus kasowały po 4.60 EUR/MB, Play - 1.15, Era - 1.84. Stawki dotyczą zarówno abonamentu, jak i prepaidów. Wśród sieci wirtualnych zwracają uwagę stawki GaduAIR - 18.40 EUR/MB, Mobilkinga - 13.80 i Aster - 11.27.
Wg UKE surfing w roamingu był "średnio 5-krotnie droższy" niż w kraju. To ćwierćprawda - wynik analizy podstawowycyh stawek w cenniku. W roamingu klient nie ma wyboru, więc płaci stawkę podstawową. W kraju ma do dyspozycji rozliczne pakiety pozwalające zejść nawet stukrotnie poniżej ceny zasadniczej. I tu jest znaczący wyjątek: nastawiona na czatującą dzieciarnię sieć GaduAIR. W kraju ma najniższą stawkę podstawową, w roamingu najwyższą, a stosunek jednej do drugiej ma się jak 1 do... 400.
Wydatki Polaków na surfowanie w roamingu są znikome na tle liczby podróżujących za granicę (9 mln rocznie). UKE konstatuje, że przy obecnych stawkach przeciętnego abonenta nie stać nawet na sprawdzenie poczty, operatorzy nie wykazują "presji konkurencyjnej", a działania UE są "mało skuteczne".
Pani Lidia Geringer de Oedenberg zarzucała mi, że krzywdzę Unię twierdząc, iż jej posunięcia są nieskuteczne. Szanowna pani poseł! Tym razem to nie ja, to cytat z raportu UKE. Podejmie pani tę rękawicę?
