Nie poważę się na szerszą analizę zjawiska. Przyczyny są oczywiście głównie polityczne, moim zdaniem znacznie bardziej po stronie rosyjskiej niż polskiej, tkwią między innymi w rosyjskiej mentalności i prawie wewnętrznym, choć i po polskiej stronie znalazłyby się powody, by jeden czy drugi kamyczek do ogródka wrzucić. Zauważam tylko, że to - a nie domniemana "wasalizacja" itd. - jest od lat prawdziwym problemem w relacjach Moskwa-Warszawa. Mowa o handlu i inwestycjach.
Jak twierdzi "GW" - a dane są z ministerstwa gospodarki - deficyt Polski w handlu z Rosją może sięgnąć w tym roku 8 mld euro, co będzie rekordem wszechczasów. Wątpię, by wiele wyjaśniało załamanie na rosyjskim rynku motoryzacyjnym. Owszem, polscy automejkerzy eksportują dużo, ale w innym kierunku - coś wątpię w ów miliard euro w 2008, choć podstaw nie mam. Zresztą autor przyznaje, że deficyt pompuje nie spadek polskiego eksportu (bo ten rośnie), lecz dużo szybszy wzrost importu. I to przed wejściem w życie nowej, kontrowersyjnej umowy gazowej.
Najbardziej jednak zastanawiają dane o inwestycjach. Na koniec zeszłego roku łączna wartość polskich w Rosji wyniosła pół miliarda dolarów, a rosyjskich w Polsce - ćwierć miliarda... Choć mamy nieco wspólnej granicy, choć rosyjska gospodarka to mimo ułomności regionalny gigant, a nasze położenie geograficzne jest z punktu widzenia rosyjskiego biznesu niemal optymalne...
Inne tematy w dziale Polityka