brat Damian brat Damian
279
BLOG

Bataliony europejskie

brat Damian brat Damian Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 23
Atakują, a my co?

Wiele lat temu, kiedy studiowałem w Moskwie okna mojego mieszkania w rejonie metra Awtozawodskaja wychodziły na gigantyczne zabudowania zakładów samochodowych ZIŁ. Później dwaj moi pracownicy opowiadali mi, jak to na początku lat 90tych przyjechali do Moskwy, aby zarobić sobie na taśmie montażowej samochodów. Na samym początku pojawił się u nich problem z szybkością pracy. Jak by się nie starali nie nadążali z tempem za starymi pracownikami. Chodziło o to, że elementy, które mieli łączyć śrubami, były o 1-2 mm odbiegające od właściwego rozmiary albo źle wyprofilowane i bardzo trudno było je skręcić. W końcu jeden z majstrów zniecierpliwiony ich wolną pracą podszedł do nich, w kilku miejscach przyłożył śruby i walnął po nich młotkiem. Na zakończenie powiedział: „Teraz lekko przykręcicie”. Oczywiście w ten sposób „przykręcone” śruby po jakimś czasie pracy samochodu zaczęły odpadać. Ale to już nie był problem ani moich znajomych, ani majstra. Гнется, но не ломается – to rosyjskie przysłowie oddaje dobrze ważną cechę przystosowywania się naszych wschodnich sąsiadów do nieprostych warunków życia. Jeśli nie można robić jak się powinno, to trzeba robić tak jak się da. W tym cała filozofia i dusza rosyjskiego człowieka.

Tak funkcjonował Związek Radziecki, tak dalej często funkcjonuje Rosja. Jak to się stało z tym, że ruskie drony poleciały nad Polską? Tego nie wie nikt, tylko … sami Rosjanie. Może ktoś zasnął, może dzień wcześniej przed startem dronów jakiś oddział mocno wypił, a może w fabryce produkującej drony jakiś zniecierpliwiony majster walnął po kilku dronach młotkiem. Drony ciągle rozbijają się na Białorusi, i Łukaszenko siedząc pod butem Putina, musi to cicho łykać. Na koniec doleciały do Polski – bo musiały, jeśli ktoś w środku Europy toczy wojnę. Sądząc po niepewnej reakcji Rosjan, oni sami też w pierwszym momencie nie widzieli co się stało. Tak więc zaryzykuję twierdzenie, że to był wypadek przy pracy, a nie jakaś prowokacja. W tym momencie wojny prowokowanie Polski czy NATO nie ma dla Rosji większego sensu.

Choć rosyjska propaganda jest bardzo sprawna, to i ją można rozszyfrować. Np. czym bardziej Rosja grzmi i straszy, to to znaczy, że właśnie to należy zrobić przed czym ona przestrzega. Grzmoty są znakiem bezradności, niemożliwości odpowiedzi w adekwatny sposób. Także milczenie i międlenie jakiś niepojętych zdań świadczy o tym, że rosyjskie władze zostały zaskoczone i nie wiedzą jak reagować. W oby tych wypadkach słabość Rosji objawia się, albo desperackimi okrzykami albo milczeniem. Te wzory są stare i niezmiennie. Kiedy w 1986 roku nastąpiła awaria w Czarnobylu najwyższe czynniki radzieckie nie były w stanie z siebie coś wydukać. Ich własny instytut jądrowy w Mińsku słał dramatyczne informacje o skażeniu radioaktywnym, a Moskwa dalej milczała, tak jakby to milczenie mogło coś uratować.

Czy drony przyleciały do nas celowo czy bezcelowo? I co to zmienia? Otóż nic. Debilne pytania Orbana czy Słowacji, jaka była intencja dronów – nie ma żadnego sensu. Drony nie mają intencji, a odpowiada za nie właściciel (nawet jeśli Ukraińcy przepchnęliby je do Polski). I koniec, i kropka. Jak za psa co pogryzł dzieci sąsiadów. Odpowiada właściciel psa i nie ma znaczenia jaką miał intencję wypuszczając psa ze smyczy. I co my na to? I nic. Nasi i europejscy politycy zachowują się jak ptaszki zwane batalionami. Otóż samce batalionów w czasie godów puszą się i nadymają, podskakują i robią wieli krzyk. I co? I nic. To przedstawienie dla pań i nic więcej. Prężenie muskułów i bojowe okrzyki. I rzeczywiście przez przypadkowo latające nad Polską drony Putin może się przekonać, że ani europolitycy, ani Europejczycy, w tym Polacy, jaj nie mają. Dlatego Putin ich od lat olewa, wyśmiewa, kołuje i wykorzystuje. Putin boi się tylko silniejszego tzn. Trumpa i Chińczyka. Tylko z tymi dwoma się liczy. Dlatego rozmawia z Trumpem, bo wie, że ten też ma czerwony guzik i może go nacisnąć. Putin Ameryki nienawidzi, ma wobec niej kompleksy i boi się. Oczywiście chętnie by Trumpa wykołował, ale nie może być pewien, że mu to się uda. „Nadzwyczajne spotkania Rady Bezpieczeństwa ONZ ws. rosyjskich dronów, które wleciały w przestrzeń powietrzną Polski odbędzie się w piątek” - strasznie się Putin wystraszy, może nawet rozwolnienia dostanie.

Niestety, niektórzy nasi prawicowy politycy czy dziennikarze jak np. Pan Lisicki mącą Polakom w głowie, twierdząc, że Polska od całej tej wojny powinna się trzymać z dala. Że to intryga lewaków, Ameryki i Bóg wie jeszcze kogo. My mamy żyć spokojnie, Rosji nie drażnić i siedzieć cicho. I wtedy wszystko będzie dobrze. Głupi czy opłacony? Tak, Putin teraz nie zaatakuje Polski. Najpierw musi zabezpieczyć lewą flankę tzn. tak czy inaczej załatwić Ukrainę. Potem całkowicie uporządkować centrum, czyli wziąć finalnie pod kontrolę Białoruś. Potem zabezpieczyć prawą flankę, czyli kraje bałtyckie i oczywiście odblokować Królewiec. To czysto wojskowa kalkulacja i zanim Putin tego nie zrobi, możemy spać spokojnie. Ale kiedy my będziemy spali spokojnie, oddamy mu Ukrainę, Bałtów, to obudzimy się pewnego dnia z gigantyczną armią ustawioną wzdłuż naszej granicy od Zalewu Wiślanego do Wołosatego. I wtedy zacznie się wojna. Nieobowiązkowo z czołgami, lecz taka sama hybrydowa jaką mieliśmy w XVIII, kiedy Polską rządził ambasador rosyjski w Warszawie. Konfederacja Barska, 3 maj, insurekcja kościuszkowska – wszystko to już było za późno. Putin Polski nienawidzi i nią pogardza. Jeśli będziemy głupi, naiwni i tchórzliwi to damy mu zrobić nam gorzką powtórkę z historii.

Jeśliby mały dziecięcy, polski dronik wleciał 100 m na teren obwodu Kaliningradzkiego - to co by było? Otóż Putin już by nad nami trząsł ładunkami atomowymi, ustawiał samoloty i czołgi do startu. Krótko mówiąc potraktował by ten dronik jak prezent z nieba i wycisnął wszystko co się z niego by dało wycisnąć. A my co? Podskakujemy i nadymamy się jak bataliony, a po cichu robimy w gaciory. Jeśli Putin darł ryja, że nas ukarze jeśli pozwolimy Ukraińcom bić po jego terytorium, to to był znak, że tego się obawia i to trzeba było zrobić. I może ta wojna już by się skończyła, bo Ukraina miałaby jakąś kartę przetargową. A teraz też jest dobry powód zrobić coś podobnego, choćby wzmocnić obronę powietrzną Ukrainy. I przestać się bać, bo strach jest złym doradcą. Odpowiedzieć Putinowi językiem, który on sam dobrze rozumie. Jaka jeszcze może być eskalacja, jeśli już ponad 3 lata toczy się okrutna, najbardziej prymitywna, najeźdźcza wojna u naszego sąsiada? Nie zapominajmy Imperium już kiedyś było na Łabą, a u nas stały ich bataliony i dywizje. Cicho i pokornie to możemy czekać na naszą kolej i prorokować czy tym razem Francja i Anglia też się na nas wypną jak w 1939 roku?

Możliwie maksymalne wsparcie Ukrainy leży w interesie Polski. Czym prędzej coś realnie zrobimy, tym prędzej jest szansa, że Putin będzie zmuszony przez Trumpa do zawarcia pokoju, a ten pokój, nawet jeśli nie będzie dla Ukrainy sprawiedliwy, da wytchnienie samym Ukraińcom, pozwoli im wzmocnić się na przyszłość, a nam da cenny czas na powiększenie naszych możliwości obronnych. Pokój nie jest na rękę Putinowi, stanowi przeszkodę w realizacji jego planów i dlatego trzeba do niego doprowadzić, iżby tylko nie oznaczał wasalizacji Ukrainy przez Rosję.


brat Damian
O mnie brat Damian

br. Damian TJ. Urodzony 1968 Lublin, uczęszczał do liceum Zamoyskiego. Należał do związanego z „Solidarnością” Niezależnego Ruchu Harcerskiego, potem do podziemnego Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”. W 1987 wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Jezusowego w Gdyni. Zakończył filozofię w Krakowie na Wydziale Filozoficznym TJ (specjalizacja „kultura, estetyka, mass-media, kino”). Praca dyplomowa u bp. Jana Chrapka. Od 1991 pracował w TVP, jako dziennikarz i producent. Przechodzi szkolenie telewizyjne w Kuangchi Program Service – Tajwan. W 1996 wyjechał na Syberię, gdzie organizuje Studio Telewizyjne „Kana” w Nowosybirsku. Korespondent TVP i Radia Watykańskiego. Pomaga w szkolenia dziennikarzy z Europy Wschodniej w „European Center for Communication and Culture” w Falenicy. W 1999 rozpoczyna studia podyplomowe w szkole filmowej w Moskwie. W tym samym roku składa śluby wieczyste. Studia kończy w 2004 filmem dyplomowym „Wybacz mi Siergiej”, który uzyskał liczne nagrody na międzynarodowych festiwalach http://www.forgivemesergei.com. Wyjeżdża do Kirgizji - praca charytatywna Kościoła Katolickiego (więzienia, domy inwalidów) i prowadzi Klub Filmowy przy Ambasadzie Watykanu w Biszkeku. W 2006 wyjeżdża na południe Kirgizji, pomaga przy zakładaniu nowych parafii w Dżalalabadzie i Oszu www.kyrgyzstan-sj.org . Buduje i kieruje Domem Rekolekcyjnym nad jeziorem Issyk Kul, gdzie co roku przebywa ponad 1000 dzieci (sieroty, inwalidzi, dzieci z ubogich rodzin, dzieci i młodzież katolicka, studenci muzułmańscy) www.issykcenter.kg . Zakłada Fundacje Charytatywną “Meerim Bulak – Źródło Miłosierdzia” i społeczną „Meerim nuru”. Kapelan więzienia - w tym zajęcia w grupie AA. 2012 w Pawłodarze (Kazachstan). 2012-13 w Domu rekolekcyjnym w Gdyni i w portalu Deon w Krakowie. 2013-14 w Moskwie – odpowiada za sprawy finansowe, prawne, organizacyjne i budowlane Instytutu Teologicznego św. Tomasza. Od 2014 pracuje w Radiu Watykańskim w Rzymie. Od IV 2016 pracuje w TVP przy przygotowaniu transmisji z ŚDM. Współpracował z różnymi stacjami telewizyjnymi i redakcjami jako reżyser i dziennikarz. Pisze artykuły między innymi do „Poznaj Świat”, „Góry”, „Gość niedzielny”, Alateia i „Opoka”. 2017-2023 ekonom Apostolskiej Administratury w Kirgistanie, dyrektor kurii, ekonom jezuitów w Kirgistanie, ekonom Fundacji "Meerim Nuru" i Centrum Dziecięcego nad j. Issyk-kul, budowniczy katedry. Obecnie pracuje w Kolegium jezuitów w Gdyni i pomaga Ignacjańskim Centrum Formacji Duchowej.  Przewodnik wysokogórski: organizował wyprawy w Ałtaj, Sajany, Tuwę, Chakasję, na Bajkał, Zabajkale, Jakucję, Kamczatkę, Ałaj, Pamir i Tienszan, Półwysep Kolski. www.tienszan.jezuici.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka